Raus, czyli na szwajcarskiej granicy...

Od kilku lat co najmniej, raz w roku nasi reporterzy, z racji salonu samochodowego w Genewie jadą samochodem do Szwajcarii. I za każdym razem wiedzą, że przekraczając granice tego państwa będą potraktowani jak obywatele gorszej kategorii, aby nie powiedzieć potencjalni przestępcy.

Nie inaczej było tym razem. Granicę przekraczaliśmy koło Bregenz nad jeziorem Bodeńskim. Ruch był niewielki. W stronę odprawy zbliżało się kilka samochodów z rejestracjami włoską, szwajcarską, niemiecką i naszą, polską. Wszystkie auta jechały „gęsiego”, bardzo powoli, około 5 km/h czekając na polecenie służb granicznych do zatrzymania się. Na przejściu stała para funkcjonariuszy szwajcarskiej straży granicznej - kobieta i mężczyzna. Nic nie wskazywało na to, że są zainteresowani kontrolą przejeżdżających właśnie przez granicę aut. Także nasz samochód - toyota avensis - nie został przez nich zatrzymany. Ale do czasu.

Reklama

Pięścią w szybę, nogą w drzwi

Jadąc nadal w szpalerze aut, kilka metrów po minięciu wspomnianych funkcjonariuszy nagle usłyszeliśmy mocne uderzenie pięścią w tylną szybę naszego samochodu. Okazało się, że w taki to niewyszukany sposób, ubrany w mundur szwajcarskiej straży granicznej mężczyzna postanowił zatrzymać nasze auto. Gdy po zatrzymaniu staraliśmy się otworzyć drzwi naszego auta, aby okazać dokumenty ów szwajcarski dżentelmen... za pomocą nogi (sic!) zatrzasną je nam z powrotem. Zdziwieni takim obrotem sprawy czekaliśmy na rozwój wypadków.

"Raus!"

Po chwili Szwajcar na migi pokazał nam, że mamy zjechać na bok. Tak też uczyniliśmy. Tam, nie pozwalając wysiąść z samochodu w - delikatnie mówiąc - opryskliwy sposób, używając „wojskowego” żargonu zażądał dokumentów. Po ich otrzymaniu zniknął w swoim biurze. Po 15 minutach pojawił się i rzucił przez otwartą szybę na kolana kierowcy nasze paszporty oraz dokumenty auta. Na nasze pytanie, zadane w języku angielskim dlaczego zachowuje się tak agresywnie, warknął jedynie: „raus”. Nie pozostało nam nic innego jak odjechać w dalszą drogę.

Wypadek czy norma?

Tak zakończyła się graniczna kontrola przy wjeździe do Szwajcarii. Kontrola, którą długo zapamiętamy. Kontrola przeprowadzona w sposób chamski, uwłaczający naszej godności. Nie wiemy, dlaczego ów urzędnik w taki sposób przeprowadził odprawę graniczną, do której oczywiści miał - ale w bardziej cywilizowany sposób - święte prawo. Nie wiemy dlaczego takie i podobne zdarzenia często mają miejsce przy przekraczaniu granicy szwajcarskiej. Może Wy znacie na nasze pytanie odpowiedź? My, ze swej strony, postaramy się znaleźć ją w ambasadzie Szwajcarii w Warszawie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Auta | kontrola | raus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy