Straszna śmierć kierowcy tira. Zabiły go dzieci!
Tragiczne zdarzenie, do którego doszło w okolicach Tarnowa, gdzie trzech nastolatków zrzuciło na jadącą autostradą ciężarówkę wielką bryłę lodu, powodując śmierć kierowcy, wywołało powszechne społeczne oburzenie.
Nie tylko ze względu na skutki tej tragedii, ale także wyrok sądu i uzasadnienie okazanej sprawcom wyrozumiałości.
Niedawno w naszym łamach ukazała się na ten temat informacja "Zabili. Mieli taki zamiar? Zdecydowało 0,8 sekundy", a wypowiedzi internautów zawarte w komentarzach nie pozostawiły na sądzie suchej nitki. Szczególnie wzburzenie wywołało uzasadnienie sądu, który powołując się na opinię biegłego stwierdził, że gdyby sprawcy zrzucili tę bryłę 0,8 sekundy później lub wcześniej, to nie zabiliby kierowcy.
Nie będę roztrząsać tego tragicznego zdarzenia po raz kolejny, chociażby ze względu na dobro Rodziny zmarłego kierowcy i Jego pamięć. Chciałbym natomiast odnieść się do funkcjonowania polskiego prawa w ogóle, bo to zdarzenie stanowi ilustrację szerszego, bardzo poważnego problemu. Temida w mitologii greckiej była boginią sprawiedliwości. A jaka jest polska Temida?
Moją uwagę zwrócił jeden z komentarzy, w którym autor (podpisany TYLKO TAK) opowiada, że jego kolega zauważył podobnych osobników rzucających czymś w samochody z wiaduktu. Kierowca ten zatrzymał się i dyskretnie wszedł na wiadukt, a następnie przemówił do pozbawionych wyobraźni "dowcipnisiów" za pomocą... pręta zbrojeniowego, tłukąc ich po nogach i po rękach.
Ten komentarz spotkał się z bardzo dużym poparciem czytelników (248 "łapek" w górę). O czym to świadczy? O tym, że polskie społeczeństwo - co naturalne - domaga się sprawiedliwości, a jednocześnie ma poczucie, że na tę sprawiedliwość nie może liczyć ze strony sądów. Popiera więc próby wymierzania sprawiedliwości we własnym zakresie.
Czy można się temu dziwić? Oczywiście nie! Tragiczne zdarzenie pod Tarnowem to tylko jeden z przykładów. Niestety, każdego dnia słyszymy o podobnych, zupełnie niezrozumiałych wyrokach sądów. Społeczeństwo odnosi więc wrażenie, że prawo chroni przestępców, a nie uczciwych obywateli. Kiedy zaś obywatel ma takie właśnie przykre przeświadczenie, a z drugiej strony wciąż słyszy o zuchwałości przestępców, to po prostu szlag go trafia! I dlatego gotów jest aprobować nawet najbardziej desperackie czyny, samosądy, lincze, bo jest to już przejaw desperacji i rozpaczy.
Pamiętam wypowiedź pewnego profesora prawa, który na stawiane zarzuty, że obowiązujące przepisy nie są dostosowane do rzeczywistości, że kary są zbyt łagodne, odpowiedział autorytatywnie:
"Społeczeństwo nie może o tym decydować, bo się na tym nie zna, o tym mogą decydować tylko specjaliści z zakresu prawa. A my, specjaliści, wiemy, jakie kary powinny być wymierzane za poszczególne przestępstwa".
Pozornie ów profesor ma rację. Ale tylko pozornie! Istotnie, w każdej dziedzinie potrzebny jest profesjonalizm (chociaż w naszym kraju bardzo go brakuje). Na przykład rodzina pacjenta nie może decydować, jakimi metodami chirurg powinien go operować. Tyle tylko, że w przypadku przestępstw liczy się nie choćby największy profesjonalizm prawników, sędziów, adwokatów, ale przede wszystkim efekt ostateczny, czyli poczucie społecznej sprawiedliwości.
I to właśnie społeczeństwo - wbrew poglądom cytowanego znawcy - ma prawo decydować, bo po prostu tak czuje! Nie jest istotne, co myślą specjaliści, profesorowie, biegli, chociaż być może są wybitnymi fachowcami. Ludzie, wbrew oczekiwaniom, dążeniom i różnym zabiegom prania mózgu, nie chcą być stadem baranów, którym mówi się, co jest dobre, a co niedobre. Potrafią myśleć sami!
Nie trzeba być wielkim profesorem prawa lub wybitnym biegłym, by pojąć błędną logikę rozumowania w uzasadnieniu wspomnianego wyroku. Internauci wypunktowali to doskonale!
Sprawca każdego czynu ma obowiązek liczyć się ze skutkami, jakie ten czyn może wywołać. Mam proste pytanie: jeżeli ja wejdę na wiadukt z 15-kilogramowym ciężarem i zrzucę go na oślep na dół, na autostradę, to czy powinienem przewidywać, że mogę kogoś w ten sposób zabić?
A może powinienem liczyć na to, że ten zrzucony przedmiot nie trafi w samochód, ale obok, przed lub za pojazdem? Skoro tak, no to rzucam i zobaczymy co będzie! A potem powiem, że przecież ja nie chciałem wcale nikogo zabić, chciałem tylko zobaczyć, co się stanie...
Jeśli ktoś rzuca młotkiem w tłum ludzi na ulicy, to czy powinien przewidywać, że może komuś rozbić czaszkę? Oczywiście tak, o ile nie jest skończonym imbecylem, ale osoba niepoczytalna powinna przebywać w zakładzie zamkniętym.
W ten sam sposób ktoś inny może pędzić samochodem przez osiedlową uliczkę z prędkością 180 km/h i też twierdzić, że przecież nikogo nie chciał zabić. Ależ skąd! Chciał tylko wypróbować, jaką prędkość osiąga jego auto. A gdyby to dziecko wbiegło na jezdnię 0,8 sekundy później, to przecież by go nie zabił.
Jasne jest zatem i oczywiste, że jeśli sprawca, niezależnie od "deficytu umysłowego" jest w stanie przewidzieć możliwe, tragiczne skutki swego czynu, to popełniając ten czyn godzi się na nie! Być może nie chce zabić, ale nie ma nic przeciwko temu, że kogoś może zabić! Przynajmniej dopuszcza taką możliwość. Taka jest prawda i nie trzeba być profesorem prawa, by to zrozumieć! Rozumie to nawet przedszkolak!
Gdyby tych, którzy rzucali bryłą lodu na autostradę, ustawić pod tym samym wiaduktem i zapytać, czy teraz ja mogę rzucić z góry takim samym lodem, to krzyczeliby na całe gardło: NIE! A co to oznacza? To, że z pewnością pojmowali doskonale, iż ta bryła lodu może zabić.
W wielu komentarzach do wspomnianej informacji internauci domagali się niezwykle surowych kar dla sprawców tragedii pod Tarnowem, włącznie z karą śmierci. I tu znowu odzywają się głosy prawników, że to niehumanitarne, że kara nie może być odwetem.
No dobrze, to ja zapytam, czym jest kara w polskim wydaniu? Sprawca takiego lub podobnego czynu otrzymuje wyrok - karę pozbawienia wolności. Nie chcę już dyskutować o tym, czy 5 lat, 10 czy 15.
Zastanówmy się jednak, kto finansuje pobyt przestępcy za kratami? Oczywiście my, podatnicy! Jakie są rezultaty tej "resocjalizacji?" Sprawca ma ciągły kontakt z innymi przestępcami, jego psychika ulega dalszemu wypaczeniu. Najczęściej wychodzi na wolność jeszcze bardziej zdemoralizowany, z jeszcze mocniej zdegenerowaną osobowością, zrujnowany psychicznie. I zaczyna popełniać kolejne przestępstwa.
Czy taka jednostka będzie przydatna dla społeczeństwa? Czy ma szansę powrócić do normalnego życia? Właśnie taka kara jest odwetem, szanowni specjaliści!
Gdyby zamiast jałowego pobytu za kratami na koszt podatnika nasze państwo było w stanie zorganizować zamknięte obozy pracy, ciężkiej pracy, to każdy przestępca musiałby przede wszystkim zarobić na swoje utrzymanie. Ja sam muszę starać się o chleb. Jeżeli znajdę się bez pracy, nikt mi nie da złamanego grosza. To samo, tym bardziej to samo powinno dotyczyć przestępców podczas odbywania kary. Nie pracujesz to nie jesz! Proste i uczciwe!
Przede wszystkim jednak przymusowa praca stanowiłaby doskonałą resocjalizację i stwarzała szansę dla tych, którzy chcieliby z niej skorzystać. Być może wówczas część ludzi, którzy w swoim życiu zbłądzili, popełnili nawet haniebny czyn, mogłaby odkupić swoje winy, powrócić na drogę normalnego życia?
A zatem pytam szanownych ekspertów i znawców, co jest bardziej niehumanitarne? Zamykanie człowieka w klatce z innymi kryminalistami i obciążanie kosztami jego pobytu za murami uczciwych ludzi, harujących od rana do nocy na utrzymanie siebie i swojej rodziny, czy umożliwienie temu człowiekowi powrotu do społeczeństwa poprzez ciężką wieloletnią pracę?
Kiedy przeanalizujemy rozmaite aspekty funkcjonowania polskiego prawa, przypatrując się jego skuteczności, to włos staje dęba na głowie. Temida z ogromną zaciekłością ściga i karze "groźnego przestępcę", czyli na przykład 20-latka, który podrobił pieczątkę w legitymacji studenckiej, by mieć zniżkę w autobusach, albo chorego psychicznie chłopaka, który ukradł jakieś drobiazgi i dopiero prezydent musi go ułaskawiać. Ta sama Temida dla innych okazuje się już jednak o wiele bardziej wyrozumiała i osobników, którzy zabijają kogoś, usprawiedliwia "deficytem intelektualnym". To jest właśnie "wymiar sprawiedliwości"...
Jeśli bandyta napada z nożem na bezbronną staruszkę albo rozbija jej głowę łomem, sąd dopatruje się "deficytów intelektualnych", "trudnego dzieciństwa" , "zaburzeń osobowości". itd. A w ogóle to wina staruszki, bo po co tędy szła? Jeśli zaś uczciwy szanowany obywatel, spokojny i kulturalny człowiek, broniąc się przed bandytą nie daj Boże rozwali czaszkę złoczyńcy, sąd surowo go karze, zarzucając, że przekroczył granice obrony koniecznej i łamie mu życie. W majestacie prawa! Czy to jest humanitarne, panowie specjaliści?
Temida nie jest w stanie eksmitować lokatora, który demoluje przydzielone mu mieszkanie komunalne, zastrasza sąsiadów, instaluje złodziejską dziuplę i pijacką melinę, kradnie i podpala dom, a w dodatku państwo musi mu dać mieszkanie zastępcze i to jeszcze wyremontowane! Oczywiście też na koszt podatnika. Ta sama Temida eksmituje bez wahania bezrobotną chorą samotną matkę i odbiera jej dzieci! To też jest właśnie "wymiar sprawiedliwości"...
Nauczyciel czy rodzic nie może nawet krzyknąć na dziecko, nie mówiąc już o daniu mu lekkiego klapsa, ale za to dziecko może nauczycielowi założyć wiadro na głowę, zwymyślać matkę i ojca i jeszcze donieść na nich na policję! I tu kłania się sprawiedliwość, prawda?
Firmy windykacyjne, wykorzystując nieznajomość prawa, zastraszają, grożą, stosują różne podstępy, żerują na biednych, najuboższych ludziach, którzy nie płacą różnych długów, bo po prostu nie mają z czego, podczas gdy aferzyści zgarniający grube miliony śmieją się z tego w kułak. Sprawiedliwie, czyż nie?
Czy ta mądra i ponoć przesycona poczuciem Temida nie rozumie, że dążąc do znalezienia okoliczności łagodzących dla mordercy, bandyty czy zbrodniarza, w takiej czy innej jednostkowej sprawie, naraża na niebezpieczeństwo setki tysięcy innych, Bogu ducha winnych ludzi? Czy nie pojmuje, że demoralizuje społeczeństwo i czyni mu wielką krzywdę?
Społeczeństwo czuje się zagrożone, nie ma poczucia bezpieczeństwa właśnie dlatego, że zapadają tego typu wyroki. Odczucie jest takie, że im ktoś jest większym draniem i łajdakiem, tym na większą wyrozumiałość prawa może liczyć. I nawet jeśli te wyroki są formalnie zgodne z literą prawa, to niczego to nie zmienia. Tym gorzej dla prawa!
Pytam zatem, czy ci wspaniali znawcy prawa, eksperci i specjaliści, którzy uważają, że są od nas mądrzejsi, tego nie widzą?
Polski kierowca