Radiowóz sprowadził niebezpieczeństwo utraty życia. Znamy wyrok sądu. Kuriozalny

Kruk krukowi oka nie wykole, powiada znane przysłowie. Jest jeszcze inna, dosadniejsza wersja tego powiedzenia, ta o łbie i jego urywaniu.

O prawdziwości owych ludowych porzekadeł miał okazję przekonać się jeden z naszych czytelników, który pragnie pozostać anonimowym.

Wieczorem, 28 lipca 2012 r. jechał wraz z kolegą krajową "siódemką". Niedaleko Ostródy zauważył we wstecznym lusterku srebrną Skodę Superb z dwoma z funkcjonariuszami policji w środku. Nieoznakowany radiowóz, dobrze znany kierowcom z tych okolic, przez jakiś czas trzymał się z tyłu, a potem...

- Kierowca policyjnej Skody przyspieszył, wyprzedził mnie na podwójnej ciągłej, a następnie wyprzedzał cały sznur pojazdów przede mną. Jadąc po lewej stronie wysepki, nie zważając na ograniczenia prędkości, przejścia dla pieszych, na zakręty i skrzyżowania. Ignorując wszelkie obowiązujące przepisy ruchu drogowego i zdrowy rozsądek. Nie używając żadnych sygnałów, wskazujących na jego uprzywilejowanie. Po prostu nie wierzyłem własnym oczom! - opowiada nasz czytelnik, który po powrocie do domu dokładnie opisał całe zdarzenie w piśmie adresowanym do Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji. A ponieważ ma w swoim samochodzie zainstalowaną kamerkę, która zarejestrowała wspomniany incydent, do e-maila dołączył dowody w postaci nagrań video.

Reklama

Zasugerował jednocześnie, by wyczyny kierowcy radiowozu potraktować nie jako wykroczenie, lecz przestępstwo z art. 160 Kodeksu Karnego (sprowadzenie niebezpieczeństwa utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu).

Trzeba przyznać, że BSW, czyli tzw. policja w policji, nie zlekceważyło zgłoszenia. Zażądało wyjaśnień od komendy w Ostródzie. Ta, tłumacząc się chęcią uniknięcia posądzenia o stronniczość, poprosiła o przejęcie postępowania komendę w Iławie. A komenda w Iławie przekazała sprawę do sądu. Konkretnie Sądu Rejonowego w... Ostródzie.

Krzysztof T. został obwiniony o to, że "w dniu 28 lipca 2012 roku około godziny 20.00 na drodze nr 7 gmina Ostróda, kierując samochodem m-ki Skoda Superb o nr rej. NOS (....) naruszył postanowienia, wynikające ze znaku poziomego P-4 "linia podwójna ciągła" przejeżdżając przez tę linię, a następnie nie stosując się do znaku B-25 "zakaz wyprzedzania" rozpoczął manewr wyprzedzania pojazdów silnikowych wielośladowych i kontynuował swój manewr na skrzyżowaniu dróg i oznakowanym przejściu dla pieszych oraz nie zastosował się do znaku C-9 nakazującego jazdę z prawej strony znaku".

Jak wiadomo, Temida w Polsce nie lubi pośpiechu. Pierwsze posiedzenie w sprawie 36-letniego kierowcy radiowozu, zwołała dopiero na 21 listopada 2013 r., czyli prawie rok i cztery miesiące po zdarzeniu. Łącznie odbyły się trzy rozprawy.

- Ja i mój pasażer występowaliśmy jako świadkowie. Chcieliśmy, by przesłuchano nas w miejscu zamieszkania, ale sąd się na to nie zgodził i musieliśmy pofatygować się do Ostródy, ponad 200 km w jedną stronę - wspomina czytelnik. - Rozprawa, w której uczestniczyłem, wyglądała, hm... dziwnie. Nie było oskarżyciela, a oskarżony policjant zjawił się mniej więcej w połowie posiedzenia i przez cały czas nie odezwał nawet słowem.

20 grudnia 2013 r. zapadł wyrok (jego odpis nasz czytelnik zdobył dzięki pomocy dziennikarki lokalnej gazety): kierowca policyjnego radiowozu został uniewinniony, na podstawie Kodeksu postępowania w sprawie wykroczeń, art. 5 par. 1 pkt. 1. Stanowi on, że "Nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, gdy czynu nie popełniono albo brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie jego popełnienia".

Skąd takie rozstrzygnięcie? Tego nie wiadomo, bowiem prezes Sądu Rejonowego w Ostródzie poinformował redakcję "Gazety Powiatowej", iż "w przedmiotowej sprawie Sąd nie sporządzał uzasadnienia".

Co myśli o wyniku całej sprawy nasz czytelnik? Tego łatwo się domyślić...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama