Dobry gliniarz - znaczy, musi brać!

Dla lekarzy nie ma zdrowych, a tylko źle zdiagnozowani. A dla MSW - nie ma uczciwych glin, są tylko jeszcze nie przyłapani.

Funkcjonariusze "drogówki" są rozliczani przez swoich przełożonych z liczby wystawianych mandatów. Ci, którzy wypisują ich za mało, podejrzewani są o korupcję i sprawdzani przez Biuro Spraw Wewnętrznych ("Dziennik-Gazeta Prawna", 27.10.2010).

Przeczytałem tę informację z niedowierzaniem i natychmiast zadzwoniłem do kolegi z "drogówki". Potwierdził. Ręce mi opadły. No bo z tego wynika, że albo Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jako całość, albo przynajmniej jego Biuro Spraw Wewnętrznych, pracuje przy iście przestępczym (kagiebowskim?) założeniu, że każdy policjant, a już szczególnie taki z WRD, koniecznie musi być łapówkarzem. A jeśli nawet przypadkiem nie bierze, to jego sprawa, i to on musi udowadniać przed BSW, że nie jest wielbłądem.

Reklama

Jak w PRL...

Słowo honoru, że nie rozumiem, jakim cudem w ogóle jeszcze mamy jakichkolwiek funkcjonariuszy! Przecież w takiej atmosferze nie da się ani pracować, ani żyć! Ja wiem, znam dowcipy o "drogówce", sam się wściekam na cwane gapy, które się chowają po krzakach, żeby upolować Bogu ducha winnych za przekroczenie idiotycznego ograniczenia, ale okazuje się, że oni tak muszą, bo tylko w ten sposób się mogą wykazać! Do cholery, nie wolno tak traktować ludzi! Tym bardziej że wcale nie zmieni to prawdziwych łapówkarzy w uczciwych, ani nie poprawi skuteczności działania policji.

Można inaczej - a nawet trzeba. Wszyscy wiemy z filmów i opowiadań ludzi bywałych w świecie, że są kraje, gdzie obowiązuje zasada "zero tolerancji", w których "drogówka" jest bezlitosna, jak np. USA czy Szwecja. I właśnie te dwa kraje kojarzą mi się z zupełnie inną funkcją wychowawczą policji. Z działaniami, które dają dużo lepsze efekty.

Niedawno na YouTube (patrz poniżej) pojawił się filmik nagrany przez niemieckiego turystę. Został on zatrzymany za "speeding": jechał 98 mil/h, wolno było 70. W USA to bardzo ciężkie wykroczenie. Warto obejrzeć ten filmik. Oglądając dokumenty zatrzymanego kierowcy, bardzo po ojcowsku rozeźlony gliniarz wyrzuca z siebie z szybkością karabinu maszynowego taką sekwencję:

Można bez mandatu

"Z Niemiec, tak... Wiesz, jakie jest tu ograniczenie? 70! A jechałeś 98! To nie jest Autobahn! Wiesz, co się dzieje z takimi ładnymi chłopaczkami, jak wylądują w areszcie? D... boli ich przez miesiąc! Masz się stosować do przepisów! Powodzenia!" I koniec, bez mandatu, sam "opeer"!

No cóż, ręczę, że ten akurat turysta nigdy już nie złamał przepisów w USA. Ja sam miałem 30 lat temu podobną przygodę - w Szwecji. I też powinienem był wylądować w areszcie (dwukrotnie przekroczyłem, nieświadomie zresztą, prędkość na autostradzie). I też zostałem tylko opieprzony przez poważnego gliniarza, który na koniec powiedział mi, żebym nie łamał prawa w kraju, który mnie gości. Do dziś, odwiedzając Królestwo Szwecji co najmniej 3-4 razy do roku, zachowuję się tam na drodze jak "uwarunkowany" lub zahipnotyzowany: nie ma takiej możliwości, żebym złamał u nich jakikolwiek przepis.

Ot, wynik mądrego pouczenia. Ciekawe, czy nie odniósłby równie dobrego efektu w Polsce? Może na kierowcach - bo zachowujący się tak gliniarz nie byłby w stanie pracować; spędzałby czas na przesłuchaniach w BSW albo był śledzony przez CBA.

Maciej Pertyński

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów oraz już niebawem... samochód na weekend z pełnym bakiem! Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bran | mus | funkcjonariusze | MSW | YouTube | gliniarz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy