Koniec problemów z odpalaniem. Nowy "starter" jak komórka!

Od kiedy telefony komórkowe stały się mobilnymi centrami rozrywki coraz popularniejsze stają się przenośne "banki energii" czyli - prościej mówiąc - zapasowe, "awaryjne" baterie.

Niewielkie, ładowane przez port USB z komputera, urządzenia są w stanie przywrócić sprawność naszej komórce symulując działanie ładowarki.

Od prądu uzależnieni są jednak nie tylko właściciele smartfonów czy laptopów. Energia elektryczna jest też niezbędna do uruchomienia każdego współczesnego pojazdu.

Zainspirowani działaniem "komórkowych banków energii" inżynierowie z amerykańskiej firmy Junopower postanowili zbudować urządzenie, które - oprócz zasilania telefonów czy komputerów - mogłoby również "pożyczać" prąd rozładowanym, samochodowym akumulatorom. Efekty ich pracy śmiało uznać można za rewelacyjne.

Na amerykański rynek wchodzi właśnie urządzenie o nazwie Jumpr. To elegancki - wzorowany na smartfonach - bank energii przeznaczony również dla posiadaczy samochodów. Awaryjny akumulator ma zaledwie 139x75x14 mm. Wymiarami wpisuje się więc w świat telefonów komórkowych. Mimo tego, zamontowane w nim bateria litowo-polimerowa ma pojemności 6000 mAh.

Reklama

Urządzenie - podobnie jak zwykłe banki pamięci - ładuje się przy pomocy standardowego złącza USB lub - prądem o napięciu 12 Volt - podłączając je do samochodowej zapalniczki. W zależności od potrzeb Jumpr ładować może laptopy i telefony prądem o napięciu 5V i natężeniu 2,1 A lub - zapewnić rozruch większości samochodowych akumulatorów!

W przypadku podłączenia go - nawet do zupełnie rozładowanego akumulatora samochodowego - urządzenie zapewnia napięcie około 12,5 V i prąd rozruchowy o natężeniu od 150 do 350A. To wystarczy, by uruchomić większość jednostek napędowych o czterech i sześciu cylindrach. W wielu przypadkach, pozwoli również przywrócić do życia benzynowe V8!

Na rynku jest wprawdzie wiele akumulatorowych prostowników z funkcją odpalania pojazdów, ale ich wspólną cechą są duże rozmiary, ogromna masa i wysoka cena. Jumpr nie naładuje wprawdzie w 100 proc. rozładowanego akumulatora, ale - dzięki wadze niespełna 200 gramów - można miesiącami przechowywać go np. w schowku i skorzystać z niego, gdy zajdzie taka potrzeba. Producent zapewnia, że żywotność urządzenia przekracza 500 cykli jego ładowania

Ogromną zaletą Jumpr'a jest również jego cena. Na amerykańskim rynku za urządzenie (z zestawem okablowania) zapłacić trzeba niespełna 70 dolarów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy