Fenomenalny dzień polskich kierowców na Dakarze

Polacy nie boją się wysokości i świetnie sobie z nią radzą. Na trzecim etapie Rajdu Dakar motocykliści i quadowcy wyjechali na 4300, a kierowcy na 3000 m n.p.m.

I choć inni zawodnicy mieli w tych warunkach spore problemy, kierowcy Poland National Team spisali się na medal! Rafał Sonik wygrał rywalizację w swojej klasie i objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Krzysztof Hołowczyc dotarł do mety z drugim czasem i w "generalce" przesunął się na 8. lokatę, ale co najważniejsze zaczął odrabiać straty.

Z powodu trudnych warunków pogodowych, jakie w ostatnich dniach panowały na trasie z San Rafel do San Juan organizatorzy zdecydowali się skrócić odcinek specjalny. Motocykliści i quadowcy zamiast 373 pokonali 243 km, podczas gdy dystans kierowców został skrócony do 222 km.

Reklama

Fenomenalnie na tej trasie spisał się Rafał Sonik, który z czasem 4:58.00 okazał się najszybszym kierowcą w stawce quadów, ale nie uniknął przygód. - Dziś był bardzo trudny nawigacyjnie odcinek i kilka razy się zgubiłem. Zepsuł mi się też metromierz, ale to co najważniejsze stało się w końcówce etapu. Przestała mi działać pompa paliwa, odpowiadająca za transport benzyny między bakami. Kiedy dojechałem do końca oesu właśnie wyparowała ostatni kropla. Zgasł silnik i już przetoczyłem się przez linię mety. Gdyby etap był kilometr dłuższy, pchałbym quad. Dobrze, że nie sprawdzałem poziomu paliwa w trakcie jazdy, bo pewnie już w połowie trasy padłbym na zawał - śmiał się kapitan Poland National Team, który został liderem klasyfikacji generalnej. Z powodu wypadku, z rywalizacji wycofał się najpoważniejszy konkurent krakowianina w walce o zwycięstwo, Argentyńczyk Marcos Patronelli.

Fenomenalnie na trasie poradził sobie Krzysztof Hołowczyc, który wykorzystał słabszy dzień takich tuzów, jak Stephane Peterhansel, czy Nasser Al-Attiyah i odrobił cenne minuty dojeżdżając na metę na drugiej pozycji. Szybszy o minutę był tylko Nani Roma, który objął dzięki temu prowadzenie w klasyfikacji generalnej. - Po wczorajszym niepowodzeniu chcieliśmy z Konstantinem pojechać czysto i szybko. W żadnym razie nie chcieliśmy odrabiać strat za wszelką cenę. Taka taktyka doskonale się sprawdziła i chyba stąd tak dobry wynik. Zaliczyliśmy bardzo czysty przejazd, nie złapaliśmy żadnego kapcia, a nasze Mini spisywało się świetnie - powiedział Hołek na mecie w San Luis.

Fenomenalnie spisał się również najmłodszy z Polaków, Martin Kaczmarski. Prowadzący Mini All4 Racing debiutant z etapu na etap nabiera tempa i wtorkowy, górski odcinek zakończył na doskonałej 12. pozycji. - Wynik Martina wprawił mnie w osłupienie. Jak na tak młodego debiutanta rezultat jest naprawdę niewiarygodny - komentował wynik młodszego kolegi Hołowczyc.

Miejsca za pierwszą "dwudziestką" zajęli Marek Dąbrowski z Jackiem Czachorem (22) i Adam Małysz z Rafałem Martonem (25). Piotr Beaupre z Jackiem Lisickim po trudnym, drugim etapie, tym razem pojechali solidnie, kończąc rywalizację, jako 30. załoga.

Do udanych wtorkowy etap może również zaliczyć Jakub Przygoński, który na finisz wpadł jako 9. motocyklista i również 9. lokatę zajmuje aktualnie w klasyfikacji generalnej.

Trzeci etap jest pierwszą częścią rajdowego maratonu, co oznacza, że kierowcy nie mają dziś możliwości skorzystania ze swojego serwisu. Pojazdy zostały zamknięte na noc w parku maszyn i podstawowych napraw będzie można dokonać dopiero w środę na mecie w Chilecito.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy