Straż miejska wyłudza pieniądze od kierowców?

Gdy w 1991 roku na polskich ulicach pojawiły się pierwsze patrole straży miejskiej, większość obywateli nie kryła zadowolenia.

Pomysł odciążenia policji, która do tej pory uganiać się musiała za wagarowiczami, zadeptującą trawniki młodzieżą czy babciami handlującymi na rynku szczypiorkiem bez opłacenia "płacowego" wydawał się świetny.

Niestety, szybko okazało się, że strażnicy pozazdrościli policjantom możliwości strofowania kierowców i służba, która powstała, by czuwać nad miejskim porządkiem, wzięła sobie za cel zmotoryzowanych.

Od kiedy w arsenale strażników pojawiły się blokady na koła i fotoradary kierowcy nie kryją swojej niechęci do miejskich funkcjonariuszy. Nie ma się jednak, czemu dziwić - to właśnie strażnicy miejscy wpadli na pomysł, by przydrożne "fotopstryki" ukrywać w koszach na śmieci, czy też owijać je ciepłym paltem z siatki maskującej. W takich przypadkach o prewencji nie mogło być mowy, chodziło wyłącznie o podreperowanie gminnych budżetów.

Reklama

W związku z dyskusyjnym zachowaniem wielu strażników, duża część kierowców domaga się, by straż miejska nie miała prawa zajmować się zmotoryzowanymi. Swojego oburzenia nie kryją zwłaszcza ci, którzy ukarani zostali przez strażników przez pomyłkę.

Ofiara jednej z takich pomyłek napisała niedawno list do naszej redakcji. Jego autor, jak sam twierdzi, chciałby przestrzec innych motocyklistów, przed "próbą wyłudzenia pieniędzy" przez straż miejską w Wejherowie.

O co chodzi? Nasz bohater, motocyklista, 03.06.2011 otrzymał pocztą wezwanie, by wskazał, komu w dniu 24 kwietnia powierzył swój motocykl. W treści wezwania napisano, że kierujący zarejestrowaną na niego maszyną popełnił wykroczenie w ruchu drogowym (przekroczenie prędkości o 38 km/h), w związku z czym ukarany zostanie mandatem. Do wezwania dołączone było wykonane przez fotoradar (od tyłu) zdjęcie, na którym widać pojazd oraz sylwetkę prowadzącej go osoby. Wszystko było by zapewne w jak najlepszym porządku, gdyby nie kilka nieścisłości.

Oddajmy głos adresatowi listu:

Nigdy nie byłem w Wejherowie motocyklem. Na zdjęciu widać, że motocykl napędzany jest wałem Kardana i posiada owiewki. Mój bandit 600 N jest napędzany łańcuchem i nie ma owiewek.

Nikt nie zadał sobie trudu, żeby sprawdzić w bazie CEPIK, jaki model pojazdu posiadam. Czy jakby ktoś miał poloneza, to by mu wysłali zdjęcie dużego fiata? Przez telefon powiedziano mi, że może rzeczywiście źle odczytali numer rejestracyjny i będą to wyjaśniać - najprawdopodobniej będą więc szukać kogoś, kto im zapłaci. Śmiało można użyć słowa niekompetencja. Pani strażniczka twierdzi usilnie, że to na pewno numer rejestracyjny mojego pojazdu widnieje na zdjęciu. Ciekawe, dlaczego na maila nie chcą mi wysłać zdjęcia w pełnej rozdzielczości lub zaprosić mnie do swojej siedziby jako świadka - wtedy mógłbym ubiegać się o zwrot kosztów podróży (jest ciepło, a z Wejherowa nad Bałtyk niedaleko...).

Z tego, co udało mi się ustalić nieczytelne zdjęcie tablicy nie może być podstawą do wystawienia mandatu, nie orientuję się w przepisach, ale nie dostałem też kopii pozwolenia Policji, że mógł w tym miejscu stanąć fotoradar. Czy straż miejska z miasta Wejherowo celowo nadużywa władzy, by podreperować budżet gminy? Proceder zabawy straży miejskiej w drogówkę powinien zostać definitywnie ukrócony. Chciałbym ostrzec wszystkich motocyklistów, bo zapewne będą szukać osoby która im zapłaci. Będę wnioskował, by osoba odpowiedzialna za zaistniałą sytuację pokryła wszystkie koszty z nią związane z własnej kieszeni. Podatnik gminy Wejherowo chyba nie jest od tego, by sponsorować niekompetentnych strażników miejskich?

O ustosunkowanie się do sprawy poprosiliśmy straż miejską w Wejherowie. Czekamy na jej stanowisko.

poboczem.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy