Niemcy upokorzeni? Nie dali rady Brytyjczykom

Chociaż Niemcy są absolutną motoryzacyjną potęgą, nie wszystko zawsze układa się po ich myśli. Porażką zakończyła się np. reaktywacja Maybacha.

Plany były bardzo ambitne, już w 1997 roku na Tokio Motor Show koncern Daimler-Benz zaprezentował pierwszy od czasów II Wojny Światowej pojazd sygnowany logiem Maybacha. Prototyp wywołał sporą sensację, ale większość ekspertów wątpiła, żeby Niemcy zdecydowali się reaktywować markę, która w latach trzydziestych słynęła z budowy ekskluzywnych limuzyn. Projekt uzyskał jednak status priorytetowego - zarząd Daimlera za punkt honoru postawił sobie stworzenie najbardziej luksusowego pojazdu na świecie.

W 2002 roku, na salonie motoryzacyjnym w Nowym Jorku zadebiutowały produkcyjne wersje limuzyn, które zakończyć miała panowanie brytyjskiego Rolls Royce'a. Fanom motoryzacji z całego świata zaprezentowano wówczas maybachy 57 i 62. Oznaczenia modeli wzięły się od długości nadwozi - mniejszy pojazd mierzył dokładnie 5735 mm, większy 6170 mm. Konstrukcja obu pojazdów opierała się w znacznym stopniu o podzespoły mercedesa klasy S typoszeregu W220.

Auto wyznaczać miało nowe standardy w budowie limuzyn - na pokładzie znalazły się m.in. czterostrefowa klimatyzacja, pojedyncze fotele ze specjalną podpórką na nogi i stopy, szlachetne gatunki drewna, lodówka czy specjalny, klimatyzowany schowek mieszczący kryształowe kieliszki do szampana. Do usług każdego klienta firma oddelegowywała również osobistego doradcę, który pomagał odpowiednio skonfigurować auto. Na życzenie zamawiającego personal liasion manager - bo takim właśnie mianem określano doradców Maybacha - mógł stawić się w dowolnym miejscu na świecie z kompletem próbek skóry, drewna, czy odcieni lakieru. Doradca był też odpowiedzialny za serwisowanie samochodu i pełnił rolę hotelowego recepcjonisty, który na życzenie klienta mógł zarezerwować nocleg czy zamówić bilety np. na wyścigi konne.

Reklama

Początkowo wszystko wydawało się iść zgodnie z planem - firma zebrała kilkaset zamówień od szejków, koronowanych głów i biznesmenów. Strategicznego celu - detronizacji Rolls Royce'a - nigdy nie udało się jednak osiągnąć. Chociaż samemu autu nie można było niczego zarzucić, szybko pojawił się problem natury wizerunkowej. Poza Niemcami niewielu ludzi kojarzyło markę Maybach z luksusem. Nie ma się jednak czemu dziwić, bowiem w latach największej popularności firmy (1919-1941) wyprodukowano zaledwie około 2100 samochodów. Na współczesnej popularności odbiła się też w pewnym stopniu późniejsza historia firmy - w latach II Wojny Światowej Maybach słynął niemal wyłącznie z produkcji jednostek napędowych (zresztą niezbyt udanych) dla niemieckich czołgów pantera i tygrys.

Z podobnymi problemami nigdy nie musieli mierzyć się przedstawiciele Rolls Royce'a - ich pojazdy - głównie dzięki przedwojennej potędze kolonialnej Wielkiej Brytanii - kojarzone są z prestiżem i luksusem niemal na całym świecie.

Jakby tego było mało, w 2005 roku, gdy Mercedes-Benz zaprezentował kolejną generację klasy S (typoszereg W221) limuzyny oferowane przez Maybacha stały się przestarzałe. Niestety, malejąca sprzedaż Maybacha, która nigdy nie osiągnęła satysfakcjonującego poziomu sprawiła, że nie było środków na opracowanie następców. W czasie, gdy Rolls Royce rozbudowywał ofertę swoich limuzyn, Maybach znalazł się na równi pochyłej. W ostatnich latach należąca do Daimlera marka wytwarzała między 200 a 300 egzemplarzy rocznie. Dla porównania, tylko w pierwszej połowie minionego roku z fabryki Rolls Royce'a wyjechało ponad 700 limuzyn.

Planów podźwignięcia z recesji było wiele - marka przymierzała się np. do wprowadzenia na rynek auta w wersji coupe. Ostatecznie opracowaniem i produkcją maybacha coupe zajęła się niemiecka firma Xenatec. Pierwotne plany zakładały sprzedaż ok. 100 pojazdów rocznie, ale samochód spotkał się z bardzo chłodnym przyjęciem. Do tej pory nabywców znalazło jedynie 8 sztuk, a Xenatec postawiony został w stan likwidacji. Cóż, klienci decydujący się na tego rodzaju limuzyny przyzwyczajeni są raczej do tego, że nie muszą prowadzić...

W połowie 2010 roku wydawało się, że dni firmy są już policzone. By uciąć dziennikarskie spekulacje zarząd Daimlera poinformował, że w 2012 roku, w oparciu o nową klasę S, powstaną kolejne pojazdy sygnowane logiem Maybacha. Z obecnej perspektywy można już śmiało powiedzieć, że plany sprzed niemal dwóch lat, spaliły na panewce. W nieoficjalnych wypowiedziach przedstawiciele Daimlera potwierdzają, że kolejne próby reanimacji marki nie przyniosły rezultatu i najprawdopodobniej już w przyszłym roku Maybach zostanie odłączony od aparatury podtrzymującej życie...

Fani niemieckiej motoryzacji nie powinni mieć jednak powodów do smutku. Koncern Daimler nie zamierza zrezygnować z oferowania jednych z najbardziej ekskluzywnych limuzyn na świecie. Badania rynku przeprowadzone na zlecenie niemieckiego giganta motoryzacyjnego wskazują bowiem, że marką, która ma ogromny potencjał do konkurowania z produktami Bentleya czy Rolls Royce'a jest Mercedes-Benz. Z tego względu, pustkę powstałą po zakończeniu produkcji samochodów Maybacha wypełnić ma nowa klasa S, której najbardziej ekskluzywna wersja - S600 - otrzyma historyczną nazwę pullman.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy