Dachowanie Kuchara i Gronholma

Na 10 odcinku specjalnym Rajdu Wielkiej Brytanii polska załoga Tomasz Kuchar i Maciej Szczepaniak uległa wypadkowi. Na asfaltowym łączniku pomiędzy dwoma szutrowymi fragmentami trasy Polacy wypadli z drogi i ich Toyota kilkakrotnie koziołkowała. Uszkodzenia samochodu były na tyle poważne, że uniemożliwiły kontynuowanie rywalizacji. Kuchar i Szczepaniak wydostali się z auta o własnych siłach. Na miejscu były już obecne służby ratownicze, gdyż wcześniej na tym samym zakręcie dachował lider rajdu, mistrz świata Markus Gronholm jadący Peugeotem 206, a po nim Jani Paasonen fabrycznym Mitsubishi Lancerem. Ze wstępnych ustaleń wynika, że ani Kuchar, ani Szczepaniak poza ogólnymi potłuczeniami nie odnieśli żadnych poważnych obrażeń. Podobnie pozostali zawodnicy, którzy wypadli z drogi w tym miejscu, poza Jani Paasonenem. Ten młody fiński kierowca z miejsca wypadku do szpitala został przetransportowany śmigłowcem.

Tomasz Kuchar: Stało się to na szybkim fragmencie trasy, na asfaltowym łączniku z licznymi przejściami przez szczyty. Było tam bardzo ślisko, bo samochody startujące wcześniej naniosły na asfalt grubą warstwę błota. Podczas rekonesansu przewidzieliśmy to i mieliśmy to miejsce poprawnie zapisane. Nie czuję się winny, nie popełniliśmy tam błędu, po prostu jechaliśmy bez przerwy na granicy ryzyka, cały czas na 100% naszych możliwości i na 100% możliwości naszej Toyoty. Musieliśmy tak jechać, aby rywalizować, chociaż zbliżać się do innych, do kierowców fabrycznych. Wypadek mógł zdarzyć się wszędzie, byliśmy na to przygotowani. Już wcześniej kilka razy było bardzo niebezpiecznie, choć wychodziliśmy z opresji. To, że stało się to w tym miejscu, w tym samym miejscu, w którym wypadł Gronholm i Paasonen, to przypadek, nieszczęśliwy, po prostu pech. Jednak w Mistrzostwach Świata chyba tak jest, tak musi być, albo jedzie się na 100%, albo szkoda czasu. Szczerze mówiąc zaczynamy się już do tego przyzwyczajać, tak samo jak na przykład do bardzo długich odcinków specjalnych. I najważniejsze – nie zamierzamy rezygnować.

Reklama

Maciej Szczepaniak: Tak, nie zamierzamy zrezygnować. W przyszłym sezonie chcemy także startować w Mistrzostwach Świata i zdajemy sobie w pełni sprawę z tego, że dalej będzie bardzo ciężko i że będzie to wymagało morderczej pracy. Nie zmarnowaliśmy tego roku, osiągnęliśmy dobre wyniki w Szwecji i w Nowej Zelandii, jestem zadowolony również ze startów w Australii i na Cyprze, a na Korsyce i w Grecji, a nawet w Finlandii, w Katalonii i tu w Wielkiej Brytanii bardzo dużo się nauczyliśmy. Wierzę, że już w przyszłym roku zaczniemy korzystać z tej nauki.

O Rajdzie Wielkiej Brytanii piszemy także na stronach Motosportu

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: maciej szczepaniak | trasy | Tomasz Kuchar | dachowanie | Szczepaniak | kuchar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy