Dziś uważajcie na drogach!

Meterolodzy ostrzegają przed silnym wiatrem, osiągającym 80 km/h, a w Tatrach i Sudetach - nawet 100-150 km/godz. Silnie ma wiać zwłaszcza na zachodzie i północy kraju. Na Bałtyku - sztorm.

W poniedziałek, według IMiGW, w kraju wiatr ma być umiarkowany i dość silny, porywisty, w porywach do 70-80 km/h, południowo-zachodni i zachodni. Nad morzem wiatr silny i bardzo silny w porywach do 90 km/h, południowo-zachodni i zachodni.

Meteorolodzy ostrzegają przed skutkami zjawiska - uszkodzeniami budynków i dachów, szkodami w drzewostanie oraz możliwością występowania utrudnień komunikacyjnych. "Należy zachować ostrożność, nie stawać pod drzewami, unikać stawiania pod nimi pojazdów" - podkreśla dyżurny Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.

Reklama

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad prosi kierowców o zachowanie ostrożności i dostosowanie prędkości do warunków na drodze. Obok podmuchów wiatru, podróż mogą utrudniać opady deszczu i deszczu ze śniegiem.

Wiatr w Polsce to efekt szalejącego nad Europą orkanu Xyntia, który zabił już kilkadziesiąt osób.

Nawałnica wyrządziła w niedzielę ogromne szkody w kilku zachodnioniemieckich krajach związkowych. Zginęło co najmniej czterech ludzi. W wielu miejscach prędkość wiatru dochodziła do 120 km/h, a w porywach przekraczała 160 km/h.

W południowo-zachodnich i zachodnich Niemczech Xynthia, określana przez tamtejszych meteorologów jako orkan, sparaliżowała komunikację kolejową. Wichura łamała drzewa i zrywała dachy z domów. Na lotnisku we Frankfurcie nad Menem odwołano 240 lotów. Przez pewien czas zamknięty był tam główny dworzec kolejowy oraz dworzec przy lotnisku.

Ofiary śmiertelne to kierowca, którego samochód przygniotło złamane drzewo, mężczyzna, który mimo ostrzeżeń meteorologów wybrał się na wędrówkę, kobieta, która uprawiała jogging oraz kobieta, która zginęła w wypadku drogowym podczas nawałnicy.

Mieszkańcom zagrożonych regionów zachodnich Niemiec doradzano, by nie wyruszali w drogę samochodami, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Służba meteorologiczna przestrzegała przed wchodzeniem do lasu, ponieważ wichury mogą łamać gałęzie, a nawet wyrywać drzewa z korzeniami.

Peter Hartmann z Niemieckiej Służby Meteorologicznej powiedział, że część zachodnich Niemiec jest w takiej sytuacji jak Francja, gdzie Xynhtia szaleje od nocy z soboty na niedzielę i gdzie spowodowała śmierć co najmniej 45 ludzi. "Xynthia jest nawałnicą, jakiej nie spotyka się co roku" - ostrzegał Hartmann.

W Europie zachodniej Xynthia zabiła w sumie co najmniej 53 osoby. Oprócz Francji i Niemiec, ofiary śmiertelne zanotowano także w Belgii, Portugalii i Hiszpanii.

Co najmniej 45 osób zginęło we Francj - podają tamtejsze media. Wcześniejsze doniesienia mówiły o 19 ofiarach. Około miliona mieszkańców jest pozbawionych prądu.

Nawałnica o nazwie Xynthia, z wiatrem o prędkości dochodzącej do 150 km/h, szaleje od nocy z soboty na niedzielę na połowie terytorium Francji. Jest to jedna z najsilniejszych nawałnic we Francji od 1999 roku.

Premier Francji Francois Fillon określił ją jako "klęskę narodową". Zapowiedział, że przywrócenie elektryczności może potrwać kilka dni i że w ciągu 48 godzin zostaną opublikowane wytyczne. Fillon spotkał się ze sztabem kryzysowym, w którego skład wchodzi wielu członków rządu. Zapowiedział też "wyjątkowy plan wzmocnienia falochronów".

Prezydent Nicolas Sarkozy w komunikacie zwrócił się do rządu o bezzwłoczne podjęcie działań na rzecz dotkniętych katastrofą.

Sarkozy i szef MSW Brice Hortefeux odwiedzą w poniedziałek rejony kraju, które najbardziej ucierpiały.

Gwałtowne wichry dotarły też już do Belgii, zwłaszcza do położonego na południu rejonu Charleroi i Tournai, obalając drzewa i zrywając linie elektryczne, ale do niedzielnego wieczora nie było tam ofiar.

W nocy wichura dotarła także do zachodniej i południowej Polski.

Dotychczasowy bilans ofiar Xynthii, z godziny 17.10, to 45 osób - podało francuskie MSW. W samej tylko najbardziej dotkniętej nawałnicą Wandei w zachodniej Francji zginęło 29 osób.

Bilans ten z minuty na minutę zmienia się i może jeszcze wzrosnąć - powiedział rzecznik obrony cywilnej Samuel Bernes.

Wśród ofiar śmiertelnych we Francji jest 10-letnie dziecko. Najwięcej osób zginęło w dwóch departamentach na zachodzie kraju - Wandei i Charente-Maritime. Niezwykle silny wiatr spowodował przełamanie wałów ochronnych w tamtejszej części wybrzeża Atlantyku. Wiele osób utonęło na zalanym wodą wybrzeżu, inne zostały przygniecione zwalonymi drzewami lub innymi ciężkimi przedmiotami.

Na wybrzeżu Atlantyku śpiących mieszkańców obudziła rano woda wysoka na 1,5 metra. Od rana śmigłowce ratunkowe ewakuowały tam część osób, które musiały schronić się przed nadciągającą falą na dachach swoich domów. Setki strażaków usuwa skutki powodzi i odblokowuje drogi, zatarasowane przez setki zwalonych drzew.

W niedzielę rano około miliona domów pozbawionych było prądu, zwłaszcza w środkowej części kraju (regionach Owernia, Centre i Limousin) oraz w Bretanii.

Z powodu nawałnicy mocno zakłócony jest transport. Odwołano liczne loty z paryskich lotnisk Roissy-Charles-de-Gaulle i Orly, gdzie rano prędkość wiatru przekraczała 100 km/h. Kolej ostrzegła przed opóźnieniami dochodzącymi do trzech godzin na trasach między Paryżem a zachodnią i południowo-zachodnią częścią kraju, m.in. w kierunku Nantes, Bordeaux i Tuluzy.

Kataklizm znacznie utrudnił ruch drogowy, blokując w różnych regionach kraju wiele ciężarówek.

W 1999 roku Francję nawiedziły huragany Lothar i Martin, pochłaniając 92 ofiary śmiertelne i powodując szkody na sumę 7 miliardów euro.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: śmiertelne | Niemiec | drzewa | wiatr
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy