Pojazd, jakiego nie ma nikt

W Stanach Zjednoczonych customizing (czyli budowanie i przerabianie motocykli) to poważna gałąź przemysłu. W Polsce takie warsztaty można policzyć na palcach, ale mimo to dorobiliśmy się już dużej imprezy festiwalowej i, co najważniejsze, dobrych customizerów

Prace w garażu

- Od razu wpadł mi w oko - opowiada Arek, właściciel 1,6-litrowego potwora na dwóch kołach. - Po zakupie musiałem wprowadzić sporo modyfikacji, aby nadawał się do jazdy.

Arek zakupił swój motocykl w Niemczech - już wtedy zrobiony na zamówienie poprzedniego właściciela. Maszyna stała na wystawie salonu samochodowego. Stała, bo przy projektowaniu nastąpił przerost formy nad treścią - pojazd był efektowny, ale nie nadawał się do jazdy. W Polsce Arek rozebrał. go na części i zbudował od nowa, montując wiele nowych elementów. Silnik został wypolerowany. Do tego inne błotniki, siedzenie, dźwignie, układ wydechowy.

Reklama

Dla właściciela taki motocykl jest bezcenny, jego realna wartość to ok. 100-120 tys. złotych. - Tu nie ma górnych granic - mówi Jan Kwilman, współwłaściciel salonu i warsztatu Liberator. - Równie dobrze może być to i 200 tys. złotych.

Części z katalogów

W customie liczy się wygląd, ale musi to być także pojazd, którym można normalnie jeździć. Dlatego zanim w warsztacie fachowcy rozpoczną kompletowanie podzespołów, ocenią, czy taka maszyna ma w ogóle szansę poruszać się pewnie i bezpiecznie dla prowadzącego. Podstawą konstrukcji jest rama, to ona wyznacza kształt, cechy i charakter motocykla - czy będzie to chopper, czy cruiser. Potem wybieramy silnik - można np. zastosować oryginalny od któregoś z modeli Harleya-Davidsona albo też produkcji niezależnej firmy (np. amerykańskiej S&S czy Rev Tech), dodatkowo można go jeszcze stuningować, zmieniając np. wał korbowy. No i osprzęt - gaźnik, skrzynię biegów, przeniesienie napędu, filtry, hamulce; podwozie - zawieszenie, felgi, ogumienie.

Są także tacy, którzy zlecają wykonanie elementów od podstaw, np. wytoczenie felgi z aluminium lub zrobienie reflektora o wyrafinowanym kształcie. Taki motocykl powinien mieć także jedyne w swoim rodzaju kolory, popularne są malunki wykonane aerografem przedstawiające trupie czaszki, kobiety, potwory itp.

W ciągu roku w Liberatorze powstaje kilka sztuk customów, z reguły na przestrzeni jesieni i zimy, wtedy, gdy pogoda uniemożliwia jazdę. - Budowa customa trwa 2-3 miesiące, bywa, że już w czasie konstruowania właściciel ma nowe pomysły - opowiada Jan Kwilman. - Potem jeszcze regulacje i zestrojenie motocykla.

Jedyny w świecie

Inną szkołą budowy motocykli jest tworzenie tzw. streetfighterów, czyli szybkich, zrywnych motocykli, jak sama nazwa mówi "ulicznych wojowników" do skoków od świateł do świateł i przeciskania się pomiędzy samochodami. Ulubiona maszyna do przebudowy jest suzuki GSX R-750.

- Ten motocykl ma olbrzymi zapas mocy, jest do niego bardzo dużo części tuningowych - mówi Paweł Kotlarski "Kotlet". - Ma swój ostry, bojowy charakter. "Kotlet" motocykle przerabiał od zawsze, teraz prowadzi warsztat PJP Motocykle. Sam jeździ na "Ziucie" - przebudowanym w 2002 r. GSX R-750.

Najnowsze dzieło "Kotleta" to Technoracer - prawdziwy majstersztyk. Silnik Suzuki został polakierowany na czerń i złoto. W kolorze złota są także felgi i zaciski hamulcowe. Rama opasująca silnik jest grafitowa, tarcze hamulcowe zostały ozdobnie powycinane. Dekiel zasłaniający sprzęgło wykonany jest z przezroczystego tworzywa, widać więc wirująca tarczę.

Budowa streetfightera trwa kilka miesięcy, koszt to minimum 10 tys. zł. - Technoracer jest wart ok. 12 tys. euro - mówi "Kotlet". - Starałem się w pewien sposób połączyć tradycję z nowoczesnością, dlatego zrobiłem tzw. szparunki na zbiorniku i złoty kolor - taki jak w pierwszych GSX.

Dzień Dobry
Dowiedz się więcej na temat: maszyna | silnik | motocykl | Pojazd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy