Polskie drogi: od pułapki do pułapki

W Norwegii dopuszczalna prędkość na autostradzie to 90 km, w Szwecji 110 (ale często powiększana do 120). Bardzo często drogi jednojezdniowe z pasem do wyprzedzania raz w jedną, raz drugą, kolizyjne lewoskręty. (*)

Pieszy to święta krowa, wystarczy, by zbliżył się do jezdni, kerowca staje i czeka: przejdzie, czy nie przejdzie? Wszyscy jadą grzecznie i spokojnie, nikt się nie przepycha. Oznakowania powtórzone po obu stronach drogi (by było widać). Światła też i to wielokrotnie, w różnych miejscach, nie ma szans, by tir zasłonił, lub by były pod słońce. Ktoś to tak długo ustawiał, aż wyszło.

Roboty drogowe - oznakowane i poprowadzone w sposób bezdyskusyjny i niekolizyjny. I najważniejsze - znaków drogowych jak na lekarstwo - tylko tam, gdzie są niezbędne i po chwili jazdy oczywiste. Jeden wypadek widziałem. Ale nie z udziałem tubylców. Momentalnie rozładowano korek. Na przestrzeni 5,5 tys km nie stałem ani razu w korku. Ani w Oslo, ani w Sztokholmie.

Reklama

Wszędzie jedzie się z prędkością dopuszczalną. Na osiedlu 30, po mieście 50 do 70, a poza miastem, tyle ile pozwalają.

Drogi dobre, ale bez przesady, nikt nie buduje w interiorze autostrady, bo i po co. Na całej trasie GPS wyznaczył dojazd z dokładnością do 10 min. Dla porównania w Rumunii i Bułgarii błąd wynosił do 4 godzin na 600 km.

W Polsce na 20 km fatalnie rozwiązane roboty drogowe z ruchem wahadłowym praktycznie uniemożliwiającym przejazd w obie strony. Znaki nastawiane po pijanemu i na zasadzie od pułapki do pułapki, bez ładu, składu i sensu. Drogowiec stoi sobie bezczynnie, obserwuje, zero reakcji. Policji na lekarstwo.

Nikt nie przestrzega żadnego przepisu, ani świateł. Zapomniałem dodać, że w Skandynawii, motocykliści na prawdziwych motocyklach, w kamizelkach jadą jak Pan Bóg przykazał. Nie ma szans na dawcę. Popisy na 1 kole i przekroczona prędkość po prostu niemożliwe do zrealizowania.

Najbardziej mnie zadziwiła droga oznaczona jako autostrada, teoretycznie, bo w praktyce jednojezdniowa, z kolizyjnymi lewoskrętami, a nawet skrzyżowaniami przecinającymi pod kątem 90 stopni. I nic, wszyscy jadą normalnie, ruch płynny. Policja nigdzie nie zastawiła żadnej pułapki. Widocznie rząd szuka kasy gdzie indziej. Fotoradary zawsze oznaczone, w miejscach oczywistych, w Szwecji sporadyczne, w Norwegii częste, ale bez znaczenia, skoro wszyscy jednym tempem i nikt nie wyprzedza. Kierowca

(*) - komentarz pod tekstem 130 kilometrów absurdów.

Absurdów w całej Polsce jest co niemiara... Przysyłajcie nam ich opisy wraz ze zdjęciami. Będziemy publikować takie przykłady i informować o nich odpowiednie instytucje! Wystarczy kliknąć TUTAJ.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dopuszczalna prędkość | prędkość | pułapki | polskie drogi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy