Komenda Główna Policji wyjaśnia: "Decyzja funkcjonariusza mogła być błędna"

W czasach słusznie minionych (choć przez niektórych mimo wszystko wspominanych z sentymentem) obywatel do policjanta, wówczas zwanego milicjantem, zwracał się per "panie władzo". Wiele się zmieniło, ale ten sposób myślenia o przedstawicielach służb porządkowych wciąż pokutuje.

"Punkt pierwszy - policjant ma zawsze rację. Punkt drugi - co robić gdy nie ma? Patrz punkt pierwszy".

Po raz kolejny, tym razem na własnym przykładzie, przekonaliśmy się, że wcale tak być nie musi i są sytuacje, gdy warto konsekwentnie walczyć o swoje.

Jakiś czas temu, testując w Krakowie Mercedesa C63 AMG Black Series, zostaliśmy zatrzymani przez policyjny radiowóz . Jego załoga - funkcjonariusze nie drogówki, lecz prewencji - stwierdzili, że popełniliśmy wykroczenie, wyprzedzając inny pojazd na przejściu dla pieszych.

Mandat w wysokości 200 zł przyjęliśmy, ale po pewnym czasie doszliśmy do wniosku, że i zarzuty, i kara były niesłuszne. Otóż ruchem na wspomnianym przejściu sterowała działająca sygnalizacja świetlna. A artykuł 26, ustęp 3, pkt 1 prawa o ruchu drogowym wyraźnie stanowi, że zabrania się wyprzedzania pojazdu na przejściu dla pieszych i bezpośrednio przed nim, z wyjątkiem przejścia, na którym ruchu jest kierowany!

Reklama

Odwołaliśmy się do sądu, składając wniosek o uchylenie mandatu. Zgodnie z art. 101, paragraf 1 kodeksu wykroczeń, można to uczynić, w ciągu 7 dni od wystawienia mandatu, jeżeli jesteśmy przekonani, że grzywnę nałożono za czyn nie będący wykroczeniem. Sąd rozpatruje wówczas tę i tylko jedną kwestię. W tym przypadku przyznał nam rację, anulując mandat!

Poprosiliśmy o ustosunkowanie się do tego zdarzenia przedstawiciela komendanta głównego policji. W odpowiedzi, podpisanej przez st. asp. Piotr Lubaszkę, specjalistę WZP Biura Prewencji KGP, czytamy, że "dysponując jedynie przedstawionymi w nim (tzn. w naszym materiale - przyp. red.) informacjami, nie można w sposób rzetelny i obiektywny dokonać oceny zachowania interweniującego funkcjonariusza Policji służby prewencyjnej. Próbując jednak dokonać analizy na bazie szczątkowych informacji, można dojść do wniosku, że decyzja policjanta mogła być błędna i faktycznie wynikać z niewłaściwej oceny sytuacji na drodze lub niewłaściwej interpretacji przepisu prawa."

"Ewentualnie byłbym skłonny przypuszczać, że niewykluczone, iż zaistniało pewne prawdopodobieństwo popełnienia przez nas błędu..." - styl charakterystyczny dla podobnych pism policji, ale przecież nie liczyliśmy na solenną samokrytykę. Dobre zatem i to.

Dalej dowiadujemy się oczywiście, że policja usilnie dąży do "wyeliminowania podobnych sytuacji", "kładzie szczególny nacisk na stałe podnoszenie wiedzy wśród policjantów z zakresu prawa". Bardzo słusznie. Powtarzamy jednak nasze pytanie czy policjanci prewencji powinni mieć prawo do wystawiania mandatów za wykroczenia w ruchu drogowym, skoro nie znają stosownych przepisów? Może uprawnienia takie powinna mieć tylko drogówka?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy