Jak do Murmańska, to trzeba jechać w prawo

Po nocy spędzonej w niezwykłych, całkowicie przeszklonych bungalowach w kształcie igloo pojechaliśmy do oddalonej o kilka kilometrów miejscowości Saariselka.

Mieści się tam Action Park - fantastyczny ośrodek, w którym w ekstremalnie trudnych warunkach odbywają się zimowe testy nowych modeli samochodów i treningi kierowców.

My w ponad 20-stopniowym mrozie i gęstej mgle jeździliśmy po czymś w rodzaju ronda - tyle, że o nawierzchni z czystego lodu (vw amarokiem i vw passatem alltrack); próbowaliśmy swoich sił w slalomie na takim samym podłożu (vw touaregiem i vw golfem R); sprawdzaliśmy funkcjonowanie systemu ESP w sytuacji, gdy na - skrajnie w tym wypadku - śliskiej jezdni będziemy usiłowali ominąć przeszkodę, która nagle pojawi się przed rozpędzonym samochodem (vw multivanem i vw tiguanem). Przekonaliśmy się, jak ważne jest wciśnięcie z całej siły pedału hamulca i wykonywanie właściwych ruchów kierownicą. Były też przejazdy slalomu na czas i zabawy na lodowym torze kartingowym. Wypada tylko żałować, że, również ze względów klimatycznych, trudno marzyć o stworzeniu podobnego centrum treningowego w Polsce.

Dochodziła godzina 14, a zatem zaczynało już mocno zmierzchać, gdy opuściliśmy Saariselkę, kierując się na północ. Podobnie jak poprzedniego dnia, multivanem panamericaną. Po prostu zdążyliśmy już polubić ten samochód...

W mieście Ivalo nie odmówiliśmy sobie sfotografowania egzotycznego drogowskazu - kto chciałby jechać do Murmańska, powinien skręcić w prawo. Nawiasem mówiąc, obecność Rosjan jest w Finlandii dostrzegalna, choćby w postaci rosyjskojęzycznych napisów i gazetek reklamowych. Wygląda na to, że przybysze ze Wschodu są tu dzisiaj mile widzianymi gośćmi. W przeszłości, jak wiadomo, bywało inaczej...

Reklama

Chwaliliśmy już miejscową infrastrukturę drogową. Jak zauważyliśmy, drogi za kręgiem polarnym utrzymywane są zimą w trzech standardach: ubity śnieg, lód z wyfrezowanymi rowkami, dla poprawienia przyczepności, oraz lód stanie dziewiczym. Żadnego posypywania piaskiem, żadnego polewania chemikaliami. W Polsce w takich warunkach ruch byłby sparaliżowany, tutaj odbywa się normalnie.

Poruszamy się w konwoju, porozumiewając się krótkofalówkami. To niezwykłe, usłyszeć w radiu ostrzeżenie: "Uwaga, po prawej stado reniferów" albo: "Ostrożnie, z przeciwka jedzie ciężarówka".

Paradoksalnie, im dalej na północ, tym wyższa temperatura. Gdy przekraczamy granicę z Norwegią, termometr w multivanie wskazuje -10 st. C. W mieście Lakselv, gdzie nocujemy, jest już tylko minus sześć. Mieście, to zresztą zbyt dużo powiedziane. Ot, dwie ulice na krzyż, za to aż trzy stacje paliw. Litr benzyny 95 kosztuje 15 norweskich koron, czyli równowartość, bagatela, 8,40 zł, litr oleju napędowego 14,20 NOK, a więc 7,95 zł. Zresztą w północnej Finlandii też było bardzo drogo.

Jutro zamierzamy dotrzeć do celu naszej zimowej eskapady - przylądka Nordkapp.

Aha, kolega z Warszawy, który przedwczoraj złamał nogę, jest już po operacji, czuje się lepiej i wkrótce wróci do kraju.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy