9 s do 270 km/h!

Przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 2 sekundy, po niecałych 9 sekundach już 270 km/h na liczniku. Jakie to wrażenia?

Marcin Blauth: Mówiąc krótko: niesamowite. Po prostu cię wgniata w fotel. A potem coraz bardziej i bardziej. Mimo, że 402 m to dystans niewielki, to te 9 sekund i tak dłuży się niemiłosiernie

Z punktu wiedzenia widza ten sport wydaje się banalny. Na starcie gaz w podłogę, a reszta zależy od maszyny. A jak jest w rzeczywistości? Czy kierowca to tylko przysłowiowy kwiatek do kożucha?

Wbrew pozorom na naszym poziomie wyścigi na 1/4 mili to dość skomplikowany sport. Nie wymaga co prawda wyjątkowej kondycji fizycznej, ale wymaga bardzo dobrego przygotowania mentalnego, refleksu i opanowania. Wyścigi równoległe są trochę jak wyścig sprinterów - w kilka sekund trzeba dać z siebie wszystko i nie wolno popełnić żadnego błędu. Kto przegra pojedynczy wyścig odpada i drugiej szansy nie ma. Trzeba być zgranym ze swoją "maszynką" do ułamków sekund, bo najczęściej właśnie te ułamki decydują o tym, czy przechodzisz dalej, czy wracasz do domu. Także sama jazda wymaga dużo skupienia, ponieważ często te samochody jadą w poślizgu, lekko płynąc driftem i ich opanowanie wymaga olbrzymiej równowagi.

Reklama

Dlatego stając na starcie z kierowcą w potencjalnie mocniejszej maszynie nie jestem bez szans. Najlepszy dowód to tytuł King of Europe 2007, który zdobyłem ogrywając znacznie mocniejsze samochody zagranicznych rywali. Oczywiście pomogło mi w tym szczęście, ale szczęściu trzeba umieć pomóc.

Najważniejszy jest jednak start?

Tak, to jest kluczowy moment, kiedy trzeba idealnie zgrać się z maszyną. Jednak przygotowanie do startu zaczyna się dużo wcześniej: trzeba odpowiednio napiąć napędy, dobrać ciśnienie turbo doładowania, poznać nawierzchnię. Wciśnięcie po prostu gazu do dechy powoduje, ze koła wpadają w poślizg i nie popychają samochodu. Tu się liczy "połykanie metrów", czyli to, aby w jak najkrótszym czasie przejechać dany dystans, a nie czy ktoś narobi najwięcej hałasu lub czy ktoś ma najwięcej mocy pod maską.

No właśnie jak wygląda przygotowanie samochodu do startu? Czy robicie to sami? Ile trwała praca nad Twoim samochodem?

Rzeczywiście, sam start to jest zwieńczeniem długiej pracy, ponieważ kluczowe rzeczy w przygotowaniu auta do wyścigów na 1/4 mili odbywają się wcześniej w warsztacie. Nad naszymi samochodami od początku czuwa Grzegorz Staszewski i jego firma VTG, w której pracują jedni z najlepszych specjalistów w tej branży w Polsce i w Europie.

Auta startujące na 1/4 mili to niezwykle skomplikowane konstrukcje, niemal całkowicie przerobione w stosunku do seryjnych aut. W czasie startu potrafią spalić kilkaset litrów paliwa na 100 km. Wiele zastosowanych w nich rozwiązań wymaga ogromnej wiedzy, ale także kreatywności i fantazji. Niekiedy mijają lata, zanim samochód osiągnie maksimum swoich możliwości.

GMC Typhoon jest to nasz autorski projekt. Samochód jest z krótkiej serii GMC Typhoon produkowanej w latach 1993-1994 w Stanach Zjednoczonych. Wszyscy na świecie ścigają się głównie samochodami z tylnym napędem, a my stwierdziliśmy, że przy zawodach na torach o mniejszej przyczepności potrzeba samochodu z napędem na cztery koła. Projekt cały czas rozwija się, ponieważ co roku modyfikujemy i ulepszamy w nim kolejne elementy i to widać po osiąganych czasach.

W pierwszym roku nie udało się w ogóle wyjechać z warsztatu. Mieliśmy wiele problemów z silnikiem wyprodukowanym w amerykańskiej technologii. W drugim roku udało się wykonać pierwsze ślizgi ze słabym efektem, a w trzecim już udało się pobić rekord polski. Samochód jest przygotowany do sprintu na krótkim dystansie, jest maksymalnie odelżony, czyli m.in. nie ma żadnych zbędnych elementów tapicerki.

Samochody są mocno eksploatowane. Czy często zdarzają się awarie?

Samochody mają maksymalnie wysilone silniki i skrzynie biegów. Przy tak olbrzymich obciążeniach są narażone na zniszczenie. Niektóre elementy, które wydają się super mocne, pękają jak zapałki. Niemal cały czas trzeba coś w tych autach poprawiać i wymieniać. Dlatego konieczne jest zachowanie równowagi - chodzi o to, aby samochód był jak najszybszy, ale także, aby nie trzeba było wymieniać co chwilę wszystkich części napędu. Tego finansowo nie wytrzymałby nikt.

Jeździ pan w zespole Dunlop VTG NoLimit Racing Team Co daje jazda w zespole?

Naszym głównym sponsorem jest firma oponiarska Dunlop. Otrzymujemy również wsparcie od firm No Limit i VTG. Nasz zespół długo składał się z 3 samochodów, ale z powodu wycofania się Witka Karałowa w tym sezonie jeździmy we dwóch. Moje auto - GMC Typhoon jest z napędem na 4 koła Chevroletem Chevelle z napędem na tylną oś jeździ Norweg Morten Carslen. Ścigamy w kategorii street legal, w których biorą udział samochody będące modyfikacjami samochodów seryjnych. Oznacza to, że nie są to konstrukcje rurkowe, "wydmuszki". Ta klasa jest jedną z najliczniejszych i największych na świecie w wyścigach na 1/4 mili. Nasze auta są zarejestrowane i można nimi jeździć po drogach publicznych, ale oczywiście tylko teoretycznie. W praktyce zupełnie się do tego nie nadają.

Jazda w zespole ma na pewno walory towarzyskie, na zawodach wzajemnie się wspieramy, dopingujemy, spędzamy razem czas, ale nie tylko. Na zawody po całej Europie poruszamy się lawetami. Towarzyszy nam duża grupa mechaników. Zespół pozwala nam na optymalizację kosztów całego przedsięwzięcia.

Co poradziłby Pan osobie, która chciałaby spróbować wyścigów, a nie wie jak zacząć?

Przede wszystkim radzę, aby nie próbowała ścigać się na drogach publicznych, lub w nielegalnych, nocnych wyścigach. To może skończyć się bardzo źle. Czas nielegalnych wyścigów już dawno się skończył. Lokalnych zawodów na 1/4 mili jest coraz więcej w całej Polsce. Może wystartować w nich każdy, nawet amator. Nie trzeba należeć do klubu, mieć licencji, a wpisowe nie jest wysokie. Nawet obowiązkowy kask można często wypożyczyć na miejscu. My robimy rekordy, ale dużo jest takich, którzy nawet nie mają mocnych aut, a pojawiają się, bo z wyścigów mają fun i po prostu chcą się sprawdzić. Oczywiście jak zawsze w sportach motorowych - ważne jest bezpieczeństwo i zdrowy rozsądek.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy