By nie spłonąć w aucie

Na salonach motoryzacyjnych, takich jak ten, który odbywa się właśnie w Detroit, wszyscy producenci chcą zaprezentować się z jak najlepszej strony.

Poszczególne stoiska kuszą przyciągającymi oko pojazdami koncepcyjnymi, o frekwencję dbają też nowe auta produkcyjne czy kuszące hostessy.

Rzadko jednak centralnym punktem stoiska renomowanego producenta jest poskręcana kupa złomu, która zupełnie nie nadaje się do jazdy. W taki właśnie, bardzo oryginalny sposób, w stolicy amerykańskiej motoryzacji, postanowiło promować się Volvo.

Wypadek auta elektrycznego

Wykorzystując panującą w Stanach modę na pojazdy elektryczne, Szwedzi zaprezentowali w Detroit wrak tego typu auta, poddanego wcześniej testom zderzeniowym. Niecodzienna ekspozycja przybliżyć ma fanom motoryzacji problemy, z jakimi zmierzyć się muszą konstruktorzy pojazdów elektrycznych i zagrożenia, jakie mogą się wiązać z ich eksploatacją.

Reklama

Wbrew pozorom, nie jest to wcale proste zadanie. W przypadku pojazdów elektrycznych, przed skutkami zderzenia chronić trzeba nie tylko pasażerów, ale - dla ich dobra - również zespół prądowy.

W większości obecnie wytwarzanych aut elektrycznych energia - z racji stosunkowo niewielkiej wagi - magazynowana jest w akumulatorach litowo-jonowych. By zapewnić im optymalne warunki pracy producenci muszą wyposażać pojazdy elektryczne w układy ogrzewania i chłodzenia baterii (w czasie ładowania mocno się nagrzewają).

Co się dzieje podczas zderzenia

Chociaż akumulatory litowo-jonowe uznawane są ze bardzo bezpieczne, w razie wypadku stwarzać mogą poważne zagrożenie. Uszkodzona bateria grozi wybuchem lub pożarem. Zwłaszcza ten ostatni scenariusz, w aucie z dziesiątkami metrów przewodów, które w wyniku wypadku mogą zostać przerwane i zwarte, jest bardzo prawdopodobny.

By zminimalizować ryzyko takiego scenariusza konstruktorzy zamykają zespoły baterii w specjalnych metalowych, chronionych ramą, sarkofagach, które wytrzymać muszą przeciążenia działające na auto w trakcie wypadku. Sarkofagi wpływają jednak na sztywność całej karoserii i masę auta, co sprawia, że w stosunku do takiego samego modelu samochodu z klasycznym układem napędowym, inaczej rozplanowane muszą zostać wzmocnienia i strefy kontrolowanego zgniotu.

Setki komputerowych symulacji i dziesiątki testów zderzeniowych pozwalają też określić, które części auta są najbardziej narażone na deformację i poprowadzić najważniejsze przewody tak, nawet przy ciężkim wypadku nie doszło do zwarć w instalacji.

Oczywiście w przypadku renomowanych marek, jak Volvo czy np. Renault o poziom bezpieczeństwa pojazdów elektrycznych raczej można być spokojnym. Pytanie, jak poradzą sobie z tym problemem producenci z Chin, którzy coraz głośniej wspominają o chęci zdominowania rynku samochodów elektrycznych.

Zobacz na filmach jak testuje się bezpieczeństwo pojazdów :

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów. Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama