Polak wie najlepiej, co dla niego dobre?

Wprowadzenie obowiązku całorocznej jazdy na światłach mijania to bardzo kontrowersyjny temat.

Zgody co do takiego przymusu nie ma nie tylko w Polsce. Niedawno informowaliśmy, że słowacki parlament uchwalił podobny przepis.

Jednak agencje doniosły ostatnio, że prezydent Słowacji Ivan Gasparovic zawetował znowelizowaną ustawę.

Jako powód podano co prawda nie kwestię świateł, ale niezgodności dotyczące terminu podniesienia prędkości minimalnej na autostradzie, bowiem nowa ustawa zawierała również taki zapis, jednak fakt pozostaje faktem.

Odrzucenie prezydenckiego weta jest mało realne, jednak przepisy o całorocznych światłach zapewne prędzej czy później na Słowacji wejdą.

Reklama

A jak będzie u nas? Prezydent raczej nie zdecyduje się na weto wobec ustawy uchwalonej przez zdominowany przez koalicję parlament.

A i spora część kierowców jest jak najbardziej za tym pomysłem. Tak jak nasz czytelnik, któremu nie spodobały się tezy sformułowane przez innego czytelnika w liście, jaki kilka dni temu opublikowaliśmy pt. "Nie tworzyć bezmyślnych przepisów".

"Witam!

Chciałbym się odnieść do listu, który pewien fan Interii napisał przy okazji wprowadzenia w życie przepisów dot. używania świateł przez cały rok. Podał on kilka powodów, dla których jest to przepis zły. I teoretycznie są one słuszne, jednakże analizując je głębiej, okazują się... no sami zobaczmy:

1. Światła przyciągają nasz wzrok, wskutek czego możemy nie widzieć innych rzeczy na drodze. Całkowicie temu zaprzeczam z prostej przyczyny - jeśli ktoś ma tak mały kąt widzenia, że skupiając uwagę na oddalonym o sporą odległość samochodzie nie widzi np. rowerzysty, nie powinien w ogóle siadać za kierownicę!

To, aby samochód widoczny był z daleka, to właśnie główny powód włączania ich przez cały rok - dzięki temu możemy dowiedzieć się, iż z przeciwka coś jedzie i odpowiednio dostosować się do sytuacji, tym bardziej, gdy poboczem idzie pieszy lub jedzie rowerzysta. W wypadku argumentu z podświadomością sprawa jest jeszcze prostsza - powinno się więc zabronić sprzedaży drogich samochodów, samochodów malowanych na "żywe kolory"? Czyż one nie skupiają naszej uwagi?

2. Kierunkowskazy - ich "miganie" ma informować, że działają. Jeśli nie są one widoczne, to albo wymagają naprawy albo kierowca nie powinien siadać za kierownicę wskutek poważnej (tak!) wady wzroku.

3. Światła stop - sytuacja właściwie identyczna, co z punktem 2,

4. Ocena odległości nie jest konieczna, choćby dlatego, że jest to zdolność tylko części ludzi, a inni za nic tego nie zrobią. Światła mają po prostu informować nas o tym, że z przeciwka nadjeżdża samochód - reakcja kierowcy w każdym wypadku, niezależnie od odległości, w której się dany pojazd znajduje, powinna być podobna - zwiększenie czujności, ewentualne zwolnienie, brak prób wyprzedzania itd.

5. Odbłyski na reflektorach - reflektory nie są robione ze zwykłego szkła, ich zużycie, prawda, niestety następuje szybciej (aniżeli wyłączone), ale jest to przecież związane z bezpieczeństwem; wydaje mi się, iż zdrowo myślący człowiek poświęci te pieniądze, ażeby spokojnie przewieźć swoją dziewczynę, rodzinę itd. Poza tym, nie zużywają się one z dnia na dzień, więc motyw, że w nocy nie będą już działały tak jak w dzień jest pudłem.

6. Tu akurat muszę się zgodzić, ponieważ faktem jest, iż te światła osłabiają wzrok. Z drugiej jednak strony, to osłabienie także nie następuje po godzinie czy dwóch, a gdy mamy do czynienia z dłuższą jazdą, wypoczynek jest wręcz wymagany - toteż znów wchodzi nam w grę bezpieczeństwo. Chyba oczywistym jest, co należy wtedy wybrać?

7. "Sztywny przepis" - Hmmm? Tutaj, niestety, mamy do czynienia ze stosunkiem podobnym do pasów bezpieczeństwa - myślenie typu "ja wiem lepiej, co jest dla mnie dobre", jakże częste wśród Polaków. I szczerze mówiąc, tego się najbardziej obawiam; ludzie nie będą włączali świateł tylko dlatego, żeby pokazać "sprzeciw" wobec odgórnego nakazu, bez względu na to, czy jest on słuszny czy nie. Tak jest z pasami... i tak będzie teraz.

8.Ochrona środowiska - no jest to ciekawa intencja i poniekąd słuszna. Nie będę więc zaprzeczał. Od razu wchodzi mi jednak do głowy pewien artykuł, który opisuje kierunek myślenia organizatorów tegorocznego salonu w Genewie - wielu producentów nie pokazało tam swych "najbardziej trujących" modeli, jeśli już były jakieś duże, to z napędami alternatywnymi - BMW 7 Hydrogen albo Lexus LS450h. A tymczasem takie państwa jak USA, Rosja czy Chiny w dużym poważaniu mają protokół z Kioto. Czy przy tym używanie świateł przez cały rok to naprawdę tak ogromne zagrożenie dla środowiska?

Według mnie sprawa jest prosta. Radzę się więc szczerze nad tym zastanowić.

Pozdrawiam wszystkich fanów Interia.pl"

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: światła | Wiem
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama