Podatek od paliwa "podatkiem od grzechu"? To bzdura!

Według najnowszych danych, litr 95-oktanowej benzyny kosztuje, zależnie od rejonu kraju, 5,26 - 5,33 zł. I pomyśleć, że dwa lata temu przed Wielkanocą analitycy poważnie obawiali się, że na święta ceny najpopularniejszych paliw przekroczą poziom 6 zł za litr.

Jest taniej, m.in. dzięki korzystnemu kursowi amerykańskiego dolara, w której to walucie rozlicza się większość transakcji na rynku ropy naftowej, co oczywiście nie znaczy, że taniej. Zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę zarobki przeciętnego Polaka. Za swoją statystyczną pensję, jak to już niejednokrotnie wykazywaliśmy, może on zatankować kilkakrotnie mniej paliwa niż Niemiec, Francuz, czy Holender. Cóż, mamy zachodnioeuropejskie ceny, ale wciąż dalekie od zachodnioeuropejskich płace. Takie życie...

Reklama

Cieszmy się jednak z tego, co jest. A czy radość z relatywnie niższych rachunków na stacjach benzynowych mogłaby być jeszcze większa? Tak, gdyby nie polityka fiskalna państwa, które z horrendalnie wysokich podatków nakładanych na ceny paliw silnikowych, uczyniło jedno z głównych źródeł dochodów budżetowych. Tak postępuje zresztą wiele innych europejskich rządów. Wyjątkiem jest tu rząd Wielkiej Brytanii, który kilka lat temu zdecydował się na odważny ruch, czyli obniżkę paliwowych podatków. Były to cięcia znaczące, bowiem, uwzględniając ich wpływ na inflację, sięgnęły 20 proc. I co?

Odpowiedź na to zasadnicze pytanie dały badania przeprowadzone przez brytyjskie Ministerstwo Skarbu. Wynika z nich, że dzięki decyzji z 2010 r., skutkującej spadkiem cen paliw płynnych, a co tym idzie kosztów transportu i cen innych produktów, przeciętna brytyjska rodzina zaoszczędziła 175-300 funtów, które mogła przeznaczyć na inne cele, nakręcając ogólną koniunkturę. Obniżyły się też koszty funkcjonowania firm, owocując wzrostem nakładów inwestycyjnych. A PKB Wielkiej Brytanii wzrósł o 0,3-0,5 proc. czyli, bagatela, 4,5 - 7,5 miliarda funtów!

Ocenia się, że to właśnie ryzykowna, wydawałoby się, rezygnacja z części paliwowych dochodów do budżetu, w dużym stopniu przyczyniła się do ożywienia gospodarki na Wyspach Brytyjskich i spowodowała, że Zjednoczone Królestwo szybciej niż inne rozwinięte kraje Europy Zachodniej wydobyło się z kryzysu. Przypomnijmy, że nie są to opinie jakichś oderwanych od rzeczywistości ultraliberalnych ekonomistów, lecz oficjalne szacunki agend państwowych!

Podatki ukryte w cenach paliw silnikowych należą do grupy tzw. "sin taxes", czyli "podatków od grzechu". Według tego rozumowania, jeżeli benzyna jest droga, wówczas ludzie mniej jeżdżą samochodami, a zatem "produkują" mniej zatruwających powietrze spalin. Mniej pieniędzy trzeba też wydawać na utrzymanie dróg. Mniej czasu traci się w ulicznych korkach.

Otóż badania prowadzone ekspertów Jej Królewskiej Mości zadają kłam również i tym tezom. Okazało się bowiem, że wspomniana obniżka podatków i cen paliw w żaden uchwytny sposób nie wpłynęła na intensywność ruchu na brytyjskich drogach i na stan tamtejszego środowiska naturalnego. Podobnie jest zresztą i u nas - gdy cena litra benzyny dobijała do 6 zł, na drogach wcale nie zrobiło się luźniej.

W ten sposób powróciliśmy na krajowe podwórko. Bezołowiowa po 5,30 zł? Fajnie, nie zapominajmy jednak, że 15 lat temu, przed świętami wielkanocnymi w 1999 r., kosztowała niewiele ponad dwa złote...

Polub MOTO INTERIA na Facebooku. Tam znajdziesz więcej zdjęć, ciekawostki i... konkursy. Do wygrania wkrótce samochód na weekend!. Wystarczy kliknąć TUTAJ.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy