Przebudzenie Schumiego?

Po udanej kwalifikacji Ferrari na węgierskim Hungaroringu, Michael Schumacher musiał ze spuszczoną głową przyznać, że w wyścigu nie był już wystarczająco szybki. Doskonały czas Niemca podczas sobotniej sesji kwalifikacyjnej dawał nadzieję zespołowi z Maranello na odniesienie sukcesu również w niedzielę. Fani Ferrari nie doczekali się jednak zwycięstwa. Podczas ceremonii na podium słuchali fińskiego hymnu.

Walka o tytuł mistrzowski, zarówno w klasyfikacji kierowców, jak i konstruktorów, nabrała rumieńców. Tuż obok siebie znajdują się Mika Hakkinen, Michael Schumacher i David Coulthard. Nie można zapominać też o Rubensie Barrichello, który wprawdzie traci trochę punktów do "wielkiej trójki", ale udowodnił już, że i on potrafi wygrywać wyścigi. Teraz walka przenosi się do Belgii, gdzie na najdłuższym w całym sezonie torze (6968 km.) najszybsi kierowcy świata będą walczyć o kolejne punkty.

Tor w belgijskim kurorcie Spa jest jednym z najbardziej trudnych technicznie obiektów w całym cyklu Formuły 1. Mimo wielu zdradliwych zakrętów (Eau Rouge, La Source) i ciasnych szykan (Les Combes i Bus Stop) średnia prędkość uzyskiwana przez kierowców wynosi 220 km/h. Największym wyzwaniem dla zawodników jest zakręt Eau Rouge. Ten łagodny, piekielnie szybki lewy wiraż przechodzący przez wzniesienie jest jednym z najtrudniejszych fragmentów na światowych torach. W chwili pokonywania Eau Rouge na kierowcę działa siła przeciążenia przekraczająca 4G! Podczas zeszłorocznej kwalifikacji właśnie na tym zakręcie roztrzaskali swoje bolidy kierowcy zespołu BAR. Najpierw Jacques Villeneuve, a w kilka minut później także Ricardo Zonta.

Reklama

W roku ubiegłym w Belgii świętował zespół McLarena - wygrał David Coulthard przed Miką Hakkinenem. Mimo podwójnego zwycięstwa, atmosfera w zespole nie była jednak najlepsza. Wszystko za sprawą kolizji, do której doszło pomiędzy Coulthardem i Hakkinenem na ciasnym zakręcie La Source zaraz po starcie. Oba bolidy zetknęły się wtedy, otarły o siebie ale szczęśliwie obyło się bez poważnych defektów. Kierowcy zapomnieli już o tym incydencie lecz należy pamiętać, że na pierwszym wirażu i w tym roku może być bardzo gorąco.

Jak powiedział niegdyś były kierowca Formuły 1, a obecnie komentator jednej ze stacji telewizyjnych, Martin Brundle: Spa przypomina co znaczy być kierowcą Formuły 1. Czy przypomni sobie o tym Michael Schumacher, któremu wyraźnie nie wiedzie się ostatnimi czasy i czy zdoła przerwać dobrą passę Hakkinena i zespołu McLarena, przekonamy się dopiero w niedzielę o godzinie 14.00.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kierowcy | Michael Schumacher
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy