Koniec z głośnym, niemieckim dieslem!

W naszej redakcji pojawił się niedawno mitsubishi outlander. Mieliśmy okazję dobrze poznać tego SUV'a podczas testu długodystansowego. Dlaczego zatem nasz stary znajomy ponownie zawitał na redakcyjny parking?

Auto, które wcześniej testowaliśmy, wyposażone było w 2-litrowego diesla o mocy 140 KM, który całkiem sprawnie radził sobie z napędzaniem ciężkiego outlandera, nie zużywając przy tym ogromnych ilości paliwa. Problem w tym, że była to jednostka pochodząca od Volkswagena, zasilana jeszcze pompowtryskiwaczami. Rezultatem tego była głośna praca, bez względu na prędkość obrotową (outlander nie ma zbyt dobrego wyciszenia), a także nierównomierny, gwałtowny przyrost mocy. Nic dziwnego, że Mitsubishi postanowiło zastąpić tę, niezbyt nową już konstrukcję, własnym silnikiem.

Reklama

Serce ciche i mocniejsze

Nowego diesla, o pojemności 2,2 l, wyposażono w aluminiowy blok i zmienne fazy rozrządu - podobnie, jak w przypadku wcześniej zaprezentowanego silnika 1,8 l 150 KM. Topowa - najmocniejsza w gamie outlandera - jednostka rozwija 177 KM oraz 380 Nm momentu obrotowego, dostępnego w przedziale 2000-3000 obr./min. Co ważne, przyrost mocy, choć zauważalny, jest znacznie łagodniejszy, niż w poprzedniku. Ponadto silnik cechuje się znacznie większą elastycznością - 2-litrówka potrafiła zgasnąć, jeśli podczas powolnego toczenia się auta wrzuciliśmy drugi bieg. Nowa jednostka bez problemu radzi sobie nawet z ruszenie z tego przełożenia. Jest też zauważalnie cichsza, co docenią przede wszystkim kierowcy pokonujący duże dystanse. Charakterystyczny odgłos pracy jednostki wysokoprężnej wciąż jest obecny, ale najczęściej zagłusza go, o wiele przyjemniejszy dla ucha, wizg turbiny.

Bardzo pozytywne, subiektywne wrażenia z jazdy znajdują potwierdzenie w danych technicznych. Poprzedni silnik potrzebował na rozpędzenie outlandera do "setki" 12,3 s, nowy zaledwie 9,8 s. Mitsubishi obiecuje także niższe o 0,5 l spalanie w ruchu miejskim (8,1 l/100 km), które, przy delikatnym obchodzeniem się z gazem, jest osiągalne, ale najpewniej spalimy około 1 litr więcej.

Wraz z nowym silnikiem otrzymaliśmy lepszą skrzynię biegów - w poprzedniku działała niezbyt precyzyjnie i dość topornie, teraz zaś nie powstydziłaby się jej niejedna osobówka.

Mitsubishi wyeliminowało tym samym dwie z kilku wad, jakie wcześniej wytykaliśmy outlanderowi. Pozostały twarde jak skała plastiki pokrywające deskę rozdzielczą, nieczytelny wyświetlacz radia, kierownica regulowana jedynie w pionie, niefortunnie umieszczony przycisk obsługujący komputer pokładowy i podgrzewanie foteli, którego wielu kierowców pewnie nigdy nie znajdzie.

Rozsądny wybór

Na tym jednak musimy zakończyć narzekanie, bo outlander to kawał świetnego, rodzinnego samochodu. Zarówno w pierwszym, jak i w drugim rzędzie siedzeń, znajdziemy mnóstwo miejsca, a dodatkowo tylna kanapa przesuwana jest wzdłużnie i ma regulowany kąt pochylenia oparcia. Bagażnik trudno określić inaczej niż przepastny (541 l.), a dodatkowo w jego podłodze kryje się 2-osobowa ławeczka, na której swobodnie zmieści się dwójka dzieci, lub, na krótki dystans, dorosłych osób. Większość z podróżujących z pewnością doceni bardzo komfortowe zawieszenie i wygodne, niemęczące podczas dłuższych podróży, fotele (oczywiście nie dotyczy to trzeciego rzędu). Dynamicznie usposobieni kierowcy mogą nieco narzekać na zbyt mocno wspomagany układ kierowniczy i wychylanie się nadwozia w szybko pokonywanych zakrętach, ale przecież mówimy tu o aucie rodzinnym, a nie sportowym.

Podczas wypadów za miasto z pewnością docenimy też prześwit wynoszący 178 mm oraz dołączany napęd na tylną oś (z możliwością blokady w proporcji 50:50). W zupełności wystarcza to do bezstresowego pokonywania leśnych duktów, nawet zaraz po opadach deszczu, a także do wypraw w góry. Pseudoterenowe cechy outlandera docenimy też podczas codziennej eksploatacji po polskich drogach - dzięki sporemu prześwitowi niestraszne są wysokie krawężniki i drogi w trakcie przebudowy, zaś dołączany napęd na tylną oś przyda się z pewnością zimą.

Zamiana silnika Volkswagena na własną konstrukcję z pewnością wyszła SUVowi Mitsubishi na dobre, ale, niestety, musiała również odbić się na cenie. Najtańszy outlander z tym silnikiem kosztuje 126 tys. zł, zaś testowana wersja Instyle, wyposażona w skórzaną tapicerkę, biksenony, elektrycznie sterowany fotel kierowcy, 18" alufelgi i rewelacyjne nagłośnienie Rockford Fosgate, to wydatek 149 tys. zł. Cena wciąż całkiem niezła na tle konkurentów, ale aż o 20 tys. zł wyższa od wersji z 2-litrowym dieslem. Jeśli jednak komuś ona nie przeszkadza, a szuka praktycznego, rodzinnego SUVa, to jest to jedna z najciekawszych propozycji na rynku.

Michał Domański

Oceń swoje auto. Wystarczy wybrać markę... Kliknij TUTAJ.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mitsubishi Outlander
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy