Komisy: złom i oszuści?

Kolega szuka samochodu, oczywiście używanego, w cenie 20-22 tys zł. Najchętniej z kompletną dokumentacją, bezwypadkowego i z silnikiem diesla... (*)

Pierwsze auto - opel zafira w małej mieścinie powiatowej (od handlarza). Całe malowane, widoczne uszkodzenia struktury nośnej, mocno cofnięty licznik. Następna zafira, w Kielcach - po dwóch minutach oględzin w garażu właścicielki widać, że świeżo i byle jak malowana. Kolega postanawia szukać minivana z marek mniej "kochanych"...

Jedziemy za Gniezno (ponad 400 km) - ma być hyundai matrix z malowanym jednym błotnikiem. Na miejscu okazuje się, iż ów matrix miał poważną przygodę, był malowany dwa razy, zaczęły puszczać zgrzewy w komorze silnika. Kierownica za mocno zniszczona jak na 2005 r. i 100 tys. km przebiegu. Oczywiście sprzedający był handlarzem... Nissan almera tino w komisie we Wrześni również straszył cofniętym licznikiem, zniszczonym wnętrzem, nieoryginalnym lakierem i matowymi kloszami reflektorów.

Reklama

Następny wyjazd, w okolice Krakowa (mamy znacznie bliżej). Mazda premacy w Bochni. Nieoryginalny lakier, zniszczona kierownica i korozja (czyżby auto po powodzi?). Oczywiście handlarz. Ta sama miejscowość, mitsubishi space star od właściciela. Z zapewnień telefonicznych po kilkuminutowych oględzinach pojazdu nic nie zostało. Auto zniszczone, skorodowane i powypadkowe.

Jedziemy w okolice lotniska Balice, oglądać daihatsu lianę. Handlarzyk pokazuje auto, którego przedni błotnik odstaje od reszty nadwozia o ok.10 mm, a silnik rzuca się niczym w konwulsjach. Kolejne daihatsu, ale model sirion. Właścicielka prowadzi autohandel, a samochód wygląda na powypadkowy i zajeżdżony.

Wracamy do domu. Kolega obiecuje - żadnych komisów, żadnych handlarzy i aut "świeżo sprowadzonych". A tak w ogóle żadnych aut. Bo to sam złom i oszuści...

(*) - list do redakcji INTERIA.PL

Dowiedz się więcej na temat: kolega | auto | złom | oszuści
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy