Sensacja: Czachor drugi!

Jacek Czachor ustawił jeszcze wyżej poprzeczkę w polskich statystykach Dakaru.

Na przedostatnim odcinku specjalnym kapitan ORLEN Team wywalczył drugie miejsce wśród motocyklistów, poprawiając należący do niego od dwóch dni rekord ustanowiony na etapie do Kayes. Druga pozycja na etapie Tambakunda - Dakar awansowała Jacka Czachora do pierwszej dziesiątki najlepszych motocyklistów najtrudniejszego rajdu świata.

Na mecie przed hotelem Meridien Jacka Czachora i Marka Dąbrowskiego witał Krzysztof Hołowczyc oraz niewielka grupa polskich kibiców i dziennikarzy.

Jacek Czachor wyrównał tym samym swój najlepszy wynik uzyskany na Dakarze. W roku 2004 był również 10. Do mety rajdu pozostały jeszcze co prawda 93 km w tym 16 km odcinka specjalnego w okolicy słynnego Lac Rose, ale tak krótka próba nie wnosi zazwyczaj już żadnych zmian w klasyfikacji i ma charakter jazdy pokazowej dla kibiców.

- Jeszcze to do mnie nie dociera. Wyrwałem tę dziesiątkę właściwie w ostatniej chwili. Całe szczęście, że nie załamałem się tak jak Marc Coma i nie zepsułem do końca tego wczorajszego etapu. Byłem mniej więcej w tym samym miejscu, ale zachowałem zimną krew. A dzisiaj jechało mi się po prostu fantastycznie. Sam nie mogę zrozumieć tego co dzisiaj zrobiłem. Rzadko się raczej zdarza, aby startując ze 101 pozycji zająć 2 miejsce. Przez 5 kilometrów nie mogłem wyprzedzić dwóch zawodników, ale gdy to zrobiłem to wszystko poszło już bez problemów. Kolejnych rywali wyprzedzałem już tak jak tyczki slalomowe. Wcześniej powtarzałem sobie cały czas, że nie może się przecież powtórzyć taki pechowy dzień jak wczoraj i że musi być lepiej. A przed startem powiedziałem sobie, że nie mam przecież nic do stracenia i gdy nie ma kurzu to jadę wszystko co potrafię. Jechałem dzisiaj bardzo, bardzo szybko, wpadłem niemal w jakiś trans. Wszystko mi wychodziło i w efekcie zrodził się bardzo dobry czas. Byłem już w pierwszej dziesiątce Dakaru, a ostatnio zawsze w czołowej piętnastce. Ściganie się na Dakarze wygląda dzisiaj trochę inaczej niż chociażby pięć lat temu. Teraz jest naprawdę bardzo trudno. W tym roku cały rajd pojechałem dobrze, miałem tylko jeden słabszy dzień, popełniłem błąd, ale błędy popełniali również najlepsi. Od samego początku mówiłem, że dam z siebie wszystko i to mi się udało. W tym roku wyprzedziło mnie dziewięciu zawodników, a więc i ja mam jeszcze kogo wyprzedzać - mówił w emocjach Jacek Czachor po przyjeździe na metę przedostatniego etapu.

Marek Dąbrowski, który w Dakarze startował po długiej przerwie spowodowanej kontuzją jeszcze raz pokazał wielkie możliwości i wspaniały chart ducha. Na mecie przedostatniego etapu był 33, a po czternastu dniach rywalizacji zajmuje 24 miejsce. Sukces Jacka Czachora jest także wynikiem znakomitej współpracy z Markiem Dąbrowskim oraz świetnej atmosfery panującej w ORLEN Team.

- To ogromna radość widzieć Jacka w pierwszej dziesiątce. Jego drugie i trzecie miejsca na odcinkach wskazują, że w przyszłości będziemy mogli walczyć o jeszcze wyższe lokaty. Cały czas starałem się jechać bardzo równo, na razie nie mogłem sobie pozwolić na jakąś ekstrawagancję. Sił miałem na to co zrobiłem. Dałem z siebie wszystko. Chciałbym jednak powalczyć w przyszłym roku i poprawić to swoje dziewiąte miejsce z Dakaru 2004 - powiedział Marek Dąbrowski.

Reklama

Serwis specjalny Dakar 2007.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Orlen | Dakar | team | sensacja | Jacek Czachor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy