Na tym "czerwonym" można jednak skręcać w lewo...

Zacznijmy od króciutkiego wykładu.

Temat: o co chodzi w prawdziwym dziennikarstwie? Otóż nie o wzbudzanie taniej sensacji, rozsiewanie plotek, ośmieszanie lub mieszanie z błotem nielubianych osób, schlebianie populistom, dostarczanie mało wybrednej rozrywki, załatwianie interesów własnych czy znajomków. Celem prawdziwego, czyli zaangażowanego społecznie dziennikarstwa jest próba takiego wpływania na otoczenie, by wszystkim nam żyło się lepiej, bezpieczniej, mądrzej, dostatniej.

Tym właśnie kierujemy się, krytykując - nie ukrywamy, że niekiedy sięgając po mocne słowa, ironię, ostrze złośliwej satyry - policjantów, strażników miejskich, drogowców, urzędników odpowiedzialnych za rozwiązania komunikacyjne itp. I zdarza się, że nasze dziennikarskie interwencje są skuteczne. Najnowszym przykładem jest sprawa zainicjowana przez jednego z czytelników, który wysłał do Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie pismo z prośbą o wyjaśnienie, jak zgodnie z przepisami powinien postępować kierowca, przejeżdżający przez jedno ze skrzyżowań w tym mieście.

Reklama

"Mam pytanie odnośnie zachowania się na skrzyżowaniu ulic Blich i Dietla w Krakowie. Jadąc ul. Blich od ul. Kopernika kierujący wjeżdża w lewo w ul. Dietla. Zaraz za skrętem znajduje się przejście dla pieszych, a nad jezdnią zawieszone są sygnalizatory S-1. Gdy skręcający samochód zbliża się do sygnalizatorów, nadają one sygnał czerwony, czyli "zakaz wjazdu za sygnalizator" (par 95. ust. 1. pkt 3 rozporządzenia ministrów infrastruktury oraz spraw wewnętrznych i administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych). Czy w takiej sytuacji poprawnym zachowaniem jest zatrzymanie się przed sygnalizatorem (i przejściem dla pieszych) i oczekiwanie na sygnał zielony?"

Jakież było zdziwienie wspomnianego zmotoryzowanego internauty, gdy na swoje pytanie otrzymał aż... dwie odpowiedzi. Obie podpisane przez kompetentnych wydawałoby się funkcjonariuszy drogówki, lecz w zasadzie się wykluczające.

Sierżant sztabowy (a może, zgodnie z obecną modą, sierżantka sztabowa?) Barbara Oskwarek z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Krakowie wyjaśniła, że: "(...) wykonując manewr skrętu w lewo z ul. Blich w ul. Dietla ma Pan obowiązek ustąpić pierwszeństwa pieszym, znajdującym się na oznakowanym przejściu dla pieszych, a następnie może Pan kontynuować jazdę, gdyż umieszczony sygnalizator na ul. Dietla dotyczy kierujących jadących na wprost ul. Dietla.". Innego zdania był mł. insp. Maciej Rymar, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie: "(...) Po skręceniu w lewo na skrzyżowaniu poprawnym zachowaniem jest zatrzymanie się przed przejściem dla pieszych i oczekiwanie na sygnał zielony."

Opisaliśmy tę sprawę, komentując zaistniałe rozbieżności i oto otrzymaliśmy kolejne pismo z WRD KWP. Naczelnik Rymar poinformował nas, że swoją wcześniejszą odpowiedź oparł na Rozporządzeniu Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych (co ciekawe, na ten sam przepis powołała się sierż. szt. Barbara Oskwarek z KMP!). Następnie zaznaczył, że "kierowcy skręcający z prostopadłej ulicy Blich (czy od strony Hali Targowej) w ulicę Grzegórzecką mają możliwość obserwacji sygnalizacji świetlnej umieszczonej nad przejściem dla pieszych. Powoduje to, iż w razie nadawania tam sygnału czerwonego niektórzy z nich zatrzymują się przed sygnalizatorem". Tymczasem "(...) organ zarządzający ruchem umiejscowił przedmiotową sygnalizację jako dodatkową ("sygnalizacja powtarzająca") i dotyczyć ona miała tylko jadących na wprost z ulicy Dietla w ulicę Grzegórzecką". I, jak czytamy dalej, "właśnie takie uwarunkowanie ruchu drogowego we wskazanym miejscu uwzględnił Wydział Ruchu Drogowego KMP w Krakowie w zajętym stanowisku."

Mł. insp. Maciej Rymar przyznał, że "lokalizacja przedmiotowych sygnalizatorów może wprowadzać w błąd uczestników ruchu i powodować również rozbieżności w zakresie wskazania prawidłowej interpretacji zachowania kierowcy w opisanej sytuacji."

I najważniejsze: otóż okazuje się, że pokłosiem naszej publikacji było spotkanie z udziałem przedstawicieli Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie, WRD KMP Kraków, WRD KWP Kraków i sekretarza Wojewódzkiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. "W jego toku uzgodniono m.in., iż ZIKiT dokona zmiany lokalizacji wskazanych sygnalizatorów, tak aby nie były one widoczne dla wyjeżdżających z dróg poprzecznych (ulica Blich, wyjazd od Hali Targowej)". Taka zmiana będzie zresztą zgodna z intencją twórców wyżej wymienionego rozporządzenia, którzy podkreślili w jednym z załączników, iż "należy upewnić się, czy sygnały nadawane przez sygnalizatory dodatkowe za skrzyżowaniem nie będą mylić innych uczestników ruchu, dla których nie są one przeznaczone".

Ktoś powie: czy jest się nad czym rozwodzić? Przecież to tylko jedno skrzyżowanie w jednym z miast. Owszem, jednak, po pierwsze - kropla drąży skałę, a po drugie, być może opisana historia podziała inspirująco, zachęcając do myślenia i działania innych czytelników, policjantów, urzędników...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy