Kierownica wyrwała rękę!

- Poprzeczka poszła wysoko w górę! - mówi z uznaniem w głosie Piotr Kowal, jeden z najlepszych off-roaderów w Polsce.

- Etap nocny, który mamy już za sobą, był niesamowitym ekstremem "w pigułce", dużo trudniejszym od niejednego rajdu, w którym miałem okazję startować - mówi kierowca, który trzykrotnie reprezentował Polskę na słynnym rajdzie Rainforest Challenge w Malezji. To właśnie wyjazd do Malezji, na rajd rozgrywany w lasach tropikalnych, który gromadzi na starcie zawodników z całego świata, jest główną nagrodą Magam Trophy.

Najbliżej do jej zdobycia są Jacek Ambrozik i Mariusz Borowski, którzy miniaturową Suzuki dokonują cudów na przepastnych trawersach i mają już ponad godzinę przewagi nad głównymi rywalami: Markiem Schwarzem i Adamem Wolnym. Nic jednak nie jest jeszcze przesądzone - do mety rajdu zostały jeszcze dwa etapy, w tym - zapowiadany jako bardzo trudny - piątkowy etap finałowy.

We środę zawodnicy rywalizowali na dwóch etapach - dziennym określanym jako "wypoczynkowy" i nocnym, który na pewno długo jeszcze będzie wspominany. Na jego trasie przeważały niesamowite trawersy, na które w świetle dziennym zapewne wielu kierowców nie miałoby odwagi wjechać. Na jednym z nich Toyota Huberta Sarosieka kilkakrotnie rolowała, gdy załoga (na szczęście) znajdowała się na zewnątrz auta.

Reklama

Gdy auta na chwilę opuszczały las, trafiały na rozległe, bagniste torfowiska (jak choćby "Łąka Prawdy"), które więziły ich koła. Bez mocnej wyciągarki i kilkudziesięciu metrów liny na bębnie zawodnicy nie mieli szans przedostać się na drugą stronę przeszkody.

Ostatecznie do mety nocnych zmagań z zaliczonymi próbami i wyznaczonym limicie czasu dotarło zaledwie siedem załóg. Reszta poległa po mniej lub bardziej heroicznej walce, lub po prostu nie zdążyła. Po kilku dniach walki na miasteckim froncie większość aut jest już w opłakanym stanie technicznym, a mechanicy muszą dokonywać cudów, by wciąż były zdolne do jazdy.

Czasem "uszkodzony" jest kierowca, jak Rafał Płuciennik, którego ręka niefortunnie wpadła w obręb koła kręcącej się kierownicy. Wyrwany nadgarstek został już opatrzony gipsem, a zawodnik - zmorzony narkozą - przespał smacznie noc w szpitalu.

Dowiedz się więcej na temat: etap | kierownica
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy