Policja zatrzymała prawo jazdy "za stłuczkę". Sąd odesłał poleconym

Kilka tygodni temu informowaliśmy o pewnym młodym kierowcy z Krakowa, który cofając uderzył w inny samochód i nieznacznie go uszkodził.

Banalna z pozoru stłuczka miała dla niego bardzo dotkliwe konsekwencje. Gdy odmówił przyjęcia mandatu w wysokości 500 zł, policjant postanowił "przeegzaminować" go ze znajomości przepisów ruchu drogowego i zatrzymał prawo jazdy.

Sprawa wywołała ogromne poruszenie wśród naszych czytelników. W piśmie, jakie otrzymaliśmy od rzecznika krakowskiej policji, czytamy m.in. że domniemany sprawca "zachowywał się w sposób arogancki oznajmiając w sposób donośny i lekceważący, że jest kierowcą zawodowym i - jak kilkakrotnie podkreślał - ma brata prawnika".

Rzecznik stwierdził również, że: "Zatrzymanie prawa jazdy w takich wypadkach, jest uzasadnione zarówno koniecznością wykonania przyszłego orzeczenia o zakazie prowadzenia pojazdów, jak również niezwłocznego wyeliminowania z ruchu tych kierowców, którzy swym zachowaniem zagrażają jego bezpieczeństwu.

Reklama

O tym, że są oni niebezpieczni dla innych uczestników ruchu drogowego, świadczy fakt popełnienia przez nich wykroczenia w okolicznościach, które bezpośrednio stwarzają zagrożenie dla innych".

W piśmie padło również stwierdzenie, że "jak wynika z relacji funkcjonariuszy Wydziału Ruchu Drogowego KMP w Krakowie będących na miejscu przedmiotowej kolizji drogowej, decyzję o zatrzymaniu prawa jazdy kierującemu pojazdem, podjęto w związku z rażącą nieznajomością przepisów ruchu drogowego, która to w konsekwencji doprowadziła do spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym".

Pełną treść pisma rzecznika krakowskiej policji znajdziecie tutaj. TUTAJ.

Wyjaśnienia policji można by uznać za zasadne, gdyby nie fakt, że z taka argumentacją nie zgodził się krakowski sąd!

Przypominamy, że do opisywanej stłuczki doszło 13 grudnia. Wtedy również jeden z interweniujących funkcjonariuszy zdecydował się zatrzymać prawo jazdy domniemanemu sprawcy. Okazuje się jednak, że już 19 grudnia Sąd Rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia oddalił wniosek policji o zatrzymanie kierującemu uprawnień.

W uzasadnieniu postanowienia czytamy m.in. że: (...)"dodatkowym warunkiem orzeczenia zakazu jest stwierdzenie, że okoliczności, w których doszło do popełnienia wykroczenia uzasadniają przypuszczenie, iż kierujący nie jest osobą, która w najbliższej przyszłości może prowadzić pojazdy. Materiał dowodowy zebrany w przedmiotowej sprawie wniosku takiego nie uzasadnia(...)".

Sąd zauważa również, że: "(...) do kolizji doszło podczas wykonywania trudnego manewru cofania z jednoczesnym włączeniem się do ruchu, co w pewnej mierze może usprawiedliwiać sprawcę. Nadto przedstawiony materiał nie wskazuje na to, by był on już karany za wykroczenia drogowe, co mogłoby ewentualnie przemawiać, za zastosowaniem środka prewencji indywidualnej, jakim niewątpliwie jest zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych(...)".

Efekt jest więc taki, że prawo jazdy, które - zdaniem rzecznika krakowskiej policji - zatrzymano słusznie, w zaledwie kilka dni od kolizji wróciło do kierowcy... listem poleconym.

Do naszej redakcji trafił również list od ojca kierowcy uznanego przez policjantów za winnego, który był świadkiem zaistniałej sytuacji (podobno są także inni świadkowie tego zdarzenia). Z listu wynika, że wyjaśnienia interweniujących funkcjonariuszy, na które - w swoim piśmie - powoływał się rzecznik policji (m.in. te o "aroganckim zachowaniu kierowcy") - stoją w sprzeczności z tym, co widział on na miejscu zdarzenia.

PS

Sprawa prawdopodobnie będzie miała ciąg dalszy. Kierowca, któremu zatrzymano prawo jazdy, poprzez prawnika złożył do prokuratury zażalenie na bezprawne jego zdaniem działania policji.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy