Najlepsza fucha na świecie!

Zawód dziennikarza motoryzacyjnego to bardzo męczące zajęcie. Żeby być na bieżąco, trzeba cały czas pozostawać na najwyższych obrotach.

W samolotach, pociągach i "za kółkiem" spędza się więcej czasu niż z rodziną, a słowo "dom" definiuje miejsce, w którym aktualnie znajduje się twoja szczoteczka do zębów. W czasie, gdy słodko odliczasz przed monitorem czas, jaki dzieli cię od wyjścia z pracy, my w pocie i znoju zarywamy noce i tułamy się po lotniskach. Ryzykujemy też zdrowiem żywiąc się sushi, krewetkami, zupą z ośmiornicy i wszelkiego rodzaju innymi "wynalazkami" które ukochali sobie szefowie kuchni w ekskluzywnych lokalach na całym świecie...

Ten wstęp to oczywiście prowokacja. Chociaż nie jest to łatwy kawałek chleba, zdajemy sobie sprawę, że za wyjątkiem Roberta Kubicy i szczęściarzy z "Durex official testing squad" mamy najlepszą fuchę pod słońcem. Dlatego właśnie dokładamy wszelkich starań, by wypełniać ją jak należy. O pracy osiem godzin na dobę możemy jedynie pomarzyć. W przeciwieństwie do naszych kolegów z przeróżnych papierowych magazynów, nie mamy możliwości zrobienia czegoś jutro. Internet ma to do siebie, że nigdy nie zasypia - my również.

Reklama

Bez wątpienia, jednym z przyjemniejszych aspektów naszej pracy jest przywilej testowania samochodów. Sądząc po komentarzach - wymaga on jednak szerszego wyjaśnienia...

W komentarzach do naszych tekstów zarzucanie nam czasami stronniczość, a nawet chęć przypodobania się producentom. Spieszymy wyjaśnić, że opinie, jakie zamieszczamy w naszych tekstach są rzecz jasna subiektywne, ale ich głównym celem jest ochrona waszych pieniędzy! Nie chodzi wcale o to, by jakiś "dziennikarzyna" pojeździł sobie kilka dni fajnym samochodem, ale o to byś udając się do salonu wiedział, czego możesz się spodziewać. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że wielu ludzi - również wśród dziennikarzy - zazdrości nam pozycji. Od wielu lat jesteśmy pierwszą motoryzacyjną siłą w polskim internecie i dzięki temu nie musimy "podlizywać" się importerom. Samochody testowe to, po prostu, część naszej pracy.

Wypada też zaznaczyć, że słowo test oznacza u nas - ni mniej, ni więcej - właśnie test. W naszej redakcji pracuje kilka osób, każdy z publikowanych na naszych łamach testów jest zbiorem opinii nas wszystkich.

Z przykrością musimy też zauważyć, że na przestrzeni lat poziom wpisów na forach zrównał się z przysłowiowym "kretem na Żuławach". Zgodnie z zapowiedziami kolejnych rządów internet trafił w końcu pod strzechy, co widać nie tylko w języku, jakiego pewna część czytelników używa do prowadzenia dyskusji, lecz również w ich treści. Niestety wygląda na to, że trud pedagogów uczących nasze pociechy języka polskiego idzie na marne. Rozumienie tekstu nie jest najmocniejszą stroną sporej liczby autorów komentarzy. Wyznawcom teorii spiskowych spieszymy w tym miejscu wyjaśnić, że to nie my zajmujemy się zatwierdzaniem komentarzy. Moderowaniem trudni się osobny dział, którego pracownikom szczerze współczujemy.

Przypominamy, że naszym celem jest tworzenie ciekawego serwisu dla ciekawych ludzi, a nie tłumaczenie pod każdym tekstem wszelkiej maści "fahofcom", "znafcom" czy sfrustrowanym "obiektywnym", dlaczego nasze opinie są takie a nie inne. Dlaczego osiągi podawane przez nas różnią się od tych, jakie spotkać można w katalogach producentów i dlaczego 13 tys. km. w wykonaniu kilku kierowców bez mrugnięcia okiem nazwać można testem długodystansowym.

Zwracamy się więc z gorącą prośbą do wszystkich, którzy przelewają swoje frustracje na Bogu ducha winne forum, by dwa razy zastanowili się, zanim obrażą innych czytelników i dołożą pracy naszym kolegom z działu moderacji. Oni, tak samo, jak wy, mają rodziny i życie prywatne. Uwierzcie, że od czytania bzdurnych komentarzy przez 12 godzin na dobę przyjemniejsza jest nawet grypa żołądkowa!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy