Niestety, w tym aucie nie dostrzegliśmy żadnych wad

Volvo budzi wśród polskich fanów motoryzacji mieszane uczucia.

Z jednej strony chlubne tradycje, legendarna dbałość o bezpieczeństwo, opinia o ponadprzeciętnej trwałości samochodów, zwłaszcza starszych generacji, z drugiej wątpliwości, które pojawiły się po przejęciu marki przez chińską koncern Geely. To rzeczywiście cios w renomę zasłużonej firmy, ale spotykany od pewnego czasu na forach internetowych pogardliwy epitet "chińskie badziewie" należy uznać za niesprawiedliwy.

Szczególną pozycję w gamie Volvo zajmuje SUV XC60. Jest on obecny na rynku już od pięciu lat, lecz wciąż nie zestarzał się i pozostaje najlepiej sprzedającym się modelem wspomnianej szwedzkiej (a może już szwedzko-chińskiej) marki. Mieliśmy właśnie okazję jeździć XC60 w specjalnej wersji Polestar.

Czarny lakier metalik, czarne alufelgi "osiemnastki", przyciemniane tylne szyby... Taki samochód mógłby z powodzeniem służyć współczesnemu odpowiednikowi szlachetnego Zorro jako następca słynnego karego wierzchowca Tornado.

Reklama

Dzielny obrońca uciśnionych znakomicie czułby się w kabinie potężnego, agresywnie prezentującego się SUV-a. Wysoka pozycja za kierownicą i zaskakująco dobra widoczność z wnętrza auta pozwalają doskonale obserwować wszystko, co dzieje się na drodze. Dodatkową kontrolę sytuacji zapewniają skrętne reflektory biksenonowe i kamera cofania. Pewności siebie przydają liczne systemy bezpieczeństwa. O komfort dba skuteczna automatyczna klimatyzacja i inne elementy topowego wyposażenia Summum.

Potrzebę luksusu zapewnia elegancka, skórzana tapicerka obszernych, bardzo wygodnych, elektrycznie sterowanych i podgrzewanych foteli. O niezawodne dotarcie do celu troszczy się fabryczna nawigacja, której wskazania są wyświetlane na czytelnym, dużym ekranie. Nie pamiętamy, czy Zorro był melomanem, ale jeżeli tak, to podróżowanie umilałby mu zainstalowany w XC60 niezłej klasy system audio z możliwością podłączenia przenośnego odtwarzacza muzyki.

Wystrój kokpitu jest utrzymany w minimalistycznym, skandynawskim stylu, z charakterystyczną dla innych modeli Volvo zwróconą ku kierowcy centralną konsolą. Nie ma mowy o żadnych obciachowych ozdóbkach i świecidełkach, co z pewnością spodobałoby się naszemu bohaterowi, mężczyźnie słynącemu z elegancji i wyszukanego gustu.

Z tyłu testowanego samochodu wygodnie zasiądzie dwóch pasażerów. Rosłym kolegom Zorro mogłoby tam trochę zabraknąć miejsca na nogi. Bagażnik ma pojemność 495 l. Po złożeniu dzielonego oparcia tylnej kanapy wzrasta ona 1455 litrów. Na powstałej w ten sposób przestrzeni ładunkowej o praktycznej, płaskiej powierzchni w razie potrzeby bez trudu zmieściłby się nawet najgrubszy sierżant Garcia. Dzięki napędowi AWD z systemem Haldex piątej generacji spieszący z ratunkiem pokrzywdzonym Zorro mógłby dotrzeć w dowolne, choćby trudno dostępne dla innych pojazdów miejsce.

Pod maską testowanego Volvo XC60 pracował turbodiesel o pojemności 2400 ccm. W wersji Polestar jego moc jest zwiększona ze standardowych 215 do 230 KM. Maksymalny moment obrotowy wynosi 470 Nm, co daje miłe poczucie, że w każdej sytuacji mamy pod stopą wystarczający zapas energii. Ważący niemal dwie tony SUV rozpędza się od 0 do 100 km/godz. w 8,1 sekundy. Szkoda tylko, że przy gwałtownym naciśnięciu pedału gazu samochód ma jakby moment zawahania. Trudno ocenić, czy to efekt klasycznej turbodziury czy cecha automatycznej skrzyni biegów.

W dzisiejszych czasach Zorro troszczyłby się nie tylko o ciemiężonych przez złych ludzi biedaków, ale i o środowisko naturalne. Dlatego z pewnością z uznaniem przyjąłby informację o umiarkowanym apetycie na paliwo wykazywanym przez XC60 Polestar. Nam, przy jeździe w trybach Comfort i Sport (jest jeszcze Advanced), komputer pokładowy pokazał średnie zużycie oleju napędowego na poziomie 8,7 litra/100 km.

Volvo XC60 Polestar to jeden z niewielu samochodów, w których nie dostrzegliśmy żadnych poważniejszych wad. Narzekać można jedynie na dość dokuczliwy hałas przenikający do wnętrza kabiny przy szybkiej jeździe. To "sprawka" powietrza, opływającego masywne nadwozie wysokiego auta.

Opisywany model Volvo, w wersji D5 Summum, kosztuje minimmum, przepraszamy: minimum 198 000 zł. Z pakietem Polestar, po doposażeniu do poziomu testowanego egzemplarza, jego cena wzrasta o dodatkowe około 60 tysięcy złotych. Drogo? Hm... Zależy dla kogo...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy