Adam Małysz. Często chciałem powiedzieć: Dajcie mi wszyscy spokój

Jako młody zawodnik nie byłem przygotowany na taki sukces. Wygrana spadła na mnie gwałtownie, miałem z tym problem, uciekałem przed dziennikarzami, a oni nie dawali mi trenować.

Często miałem ochotę to rzucić - mówi w Przesłuchaniu w RMF FM Adam Małysz. Kiedyś pewna pani chciała wtargnąć do mojego domu, mówiła że trofea to dobra narodowe i ma prawo je zobaczyć. Na szczęście, od kiedy w Wiśle powstała Galeria Małysza, wycieczki nie przyjeżdżają już pod mój dom - mówi.

Agnieszka Burzyńska (RMF FM): - Będzie pan walczył dopiero w Rajdzie Dakar, gdy młodsi koledzy będą zmagać się na Turnieju Czterech Skoczni. Jakieś ambicje, oprócz tego, żeby dojechać?

Adam Małysz - Na pewno ambicje są bardzo duże. Ale przede wszystkim te niektóre ambicje jakiejś walki trzeba głęboko schować, dlatego że to jest bardzo ciężki rajd i bardzo często można popełnić błędy. Jest się zmęczonym, jedzie się tysiące kilometrów dziennie i naprawdę trzeba być bardzo wytrzymałym, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Cały czas uczymy się tego, że to nie jest tak, jak na rajdach Baja, rajdach mistrzostw Polski czy mistrzostw świata, gdzie się bardzo ścigamy. Na Dakarze trzeba raczej dotrzeć do celu, czyli jechać bardzo rozsądnie i z głową.

Reklama

Agnieszka Burzyńska - A takie wypadki jak dachowanie nie odbierają ochoty na tę przygodę?

Adam Małysz - Nie, ja myślę, że przede wszystkim ten dach pokazał też w jakimś stopniu, że ten sport - mimo takiego wypadku, który wydawał się groźny - nie jest taki groźny. To jest samochód przygotowany do takich rzeczy i każdy z kierowców rajdowych przynajmniej raz, dwa, trzy, a nawet i dziesięć razy dachował. Każde to dachowanie było zupełnie inne, ale kierowcy nabierali też przez to wiele doświadczenia.

Agnieszka Burzyńska - A żona nie protestuje? Gdyby Izabela Małysz powiedziała: "Albo rajdy, albo ja", to co?

Adam Małysz - To bardzo trudne pytanie, na pewno. Żona bardzo protestowała na początku. Teraz może jest troszkę lepiej, ale cały czas odczuwam to, że jednak nie do końca akceptuje to, co robię. Jest to na pewno niebezpieczny sport, to jest jedna sprawa. Ja zawsze staram się tłumaczyć, że skoki również były niebezpiecznym sportem.

Więcej na video.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy