Barbórka lubi płatać niespodzianki!

Na trasach stołecznego rajdu „Barbórka” po raz ostatni w tym roku mogliśmy obejrzeć w akcji Sebastiana Frycza i Macieja Wodniaka oraz specjalnych honorowych gości z Włoch: Paolo Andreucciego i Annę Andreussi.

Na oesach „Barbórki” (4.12) rywalizowały dwa najnowsze rajdowe Fiaty Punto Super 1600. Zespół „Fiat Selenia Rally Team” postanowił w ten sposób uczcić zakończenie rajdowego sezonu RSMP 2004.

Mimo, że Rajd Barbórka nie jest zaliczany do żadnej klasyfikacji i choć jest bardzo krótki, tradycyjnie cieszy się ogromnym zainteresowaniem kibiców – co roku w grudniu do Warszawy przyjeżdżają najlepsi kierowcy ze wszystkich dyscyplin motorsportu: od wyścigów i rallycrossu przez rajdy terenowe po rajdy płaskie. W tym roku do walki stanęło blisko 70 aut!

Reklama

Warszawskie odcinki są krótkie, ale skomplikowane technicznie. Wystarczy chwila nieuwagi lub po prostu pech, żeby z pozycji lidera spaść na tyły „generalki” na dystansie zaledwie kilku kilometrów. Przekonali się o tym kierowcy Punto. Obydwa Fiaty w doskonałym stylu rozpoczęły walkę już na pierwszym oesie „Bemowo” – Paolo Andreucci wywalczył siódmy, zaś Sebastian Frycz ósmy czas odcinka, wyprzedzając na betonowej płycie dawnego lotniska nawet doświadczonego Krzysztofa Hołowczyca. Frycz zdecydowanie objął również pozycję lidera w klasyfikacji polskich kierowców Super 1600. Szczególnie trudny odcinek „Cytadela”, pełen ciasnych łuków i licznych nawrotów, Frycz skończył na 11. pozycji i ponownie był pierwszy w Super 1600. Mniej szczęścia miał za to Paolo Andreucci, który zbyt szybko wjechał w jedną z szykan i wypadł z trasy, zawieszając swoje rajdowe Punto na leżącym na ziemi konarze drzewa. W efekcie sympatyczny Włoch zjechał z oesu ze stratą kilku minut, a więc bez szans na zajęcie dobrej pozycji. -Barbórka to specyficzna impreza – ocenia Paolo Andreucci. –Rajd wygląda na banalnie prosty, ale ci, którzy go lekceważą, rzadko dojeżdżają do mety. Klasyfikacja jest wprawdzie bez znaczenia, ale teraz zrozumiałem, dlaczego ten właśnie rajd jest tak ważny dla moich polskich kolegów. Wygrana w „Barbórce” ma wymiar symboliczny i prestiżowy, a to dla kierowcy liczy się czasem bardziej niż miejsce zdobywane dla punktów.

Na trzecim odcinku – dziurawym oesie na Żeraniu, pech dopadł Frycza. Kierowca „Fiat Selenia Rally Team” na wystającej betonowej płycie złapał kapcia i niemal cały odcinek musiał przejechać bez powietrza w prawej przedniej oponie. Na czwartym oesie (drugi przejazd „Bemowa”, tym razem w postaci slalomu równoległego) Frycz pojechał jednak bez żadnych kłopotów i odrobił część straty.

-Dobry dzień, dobra pogoda, dobra jazda i dobre wyniki oesowe – skomentował Sebastian Frycz. –Szkoda, że w „generalce” wypadliśmy blado, ale dla mnie liczy się także zadowolenie kibiców i przejechane kilometry. „Barbórka” to doskonała szkoła rajdowania, bo na tak krótkich oesach nie ma miejsca na błędy i nawet banalna dziura w oponie może przesądzić o ostatecznym wyniku. I niestety tym razem przesądziła, choć po dwóch oesach wszystko wskazywało, że jesteśmy na dobrej drodze do zwycięstwa - zakończył Frycz.

W Rajdzie Barbórka najważniejszy jest odcinek „Karowa”, w którym czasy są klasyfikowane w ramach tzw. Kryterium Asów. Od kilkudziesięciu lat ten oes jest rozgrywany na Ślimaku Markiewicza – wiadukcie prowadzącym wzdłuż ulicy Karowej. Do pokonania jest tu kilkanaście zakrętów, w większości na jezdni pokrytej bazaltową kostką. W grudniu pogoda bywa kapryśna, ale nawierzchnia Karowej jest zawsze taka sama – nawet jeśli rano świeci słońce, wieczorem jezdnia może tu być bardzo śliska. Trzeba nie lada kunsztu, żeby umieć tu wygrać. Obydwie załogi Fiata na Karowej wypadły znakomicie. Przy głośnym aplauzie warszawskich kibiców Paolo Andreucci uzyskał najkrótszy czas przejazdu (czas ogólny 1:55.4), wyprzedzając o 0,2 sekundy Tomasza Czopika. Sebastian Frycz skończył zaledwie dwie sekundy po Andreuccim, co dało mu ostatecznie siódme miejsce w „Kryterium” (i 20. w klasyfikacji końcowej). Jak widać różnice do poprzedzających go zawodników były jednak minimalne i sięgające zaledwie dziesiątych części sekundy. To dowodzi, że w „Barbórce” walczy się do ostatnich metrów.

Porozmawiaj na Forum.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lubień | rajd | kierowcy | odcinek | barbórka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy