300-konne kangury

W miniony weekend odbyła się przedostatnia eliminacja tegorocznego kalendarza Rajdowych Mistrzostw Świata - Rajd Australii. Mimo, że losy tytułu rozstrzygnęły się już podczas poprzedniej eliminacji w krainie kangurów kierowcy dali z siebie wszystko. Najlepiej spisał się jednak Marcus Gronholm (Peugeot 206 WRC), który potwierdził, że zasłużył sobie na tegoroczne mistrzostwo i w Australii nie miał sobie równych wygrywając ten rajd trzeci raz z rzędu. Po drugiej stronie globu nie zabrakło też polskiego akcentu - Tomasz Kuchar z Maciejem Szczepaniakiem, jadąc wysłużoną Toyotą Corollą WRC, zajęli bardzo dobre 12. miejsce w klasyfikacji generalnej. TUTAJ znajdziecie galerię efektownych skoków 300-konnych kangurów w tegorocznym Rajdzie Australii.

Australijski rajd to jednak nie tylko emocjonująca walka kierowców z czasem, ale również doskonałe widowisko dla kibiców. Rajdowe pojazdy niczym kangury skakały na licznych "hopach" pokonując czasem w powietrzu nawet po kikadziesiąt metrów. Niestety nie każdy taki skok kończył się szczęśliwie. Przekonał się o tym choćby Szkot, Colin McRae, który na czternastym odcinku specjalnym twardo lądował dziobem w dół, uszkadzając przód swojego Forda Focusa.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wrc | Kangur | rajd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy