Dwie trzecie kierowców nie zmienia opon. A ty?

Marketingowcy, niezależnie od branży, dla której pracują, mają skłonność do przesady. Zachwalane przez nich wyroby nader często "otwierają nową epokę", "wyznaczają trendy", są rzekomo absolutnie wyjątkowe, przełomowe i "jedynetakie" na rynku.

 Wiele podobnych określeń usłyszeliśmy w położonej niedaleko Genewy  francuskiej miejscowości Divonne-les-Bains, podczas zorganizowanej z ogromnym rozmachem, efektownej prezentacji najnowszych opon koncernu Michelin. Trzeba jednak przyznać, że akurat w tym przypadku słowo "rewolucyjne" wydaje się uzasadnione...

Jak wynika z badań, dwie trzecie europejskich kierowców nigdy nie zmienia ogumienia z letniego na zimowe. Prawdę mówiąc, trudno się dziwić - skoro jeździ się po drogach południowej Francji, Włoch, Hiszpanii, w Belgii, Holandii czy Wielkiej Brytanii... Klimat jednak się zmienia i nawet mieszkańcy ciepłych na ogół rejonów naszego kontynentu każdej zimy są kilkakrotnie zaskakiwani gwałtownymi śnieżycami i atakami mrozu. To właśnie przede wszystkim dla tej grupy zmotoryzowanych przeznaczone są wspomniane opony Michelin CrossClimate.

Reklama

Jak przekonywano zaproszonych do Divonne-les-Bains dziennikarzy z całej Europy, nie mają one nic wspólnego z dotychczas użytkowanymi przez niektórych kierowców (około 4 proc. ogółu właścicieli samochodów) tzw. oponami całorocznymi. To, według specjalistów z koncernu Michelin zupełnie nowatorski produkt - "krosklimaty" na suchej nawierzchni hamują równie dobrze, jak letnie opony z segmentu Premium, na śniegu spisują się tak samo, jak najlepsze zimówki, do tego charakteryzują się wzorcową przyczepnością na mokrym podłożu.

Mieliśmy okazję sprawdzić to wszystko na specjalnie przygotowanym torze. Do dyspozycji dziennikarzy oddano całą flotyllę Volkswagenów Golfów "obutych" w gumy CrossClimate oraz, dla porównania, w opony letnie, zimowe i całoroczne.

Najpierw wykonywaliśmy próby awaryjnego hamowania na suchym asfalcie. Potem jeździliśmy po ciasnym okręgu o polewanej wodą nawierzchni, obserwując, przy jakiej prędkości samochody tracą przyczepność. Na koniec zatrzymywaliśmy się przed ośnieżoną pochylnią, by, naciskając mocno pedał, gazu starać się wjechać na jego szczyt. Zwieńczeniem testu była kilkudziesięciokilometrowa przejażdżka w góry.

No i co? No i okazało się, że teoria w pełni znajduje potwierdzenie w praktyce. Z czym zgodził się wchodzący w skład polskiej ekipy dziennikarskiej mistrz nad mistrze - Krzysztof Hołowczyc. Wcześniej, dodajmy, dość wstrzemięźliwie traktujący rewelacje gospodarzy. Zgodnie bowiem ze znaną prawdą jeżeli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Przy całym sceptycyzmie wobec podobnych wynalazków trzeba przyznać, że nowe ogumienie sygnowane przez Michelina zdaje się przeczyć owej odwiecznej regule.

CrossClimate, według zapewnień producenta i ocen niezależnych organizacji eksperckich, można z powodzeniem, bez obaw o ich parametry i trwałość, użytkować zarówno latem, jak i zimą. Dzięki oznaczeniu symbolem 3PMSF (3-Peak Mountain with Snow Flake - charakterystyczne trzy górskie szczyty i śnieżynka) także w krajach, gdzie istnieje obowiązek zmiany w pewnych okresach roku ogumienia z letniego na zimowe, np. w Niemczech. Z klasycznych zimówek będą korzystać jedynie kierowcy przez długie miesiące jeżdżący w skrajnie trudnych warunkach.

Tajemnica niezwykłych, pozornie sprzecznych cech opon CrossClimate tkwi w  materiale, z którego są one wykonane - twardnieje on w cieple, a mięknie w zimnie, zawsze zachowując odpowiednią elastyczność (pytania o szczegóły dotyczące składu tej cudownej mieszanki ludzie Michelina zbywali rzecz jasna tylko tajemniczymi uśmiechami...). Równie dużą rolę odgrywa jednak niewidoczna dla oka struktura opony i nowatorska rzeźba bieżnika. 

Opony CrossClimate mają wejść do sprzedaży w maju tego roku, na początek w trzech najpopularniejszych rozmiarach: 15, 16 i 17 cali. Michelin z dumą ogłosił, że nad swoją "rewolucyjną nowością" pracował trzy lata siłami 150 inżynierów.  Samochody testowe z "krosklimatami" na kołach przejechały łącznie 5 mln kilometrów. Po drogach siedmiu krajów, w tym Polski; w temperaturach od minus 30 do plus 40 stopni Celsjusza.

Pięknie, ale ktoś może zapytać czy wprowadzenie ogumienia CrossClimate nie jest dla producenta strzałem w stopę? Przecież komuś, kto zaopatrywał się dotychczas w dwa komplety "miszelinek", teraz wystarczy jeden, uniwersalny, na każdą porę roku. Do tego, jak nas zapewniano, jedynie nieznacznie (o ok. 10 proc.) droższy od równoważnych rozmiarowo opon letnich renomowanych marek. Cóż, przypomnijmy, że największą grupą nabywców nowego rodzaju ogumienia mają stanowić ci, którzy dotychczas nie dokonywali sezonowej zmiany ogumienia... To tłumaczy politykę giganta z Clermont-Ferrand.

Na koniec ciekawostka z gatunku patriotycznych: formy do wytwarzania opon CrossClimate, niezwykle ważna część wyposażenia linii produkcyjnej, będą pochodziły z polskiej fabryki Michelina w Olsztynie.         

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy