Rajd Monte Carlo Nowych Energii - kolejne OS-y

Dobiegł końca Rajd Monte Carlo Nowych Energii, druga z jedenastu tegorocznych rund Pucharu Nowej Energii. Jednym z uczestników rajdu był nasz dziennikarz Maciek Struk, prowadzący hybrydową Toyotę Auris Touring Sports. Oto kolejna jego relacja z trasy:

Rajdy tak naprawdę wygrywa się jeszcze przed startem. W tych klasycznych programem obowiązkowym jest zapoznanie z trasą, w czasie którego kierowca wraz z pilotem robią opis każdego odcinka specjalnego. Zaznaczają na nim odstępy pomiędzy zakrętami, ich kąty oraz przeróżne charakterystyczne elementy. Później, już podczas walki na sekundy, jest on ich biblią, według której pokonują kolejne kilometry.

Na drugim etapie postanowiliśmy pojechać na opis przygotowany wcześniej przez Artura Prusaka. Nie wychodziło nam na haldę i stoper, więc nie mieliśmy nic do stracenia i zmieniliśmy taktykę. Opis trasy oczywiście znacząco różni się od opisu np. załogi Kubica/Szczepaniak. W rajdzie na płynność pilot po jednej stronie ma sekundy, a po drugiej elementy charakterystyczne, które samochód musi mijać w danym czasie. Mogą to być płot, dom, kosz na śmieci, kropka na płocie czy też słup energetyczny. Okazuje się, że Francuzi mają bardzo wiele rodzajów słupów. Są słupy jednonożne, dwunożne, z czarną stopką, z białą, a także z wieloma kropkami o rożnych barwach. Do wyboru, do koloru.

Reklama

Po zmianie opisu w samochodzie w końcu zaczyna się coś dziać. Jest czwarty odcinek specjalny o długości 10 km. Na starcie uruchamiamy dwa stopery, haldę, a Magda co rusz czyta czas oraz kolejne charakterystyczne punkty. Co rusz też ostrzega, że nie czuje się najlepiej. I to pomimo dość niskiej średniej przejazdu, wynoszącej nieco ponad 40 km/h.

Na początku halda trzyma opis, ale później pokazuje nam, że podróżujemy za szybko. Nie zwracamy na to uwagi i jedziemy swoje. O dziwo, często w danym punkcie meldujemy się... w punkt. Także linię mety mijamy o czasie. Jest chyba dobrze, jesteśmy zadowoleni, ale wyniku nie znamy. Później okazuje się, że na czwartym odcinku specjalnym byliśmy na 20. pozycji. To ogromny awans w stosunku do naszych dotychczasowych osiągnięć. Wyniki jednak ewoluują. Na koniec dnia na tym OS-ie widniejemy na dumnym czwartym miejscu ze stratą 5 sekund do pierwszego. Po rajdzie okazuje się, że jednak jesteśmy trzeci. Szok! Tym bardziej że to najlepszy wynik polskiej załogi na danej próbie w całym rajdzie!

Piąty odcinek jedziemy według tej samej taktyki. Do momentu zgubienia trasy jest super. Potem - także. Dlaczego? Bo po raz pierwszy mam możliwość jechania pełnym ogniem. Na maksa. Wtedy okazuje się, że Auris prowadzi się pewnie, neutralnie i bardzo bezpiecznie. Nawet hamulce, które w hybrydzie wykorzystuje się bardzo często do ładowania akumulatorów, bez problemu znoszą ostre traktowanie.

Ponad minutową stratę odrabiamy bardzo szybko i na metę wpadam o czasie. A przynajmniej tak mi się wydaje. Efekt to 60. miejsce na tej próbie. Szkoda, bo mogło być zdecydowanie wyżej. Przed nami ostatnia pętla rajdu.

Poprzednią relację znajdziecie tutaj.

Maciek Struk

magazynauto.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy