Street 750. Takiego Harleya jeszcze nie było!

Producent z amerykańskiego Milwaukee zaprezentował swoje najnowsze i najmniejsze dzieło mające spopularyzować markę i przekonać do siebie entuzjastów innych, bardziej użytecznych na co dzień motocykli.

Przedstawiciele koncernu chwalą się, że takiego Harleya jeszcze nie było - trafiającego w potrzeby miejskich użytkowników i jednocześnie podtrzymującego styl rodziny modeli spod znaku Harley-Davidson - model Street 750. Sprawdźmy.

Wrażenia zewnętrzne


Maszyna z wyglądu nie zaskakuje, zresztą byłem na jej premierze, więc miałem okazję dobrze przyjrzeć się kilku detalom. Narysowany dość prosto, w stylu dark custom, H-D Street 750 w czarnym macie prezentuje się całkiem nieźle, chociaż brzydkie gumowe osłony teleskopów, dziwnie sterczące, psujące linię lusterka czy czarna osłona lampy na pewno nadają się do zmiany. W porównaniu z innymi modelami producenta w oczy rzuca się też jego rozmiar - jest mały.

Za kierownicą


Zestaw wskaźników ograniczono do minimum. Jest prędkościomierz wzbogacony o lampki rezerwy paliwa czy kierunkowskazów... i to by było na tyle. Siedzi się całkiem nieźle, kanapa jest umieszczona dość nisko, a nogi nie są specjalnie wyprostowane. Tanio wyglądają gripy -  oczywiście spora część klientów zakupi akcesoryjne.

Wrażenia z jazdy


Dla osoby na co dzień jeżdżącej sportowym litrem z typową dla ścigaczy pozycją pierwsze metry za kierownicą Streeta były niezłym zdziwieniem. Moje wcześniejsze doświadczenia z marką Harley-Davidson ograniczały się do kilku krótkich przejażdżek modelem Sportster i zestawu kosmetyków otrzymanych w liceum. Przyznaję, że świadomie unikałem jazdy wszelkimi chopperami/cruiserami ze względu na ich inną ergonomię z nogami z przodu. Najmniejszy H-D prowadzi się niespodziewanie lekko, brak mu tej mitycznej już ociężałości, o której mówią krytycy amerykańskiego producenta. Ba, po 15 minutach da się uprawiać pełen radości slalom między autami bez specjalnego stresu. Harleyem!

Reklama

Słowami "pewne" i "satysfakcjonujący" określę zachowanie w łukach i ogólny komfort resorowania. Oczywiście pod względem prowadzenia nie jest to sport, ale mimo to dobrze pokonuje wszelkie zawijasy. Może się czepiam, ale podczas przejazdów przez nierówności trochę przeszkadzał... zbyt luźno pracujący rolgaz, przez co moto w średnio kontrolowany sposób zmniejsza i zwiększa obroty, lekko szarpiąc.

Dobrze, że jest dość zwarty - nie mam obawy o przycieranie wydechem albo nóżkami o asfalt przy byle złożeniu.

Silnik i hamulce

Pozytywem jest dynamika silnika V-Twin Revolution X o pojemności 749 ccm i mocy 56KM (swoją drogą to chyba pierwszy Harley, w którym pojemność silnika podano w centymetrach, a nie w calach). Może 50-kilka niutonometrów nie porażają kopniakiem momentu obrotowego, ale dość sprawnie poruszają 222-kilogramowego Streeta. Nie trzeba go specjalnie wysoko kręcić, dlatego nie odczuwa się braku obrotomierza. Nie o osiągi w tym motocyklu zresztą chodzi.

W liczbach przyspieszenie do 100 km/h zajmuje ok. 4,6 sekundy, prędkości maksymalnej nie sprawdzałem. Spalanie wg producenta to 5,7 litra na 100 km w cyklu mieszanym.

Żeby nie było zbyt kolorowo: fabryczny  wydech Streeta brzmi źle. Serio, aż głupio odkręcać gaz, bo przywołuje to na myśl dźwięk seryjnej "puszki" w Suzuki GS500. Oby tę akustyczną wtopę rozwiązał akcesoryjny tłumik -  powinien być gratis w ramach promocji!

Szału nie robią także hamulce. Klamkę przedniego trzeba ścisnąć, więc hamowanie na dwa palce bywa za słabe. Pozycja i umiejscowienie tylnego też mogłyby być lepsze. Po kilkunastu minutach można się przyzwyczaić, ale na początku lepiej nie wierzyć bezkrytycznie w ich działanie.

Podsumowanie i koszty

Harley wycenił najmniejszego w gamie Streeta 750 na 32 990 zł. Kwota niezbyt wygórowana, jeśli porównać z innymi motocyklami producenta, a i rynkowo dość konkurencyjna.

Dobrze, że Amerykanie dostrzegli wreszcie potencjał wśród uboższych lub nie chcących w pełni identyfikować się z marką motocyklistów i zaoferowali klasyczny produkt w przystępnej cenie. Ma kilka braków, ale nie są to wady w żaden sposób dyskwalifikujące. Warto jednak pamiętać, że fabryczny Street jest uznawany za bazę - akcesoria i doposażenie mogą kosztować znaczną część wartości samego motocykla. Mam na myśli akcesoryjny układ wydechowy, atrakcyjniejsze gripy i kilka mniej "koniecznych" detali jak np. inne podnóżki, osłona lampy itd.

Z drugiej strony ten model jest idealnym sposobem na wejście do świata Harley-Davidson, z  gwarancją producenta.

Moim zdaniem wygodny na co dzień, kompaktowy Street powinien spełnić pokładane w nim nadzieje. Jest świeżą alternatywą dla osób wcześniej spoglądających na oferty konkurencji, gwarantującą regularnego "banana" na twarzy z jazdy Harley’em.

(WH)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Harley-Davidson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy