Zapomniana historia Russo-Bałt

Policja w Kopenhadze prowadzi śledztwo w sprawie zuchwałej kradzieży butelki wódki, do której doszło w jednym z lokalnych barów. W tym przypadku nie może być mowy o niewielkiej szkodliwości czynu. Pojedyncza butelka skradzionego trunku wyceniana jest bowiem na... 1,3 mln euro!

Kosmiczna cena skradzionego alkoholu wynika głównie z jego wyjątkowej oprawy. Rzeczona wódka sprzedawana była w zdobionych diamentami butelkach, wykonanych z trzech kilogramów złota i trzech kilogramów srebra.

O zdarzeniu nie przez przypadek piszemy w serwisie Motoryzacja. Koneserzy ekskluzywnych alkoholi doskonale wiedzą bowiem, że butelki najdroższej wódki świata przyozdobione były grawerowanym, wykonanym z czystego srebra, Herbem Imperium Rosyjskiego oraz... złotym wizerunkiem klasycznego kabrioletu z lat dwudziestych ubiegłego wieku. Ich producentem była bowiem słynna niegdyś wytwórnia luksusowych pojazdów - Russo-Bałt.

Reklama

Dziś mało kto pamięta, że początki marki sięgają 1908 roku, kiedy belgijski inżynier Charles Fondu - z myślą o rosyjskich bezdrożach - opracował model niezwykle solidnego auta. Fondu trafił do Rosji na osobiste zaproszenie cara Mikołaja II Romanowa, któremu bardzo zależało na uruchomieniu w tamtejszych fabrykach produkcji samochodów wysokiej jakości. Produkcji opracowanego pojazdu podjęła się położona w Rydze (która wówczas pozostawała pod panowaniem rosyjskim) fabryka wagonów kolejowych - Russko-Bałtijskij Wagonnyj Zawod. Tak właśnie zrodziła się marka, która w czasach świetności bez kompleksów stawała w szranki z najbardziej renomowanymi producentami automobili.

W 1914 roku bramy fabryki Russo-Bałt opuściło aż 300 samochodów (w tym pierwsze opancerzone). Rosyjski zakład urastał wówczas do miana jednego z największych światowych wytwórców. Dla porównania, w tym samym roku z fabryki Alfy Romeo wyjechało 205 pojazdów, Bugatti wyprodukował jedynie 150 sztuk swoich samochodów, a produkcja Mercedesa (wówczas Daimler-Mercedes) nie osiągnęła nawet tego poziomu.

Autem, które budziło największy podziw konkurencji był Russo-Balt C24/58. Potężny, wyposażony w pięciolitrowy silnik, samochód rozwijał astronomiczną jak na owe czasy prędkość 130 km/h.

Świetlaną przyszłość zakładów w Rydze pokrzyżowała I wojna światowa, po wybuchu której podjęto decyzję o ewakuacji fabryki do Petersburga (1915 rok) i w znacznej części przestawiono ją na produkcję wojenną (w nowym zakładzie powstawały czołgi). Szacuje się, że do tego czasu pod marką Russo-Bałt powstało około 625 pojazdów - dokładnej liczby nie zna nikt.

Samochodem wyprodukowanym przez Russo-Bałt przemieszczał się nie tylko car Mikołaj II Romanow. Pojazdy te ukochali sobie również Włodzimierz Lenin oraz Lew Trocki - dwie czołowe postaci rewolucji październikowej z 1917 roku.

Po "przeprowadzce" z 1915 roku Russo-Bałt przemianowana została na Prombron i, w niewielkich ilościach, kontynuowała produkcję samochodów osobowych (również opancerzonych). Nie trwało to jednak długo. W 1923 roku firma przestała wytwarzać auta. W Związku Radzieckim rola wytwórcy oficjalnych pojazdów dygnitarzy przypadła Zisowi (później Ził) i Czajce. O "carskim" Russo-Bałt i Prombronie zapomniano na długie lata.

Marka odrodziła się w 1998 roku, kiedy w St. Petersburgu, w dawnej fabryce Prombrona, wyprodukowano nowy samochód o nazwie kombat-T98. W 2008 roku reaktywacją Russo-Balłt zainteresowała się łotewska firma Dartz. Utworzono wówczas markę Russo-Baltique, która miała zajmować się budowaniem opancerzonych pojazdów dla najbardziej ekstrawaganckich i majętnych klientów. W tym samym czasie na rynku pojawiła się też wspomniana, ekskluzywna wódka Russo-Baltique.

Niestety, próba wskrzeszenia historycznego producenta zakończyła się klapą. Na gruzach bankrutującej Russo-Balt powstała wprawdzie kolejna marka - Dartz-Prombtom - ale i jej, mimo znalezienia ciekawej niszy nie udało się przetrwać do dziś.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy