Hakkinen na krawędzi

Formuła 1 na dobre opuściła już w tym sezonie Europę. Teraz wyścigi dostarczają emocji kibicom na drugiej półkuli. Tym razem "wielki cyrk" udaje się do Japonii, gdzie na osławionym już torze Suzuka rozegrana zostanie przedostatnia eliminacja tegorocznych zmagań. Grand Prix Japonii znane jest z zaciętej rywalizacji, wysokich prędkości, technicznych zakrętów, a także, dzięki swojej lokalizacji w końcówce kalendarza, z decydujących o mistrzostwie rozstrzygnięć.

Formuła 1 na dobre opuściła już w tym sezonie Europę. Teraz wyścigi dostarczają emocji kibicom na drugiej półkuli. Tym razem "wielki cyrk" udaje się do Japonii, gdzie na osławionym już torze Suzuka rozegrana zostanie przedostatnia eliminacja tegorocznych zmagań. Grand Prix Japonii znane jest z zaciętej rywalizacji, wysokich prędkości, technicznych zakrętów, a także, dzięki swojej lokalizacji w końcówce kalendarza, z decydujących o mistrzostwie rozstrzygnięć.

Tak może być i w tym roku, gdyż walka o mistrzostwo kierowców i konstruktorów jest coraz bliżej finału. W lepszej sytuacji znajduje się Michael Schumacher, który za wszelką cenę pragnie zdobyć tytuł dla siebie i dla Ferrari. Włoski team już od 21 lat nie osiągnął tego sukcesu. Drugim kandydatem do mistrzostwa jest Mika Hakkinen, traci on jednak osiem punktów do Schumachera i musi dać z siebie wszystko, jeśli chce zwyciężyć. Fin również ma wielką motywacje do zdobycia w tym roku mistrzostwa świata. Jeśli mu się to uda, będzie drugim, obok słynnego Juana Manuela Fangio, kierowcą, który zdobył trzy tytuły z rzędu. Nikomu innemu to się nie udało.

Reklama

W Japonii może jednak dojść tylko do jednego rozstrzygnięcia - zwycięzcami mogą okazać się jedynie Schumacher i Ferrari. Jeżeli Hakkinen i zespół McLarena marzą o przedłużeniu swoich szans do ostatniej eliminacji - GP Malezji na torze w Sepang, muszą w Japonii zwyciężyć. Czy im się to uda? To pytanie jest bardzo trudne. Z poprzednich lat wiemy, że Fin nie dysponuje najmocniejszą psychiką wśród kierowców. W ubiegłym sezonie z trudem otrząsnął się z dołka, wywołanego serią niepowodzeń. W tym sezonie Hakkinen prezentuje się pewniej, jednak usterki samochodu, takie, jak ostatnia w GP USA, potrafią wyprowadzić z równowagi nawet największego twardziela. Jeżeli Fin wytrzyma, i wytrzyma również jego bolid, to będzie to duże osiągnięcie. Jednak jazda na krawędzi może okazać się szalenie niebezpieczna.

Sytuację Hakkinena bardzo pogarsza świetnie ostatnio dysponowany Schumacher. Niemiec jeździ pewnie, nie popełnia błędów i dysponuje samochodem, o którym większość kierowców może tylko pomarzyć. - Takim samochodem mogę wygrywać wszędzie - komplementował swój bolid Schumacher po zwycięstwie w Stanach Zjednoczonych. Ten sukces jest dowodem na to, że wszystkie mechanizmy we włoskim zespole pracują perfekcyjnie. To właśnie pozwoliło czerwonym bolidom na zajęcie dwóch pierwszych miejsc na słynnym amerykańskim torze Indianapolis.

Z tą świadomością Hakkinenowi będzie bardzo ciężko sprostać oczekiwaniom swoich fanów. Jednak, zarówno szef McLarena, Ron Dennis, jak i były kierowca Ferrari, Eddie Irvine podkreślają, że kiedy Fin jest pod presją, to nie popełnia żadnych błędów. - Sądzę, że Mika jeździłby dużo lepiej, gdyby Michael był w pobliżu przez cały sezon - stwierdził Irvine po zeszłorocznym zwycięstwie Fina podczas GP Japonii na torze Suzuka, kiedy podwójny atak Ferrari wywierał ogromną presję na kierowcę McLarena. Prowadząc od startu do mety, Hakkinen zupełnie zdominował zeszłoroczną eliminację zamykającą sezon 1999, co dało mu drugi tytuł mistrza świata.

W tym roku Suzuka jest przedostatnim, a nie ostatnim torem kalendarza Formuły 1. Jednak parametry i właściwości toru pozostały bez zmian. Trasa, w kształcie "ósemki" liczy 5,864 km długości, a kierowcy, podczas wyścigu, będą musieli pokonać ją 53 razy.

- Strach przed utratą mistrzostwa świata jest dużo gorszy niż nadzieja do zdobycia upragnionego tytułu. Budzisz się w środku nocy, czasem w ogóle nie możesz spać i niecierpliwie czekasz, aż wszystko się wreszcie skończy - wspomina trzykrotny mistrz świata Formuły 1, Jackie Stewart.

Ewentualne zwycięstwo Hakkinena na Suzuce, przywróci nadzieję w obozie McLarena, ale zwiększy ilość nieprzespanych nocy Schumachera w oczekiwaniu na finał w Malezji! Ale czy mu się to uda? Odpowiedź uzyskamy, oglądając wyścig w niedzielę 8 października o 6.00 rano polskiego czasu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wyścigi | Grand Prix | suzuka | hakkinen | Na krawędzi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy