Hołek odrabia straty. Dąbrowski bez kary!

W Atarze, stolicy Adraru, organizatorzy zaplanowali dzień odpoczynku dla uczestników Rajdu Dakar 2005. Po wielu dramatycznych wydarzeniach tegorocznej imprezy i morderczych etapach, to chwila wytchnienia dla polskiego zespołu Orlen Team.

W stawce tegorocznego Dakaru startuje już tylko połowa z uczestników, którzy rozpoczęli swoją przygodę z rajdem na starcie w Barcelonie. Z każdym dniem ich liczba maleje. Na afrykańskich bezdrożach dzielnie walczą Polacy: Jacek Czachor, Marek Dąbrowski i debiutujący w morderczym maratonie Krzysztof Hołowczyc.

Przed nimi kolejne 4 tys. km. pustynnych bezdroży, walka o przetrwanie i jak najlepsze pozycje w najtrudniejszym rajdzie świata. Rajdowa karawana już wkrótce zawita do Czarnej Afryki, by poprzez Mali dotrzeć do Senagalu i upragnionej mety w Dakarze.

Mimo dnia przerwy to nie koniec przygód polskiego zespołu. Dopiero wczoraj wieczorem sędziowie poinformowali o nałożeniu kar czasowych dla motocyklistów za przewinienia na etapach: 5, 6. i 7. Wśród 27. ukaranych zawodników znalazł się niestety, także motocyklista Orlen Team Marek Dąbrowski, który na 5. etapie z Agadiru do Smary zgubił GPS. Za to „przewinienie” Polakowi doliczono 15. minut kary do łącznego rezultatu. Dąbrowski zaraz po przyjeździe na metę w Smarze natychmiast poinformował o zgubieniu urządzenia GPS, którego mocowanie do motocykla pękło na wyboistej drodze. Dopiero dzisiaj sędziowie poinformowali o niekorzystnej dla Dąbrowskiego interpretacji tego zdarzenia. „Czuję się rozczarowny, 15. minut kary to naprawdę sporo. Tym bardziej, że przyczyną była awaria mocowania , a nie moje celowe działanie. Cały czas spotykają mnie jakieś przygody. Ale, cóż taki właśnie jest Dakar. Rajd się jeszcze nie skończył. To dopiero półmetek, będę walczył dalej o jak najlepsze pozycje. Takie zdarzenie, mobilizują mnie jeszcze bardziej.” – powiedział Marek Dąbrowski.

Reklama

Ta przygoda polskiego motocyklisty zakończyła się jednak szczęśliwie. Ostatecznie zespół sędziów sportowych jeszcze raz przeanalizował zdarzenie związane ze zgubieniem GPSu na odcinku specjalnym z Agadiru do Smary. Sędziowie przejrzeli wcześniejsze zapisy z przejazdów reprezentanta Orlen Team, które wykazały idealną zgodność z wyznaczonymi trasami. W związku z powyższym uznali, iż nie było zamiarem zawodnika wprowadzenie kogokolwiek w błąd i kara została anulowana.

Aż 21. motocyklistów ukarano za zjechanie z tzw., korytarza wyznaczonego przez GPS. Wśród ukaranych znalazł się miedzy innymi Fabrizio Meoni, który po otrzymaniu 10. minut kary stracił pozycje lidera. Jean Brucy został z kolei przyłapany na jeździe bez kasku, co „zaowocowało” 10. minutową karą. Dwóch motocyklistów przekroczyło dozwolone prędkości przy przejazdach przez wioski. Andy Caldecott „zainkasował” w ten sposób dodatkowe 17. minut.

„Jestem wściekły. Nawigacja już się nie liczy. Z powodu zasady „korytarza” (między punktami GPS), nawet najgorsi piloci mają gwarancję utrzymania się na właściwej drodze: za każdym razem, gdy ktoś wyjedzie poza obszar wąskiego korytarza, system pokazuje, jak należy wrócić na trasę. Nie jestem z tego zadowolony, bo nawigacja jest moim mocnym punktem.”- komentował zajście Fabrizio Meoni.

Debiutująca w Dakarze załoga Hołowczyc i Fortin miał na trasie 9. etapu z Tidjikja do Atar kolejną awarię samochodu, ale na szczęście udało się ją usunąć, gdy dojechała do nich ciężarówka Ralliartu zgłoszona do rajdu, a faktycznie będąca samochodem serwisowym.

„Po przygodach na morderczym 7. etapie z Zouerat do Tichit wyruszyliśmy na szlak do Ataru pełni optymizmu. Od początku jechało nam się bardzo dobrze, ale niestety po kilkudziesięciu kilometrach poczułem zapach palącego się oleju i musieliśmy się zatrzymać. Okazało się, że po kilkunastu „hopkach” pękł przewód chłodnicy skrzyni biegów. Ta ostatnia znajduje się na dachu i biegną do niej metalowe przewody. Jeden z nich nie wytrzymał. Nie mieliśmy możliwości usunięcia awarii bez pomocy z zewnątrz, ale na szczęście dość szybko nadjechała nasza serwisowa ciężarówka Ralliartu i dzięki temu mogliśmy wymienić uszkodzony przewód. Dalej poszło nam bardzo dobrze. Nie popełniliśmy żadnych błędów nawigacyjnych, nie zakopaliśmy się ani razu na wydmach i gdyby nie pechowa awaria to czas byłby o około pół godziny lepszy. Już chyba wiem na czym polega magia Dakaru. Ten rajd jest niepowtarzalny, chociaż daje w kość jak żaden inny. I dlatego zrobię wszystko, aby dojechać na mety.” – powiedział w Atarze Krzysztof Hołowczyc.

Ostatecznie na trasie 9. próby sportowej z Tidjikja do Ataru liczącej łącznie 399 km, w tym 261 km. Odcinka specjalnego Hołowczyc i Fortin zostali sklasyfikowani na 32. miejscu. W klasyfikacji generalnej Rajdu Dakar zajmują 81. pozycję. Prowadzi francuski kierowca Stephane Peterhansel (Mitsubishi) .

Porozmawiaj na Forum.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: sędziowie | Dakar | Orlen | team | hołowczyc | GPS | kara | hołek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy