W Europie "carmageddon". A co z Tychami?

Fiat przedstawił swoje wyniki finansowe za III kwartał 2012 r., podsumował pierwsze 9 miesięcy tego roku oraz zaprezentował plany na najbliższe lata. W strategii koncernu zapowiadają się duże zmiany. Czy dotkną one również fabryki w Tychach?

Od stycznia do września br. przychody Fiat Group wyniosły 62,2 mld euro, a zysk netto 1,023 mld euro. Wygląda to całkiem nieźle, ale od razu trzeba powiedzieć, że wyniki całej grupy ratuje jej amerykańska gałąź, czyli Chrysler (jak widać, krytykowana przez wielu decyzja o "ratowaniu bankruta" okazała się strzałem w dziesiątkę) oraz sprzedaż w obu Amerykach i Azji. Sytuacja w Europie jest nadal fatalna. Jeżeli od wyników Fiat Group odejmiemy wyniki Chryslera, wówczas zysk netto zamienia się w stratę w wysokości 800 mln euro.

Reklama

W USA, Kanadzie i Meksyku (rynki tych państw określa się jako region NAFTA) w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2012 r. udało się sprzedać 1,511 mln samochodów marek należących do włoskiego koncernu. O 21 proc. więcej niż w tym samym okresie 2011 r. Sprzedaż w Ameryce Południowej, m.in. Brazylii i Argentynie (region LATAM) wyniosła w omawianym czasie 712 tys. aut (wzrost o 3 proc.), a w regionie Azji i Pacyfiku (APAC) - 80,5 tys. (wzrost o 20 proc.). "Dołuje" jedynie Europa (region EMEA), gdzie od stycznia do września Fiat Group sprzedał 764 tys. samochodów osobowych i dostawczych, o 141 tys. mniej niż w analogicznych miesiącach rok wcześniej. W przypadku pojazdów osobowych, spadki sprzedaży odnotowano tu na wszystkich głównych rynkach (z wyjątkiem Wielkiej Brytanii), najgłębsze we Włoszech (o 20 proc.), Francji (14 proc.) i Hiszpanii (11 proc.).

Obecny rok jest piątym z kolei rokiem postępującego regresu. W ojczyźnie Fiata w 2012 r. ogółem uda się sprzedać mniej niż 1,4 mln samochodów. W rekordowym 2007 r. nabywców znalazło tam ponad 2,5 mln aut.

Najgorzej, że nie widać szans na szybką poprawę sytuacji, dla opisu której władze włoskiego koncernu ukuły tyleż zgrabne co dramatyczne określenie "Carmageddon". Ich zdaniem, w przyszłym roku Europę czeka zastój na motoryzacyjnym rynku, a dopiero od 2014 można liczyć na powolny wzrost sprzedaży. Z obecnych około 12,5 mln aut do ok. 15 mln w 2015-16 r.

Fiat przewiduje, że słaba sprzedaż będzie pogłębiała presję na obniżki cen oraz polaryzację rynku na dwa położone na jego przeciwległych biegunach segmenty: tanich aut "dla mas" oraz pojazdów luksusowych. Nadal będzie trwał napór producentów azjatyckich, zwłaszcza koreańskich. Problemem dla firm europejskich jest nadmiar mocy produkcyjnych oraz zbyt sztywne przepisy, krępujące swobodę wytwórców.

Wszystko to powoduje, że Fiat zredukował wcześniejsze prognozy odnośnie swoich wyników w najbliższych latach. W przyszłym roku ma sprzedać nie, jak poprzednio planował, 5,5 mln aut, lecz 4,3-4,5 mln i osiągnąć przychody na poziomie 88-92 mld euro (zamiast około 97 mld). W 2014 r. ma to być odpowiednio 4,6-4,8 mln samochodów (zamiast ok. 6 mln) i 94-98 mld euro (wcześniej prognozowano 104 mld).

Kierownictwo koncernu z Turynu nie ukrywa, że stanęło przed ważnym wyborem: koncentrować się jak dotąd na autach popularnych, przeznaczonych dla masowej klienteli, z jednoczesnym "zracjonalizowaniem" mocy produkcyjnych przez zamknięcie jednej lub więcej fabryk czy postawić mocniej na dużo bardziej zyskowny segment samochodów wyższej klasy?

W oficjalnych materiałach Fiat Group czytamy, że zdecydowano się na to drugie rozwiązanie. Z kilku powodów. O jednym z nich - nadziei na większe niż dotąd profity - już wspomnieliśmy. Pozostałe to posiadanie przynajmniej trzech marek, reprezentujących ów wyższy segment (Alfa Romeo, Maserati i Jeep), techniczne przygotowanie do produkcji bardziej wyrafinowanych pojazdów (platformy, silniki, wykwalifikowana kadra, nowoczesne fabryki), szeroki dostęp - poprzez Chryslera - do rynków amerykańskich i azjatyckich, gdzie tego typu samochody cieszą się dużym zainteresowaniem nabywców, a także możliwość sfinansowania przedsięwzięć związanych z taką właśnie zmianą strategii.

Filarami Fiata pozostać ma panda i rodzina modelu 500, produkowane w należących do koncernu fabrykach zagranicznych, jednak intensywnie rozwijane będą, z nadzieją na wzrost eksportu, wymienione wyżej marki luksusowe, lokowane w rodzimych zakładach we Włoszech (można się domyślać, że taki podział ma związek ze wspomnianymi różnicami w zyskowności obu segmentów). Mniej eksponowana ma być za to Lancia, z wyjątkiem modelu Ypsilon.

Podczas spotkania z przedstawicielami związków zawodowych kierownictwo Fiata zapewniło, że mimo bardzo trudnej sytuacji na europejskim rynku samochodowym nie zamierza zamykać żadnej z włoskich fabryk koncernu, nie planuje zmniejszania w nich zatrudnienia i pragnie realizować zapowiedziane wcześniej inwestycje. Oczekuje jednak od załóg a także od władz państwowych zgody na podjęcie działań zmierzających do poprawy międzynarodowej konkurencyjności tych zakładów. Jak podkreślono, leży to zarówno w interesie narodowym, jak i samych pracowników.

W opublikowanych właśnie komunikatach Fiata nigdzie nie wspomina się wprost o fabryce w Tychach. Nie wiadomo, jakie miejsce zajmie ona w nowej strategii koncernu. Pocieszająco brzmi jednak informacja o podtrzymaniu produkcji lancii ypsilon, która po zaprzestaniu wytwarzania pandy classic staje się, obok fiata 500, ważnym wyrobem tyskich zakładów.

W europejskich mediach pojawiła się ostatnio niepotwierdzona oficjalnie informacja, że szef Fiata Sergio Marchionne proponował koncernom PSA (Peugeot - Citroen) i General Motors (Opel) stworzenie sojuszu, który przeciwstawiłby się na gruncie europejskim ekspansji Volkswagena. Pomysł ten, zdaniem anonimowych źródeł, na które powołuje się agencja Bloomberg, nie spotkał się jednak z pozytywnym odzewem.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy