Niezniszczalny Makinen

Nic nie było w stanie zatrzymać Tommiego Makinena (Mitsubishi Lancer Evo VI) przed zwycięstwem w 35. Rajdzie Portugalli. Nie zważając na fatalną pogodę i na olbrzymie błoto czterokrotny mistrz świata od pierwszego etapu narzucał tempo całej rywalizacji. Dziś potwierdził swoje nieprzeciętne umiejętności i będąc pod wielką presją wygrał ostatni odcinek specjalny, a tym samym zapewnił sobie zwycięstwo w całym rajdzie. Koniecznie zobacz galerię zdjęć, które wykonał reporter INTERIA.PL na Rajdzie Portugalii.

Nic nie było w stanie zatrzymać Tommiego Makinena (Mitsubishi Lancer Evo VI) przed zwycięstwem w 35. Rajdzie Portugalli. Nie zważając na fatalną pogodę i na olbrzymie błoto czterokrotny mistrz świata od pierwszego etapu narzucał tempo całej rywalizacji. Dziś potwierdził swoje nieprzeciętne umiejętności i będąc pod wielką presją wygrał ostatni odcinek specjalny, a tym samym zapewnił sobie zwycięstwo w całym rajdzie.

W ostatnim dniu rajdu dwaj kierowcy stworzyli niesamowite widowisko. Carlos Sainz (Ford Focus WRC) wygrał przedostatni, 22 oes, wyprzedzając Tommiego Makkinena o 13,3 sekundy. Oznaczało to, że przed ostatnią próbą Sainz prowadził w klasyfikacji generalnej o 0,3 sek. (!!!) przed Makinenem. Fin wytrzymał jednak presję i w przepięknym stylu wygrał ostatnią próbę (8,9 sekundy przed Sainzem), co dało mu drugie już w tym sezonie zwycięstwo w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Świata.

Reklama

Jak donosił reporter INTERIA.PL, który przez cały czas był na miejscu imprezy, wciąż panowały fatalne warunki pogodowe. Wprawdzie dziś deszcz przestał padać, ale po ulewnej nocy trasa pozostała bardzo grząska. Portugalski rajd bardziej przypominał Camel Trophy, niż eliminację Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Świata, dlatego organizatorzy postanowili odwołać pierwszą próbę dzisiejszego dnia.

Powód był oczywisty - w tych warunkach praktycznie nie dało się ścigać. Samochody z napędem na jedną oś grzęzły w błocie i praktycznie na każdym zakręcie kibice musieli wypychać je na trasę.

Wczoraj, po 12 odcinku specjalnym z rywalizacji w Rajdzie Portugalii wycofała się polska załoga Janusz Kulig/Jarosław Baran. Zdaniem mechaników przyczyną kłopotów z samochodem była awaria aktywnych mechanizmów różnicowych. Drugi etap Rajdu Portugalii załoga zespołu Marlboro Ford Mobil 1 rozpoczęła od fantastycznego ataku. Już po pierwszym odcinku specjalnym "Oliveira do Hospital" Polacy poprawili swoją pozycję i zajęli 16. miejsce w klasyfikacji generalnej. Niestety na następnym oesie silnik Forda Focusa WRC niespodziewanie zaczął się krztusić, a potem całkowicie odmówił posłuszeństwa. Zespół musiał podjąć decyzję o wycofaniu się z rajdu.

Ból dłoni, doskwierający Januszowi Kuligowi od kilku ostatnich dni, nieco zelżał więc Polak ostro atakował już od pierwszych minut rajdu. Kulig pojechał niezwykle skutecznie, prześcigając w "generalce" doświadczonego Henrika Lundgaarda i starego wyjadacza mistrzostw świata Gillesa Panizziego! Na 12. odcinku specjalnym "Arganil", w samochodzie rajdowym "Marlboro-Ford-Mobil 1" niespodziewanie zaczął słabnąć silnik. W koleinach pełnych błota Ford Focus WRC zaczął zwalniać i trudem dojechał do mety odcinka. Na dojazdówce do następnego odcinka silnik zgasł, zablokował się gaz i samochodu nie udało się już uruchomić. Janusz Kulig i Jarosław Baran wycofali się z rywalizacji w Rajdzie Portugalii przed startem do 13 odcinka specjalnego.

W strefie serwisowej Tabua Janusz Kulig powiedział: - Ścigam się od kilku lat i wiele rzeczy już widziałem, ale coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz. Deszcz - jak struga wody z kranu. Do tego błoto, kałuże i totalna mgła więc na drodze naprawdę ciężko było się utrzymać. Na trasie spotkało nas niemiła niespodzianka - na jednym z zakrętów o mały włos nie zderzyliśmy się z samochodem FIA, który wypadł z drogi i blokował trasę. Udało się go ominąć i mimo kiepskich warunków wszystko szło bardzo dobrze. Potem niespodziewanie silnik odmówił posłuszeństwa. Powoli zjechaliśmy z oesu, silnik "zdechł" i już go nie uruchomiliśmy. Szkoda, bo mieliśmy spore szanse na 10-13 miejsce w "generalce". To była naprawdę ciężka walka. Tym razem, niestety, przegrana.

- Hektolitry wody, ślisko, i bez widoczności, więc jazda przypominała dziś jakiś piekielny slalom. Nie wiem, jak poradziły tu sobie mniejsze samochody, bo nawet WRC były zmuszone zwolnić nieco tempo jazdy. W niektórych miejscach, choć to nie do uwierzenia, na liczniku mieliśmy zaledwie 20-30 km/h. Błoto zalepiało dosłownie wszystko i to było jasne, że wiele samochodów tego nie wytrzyma. Szkoda, że awaria przytrafiła się właśnie nam, bo mieliśmy naprawdę niezłe perspektywy na wygranie rywalizacji w FIA Team's Cup! - dodał Jarosław Baran.

Koniecznie zobacz galerię zdjęć, które wykonał reporter INTERIA.PL na Rajdzie Portugalii.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy