Dziwny pożar - dzieci w szpitalu

Stan zdrowia dwóch braci w wieku dwóch i czterech lat poparzonych w pożarze samochodu w Skierniewicach jest bardzo ciężki, ale stabilny - poinformował w czwartek wieczorem ordynator oddziału intensywnej terapii szpitala przy ul. Spornej w Łodzi prof. Andrzej Piotrowski.

Stan zdrowia dwóch braci w wieku dwóch i czterech lat poparzonych w  pożarze samochodu w Skierniewicach jest bardzo ciężki, ale stabilny - poinformował w  czwartek wieczorem ordynator oddziału intensywnej terapii szpitala przy ul. Spornej w  Łodzi prof. Andrzej  Piotrowski.

"Dzieci mają poparzenia górnych dróg oddechowych - nosogardła, krtani i niestety też chyba płuc oraz oparzenia twarzy. Ich stan jest bardzo ciężki, ale nie jest dramatycznie zły. Jest stabilny z tendencją do niewielkiej poprawy" - powiedział prof. Piotrowski. Chłopcy przebywają na oddziale intensywnej terapii, są zaintubowani, podłączeni do respiratorów. Podawane są im leki uspokajające i przeciwbólowe.

Według lekarzy, chłopców czeka długie leczenie. "Zagrożenie życia jest, ale wszystko przemawia za tym, że z tego wyjdą. Leczenie może być jednak skomplikowane i mogą mieć np. poważne blizny" - dodał prof. Piotrowski.

Reklama

Do zdarzenia doszło przed południem w rejonie Szkoły Podstawowej przy ulicy Konopnickiej w Skierniewicach. 25-letnia kobieta, która przyjechała odebrać ze szkoły córkę, pozostawiła w aucie dwóch synów w wieku dwóch i czterech lat. "Kiedy wróciła, zobaczyła zadymiony wewnątrz samochód. Otworzyła auto z pomocą przechodniów i zaalarmowała policją. Wezwano także służby medyczne i straż pożarną" - relacjonował Grzegorz Wawryszuk z łódzkiej policji.

Nieprzytomnych chłopców z objawami zaczadzenia i poparzeniami, przetransportowały do łódzkiego szpitala przy ul. Spornej śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ich matka jest w szoku i także trafiła do szpitala; według policji nie wiadomo, kiedy będzie możliwe jej przesłuchanie. Na razie nie wiadomo, co spowodowało pożar, który - według strażaków - wybuchł na tylnej kanapie auta za fotelem kierowcy.

Policja nie wyklucza, że mogło to być zaprószenie ognia np. od pozostawionego w aucie niedopałka papierosa.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: matka | prof | pożar | dzieci
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy