Drogi? Po co komu drogi?

Motoryzacja jest jedną z najważniejszych dziedzin światowej gospodarki. Dzięki niej jesteśmy mobilni, ale też zarabiamy pieniądze, bo niemal wszystko w gospodarce współczesnego państwa - w większym lub mniejszym stopniu - z motoryzacją się wiąże.

Najlepszym dowodem na to, że motoryzacja jest jedną z pomp systemu ekonomicznego, jest fakt ciągłego grzebania przy podatkach z motoryzacją związanych - jak podatki zawarte w paliwie itp. Bo rządzący wiedzą doskonale, że choć kierowcy będą narzekać, to i tak zapłacą.

Tyle że nie dostaną nic w zamian. Bo ta jedna z najistotniejszych dziedzin życia społeczno-ekonomicznego jest w Polsce permanentnie sekowana. Drogi? Po co komu drogi? Te, które istnieją, są super, bo idealnie nadają się do kolejnego opodatkowania metodą łapanek radarowych na przykład. A pieniądze z podatków i innych danin płaconych przez kierowców i właścicieli samochodów rozchodzą się w zupełnie innych dziedzinach - na przykład na pensje darmozjadów finansowanych przez państwo (urzędnicy, działacze partyjni i związkowi etc.).

Reklama

W dodatku, wszystkimi dziedzinami życia, które są dla motoryzacji istotne, zarządzają instytucje i ludzie nie mający o motoryzacji i samochodach pojęcia. Najprostszym przykładem jest tu choćby polska akcyza na samochody, której postanowienia powinno się traktować jak objawy choroby psychicznej, a nie przepis obowiązujący w XXI wieku.

Podobnie - od wyliczeń naukowców na temat znakomitego wpływu dużej sieci dróg ekspresowych czy autostrad na gospodarkę i - per saldo - środowisko, ważniejsze są idiotyzmy opowiadane przez pseudoekonomistów niepotrafiących obliczyć nawet średniego spalania własnego samochodu i ekoterrorystów, którzy jednak jakoś nie mają problemów z użytkowaniem wytworów tej wstrętnej cywilizacji, jak tylko ich kamery nie widzą. Swoją drogą - jak tacy wrogowie zabójczych wpływów przemysłu na środowisko naturalne mogą w ogóle wytrzymać, wkładając na siebie ubrania? Przecież podczas ich produkcji wyemitowano tyle dwutlenku węgla!

Polskie państwo nie ma żadnej spójnej, dalekosiężnej polityki związanej z motoryzacją - innej niż tylko doraźny (acz trwający potem latami) drenaż naszych portfeli lub namolne namawianie (na pograniczu żebractwa) zagranicznych inwestorów, by raczyli wyręczyć polską administrację i zająć się polską motoryzacją. Może więc czas najwyższy, by stworzono urząd, który będzie się zajmować wszystkim, co ma związek z motoryzacją. Wsadzić tam fachowców, którzy naprawdę wiedzą, jak organizować ruch drogowy i jak zagospodarować pieniądze z podatków płaconych przez kierowców podczas nabywania aut i paliwa. I na przykład wzorem Szwedów i ich Urzędu Nadzoru Ruchu, ustawowo uniezależnić to ministerstwo od jakichkolwiek zmian w układzie sił rządzących.

Maciej Pertyński

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kim | motoryzacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy