Prawdziwy pech. Przyjechał do warsztatu subaru...

O prawdziwym pechu może mówić mężczyzna, który kradzionym subaru przyjechał do tego samego warsztatu, w którym wcześniej, przed kradzieżą, auto było przerabiane.

Rozpoznał je mechanik i powiadomił policję. Zatrzymano 33-letniego pasera, grozi mu 7 i pół roku więzienia.

Jak powiedziała w piątek PAP Anna Kędzierzawska z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji, wszystko zaczęło się od zgłoszenia, które wpłynęło do funkcjonariuszy z Wołomina. "Mechanik poinformował, że w warsztacie, w którym pracuje, pojawił się samochód, subaru pochodzący prawdopodobnie z kradzieży" - wyjaśniła.

Pracownik warsztatu dobrze zapamiętał auto, bo na prośbę jego właścicielki dokonał w nim kilku charakterystycznych przeróbek. Wiedział też, że subaru zostało skradzione.

Reklama

"Zaczął dopytywać mężczyznę, który przyjechał do warsztatu m.in. o to w jaki sposób nabył auto. Ten szybko zorientował się, że mechanik wie zbyt dużo, wsiadł za kierownicę i uciekł zanim pracownik warsztatu zdołał unieruchomić auto. Policjanci dotarli jednak do pasera. 33-letni Daniel P. został zatrzymany. Ponieważ już wcześniej był karany za przestępstwa samochodowe grozi mu nawet 7 lat i 6 miesięcy więzienia" - dodała Kędzierzawska.

Auto udało się odzyskać. Jak się okazało, miało zmienione numery nadwozia i rejestracyjne.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy