Wyznanie Felipe Massy

O żadnym kierowcy Formuły 1 nie było tak głośno w ostatnim tygodniu, jak o Felipe Massie z teamu Ferrari. Jednak medialny szum wokół Brazylijczyka nie był spowodowany rewelacyjnymi wynikami, tylko groźnym wypadkiem, jakiemu uległ w trakcie kwalifikacji do Grand Prix Węgier na torze Hungaroing.

Partner Kimiego Raikkonena w szybkim czasie po operacji doszedł do siebie i już w poniedziałek uda się do rodzinnego Sao Paulo, by tam w spokoju odzyskiwać siły przed kolejnymi startami. Massa wyraźnie bowiem zapowiedział, że chce jak najszybciej wrócić na tor. Ma jednocześnie świadomość, że ocalenie zawdzięcza opatrzności.

- Wiem, że mam szczęście, iż przeżyłem - przyznał z ulgą kierowca Ferrari. - Nic poza wypadkiem nie pamiętam, ale znowu wystartuję. Kiedy się obudziłem, nie wiedziałem, że byłem w szpitalu, więc sam siebie się spytałem: "Dlaczego ja tu jestem?". Zacząłem odpinać aparaturę, która pomagała mi przeżyć i Eduardo, mój brat, próbował mnie powstrzymać, a więc stoczyliśmy walkę. Wypadek był nieszczęśliwy. Nie pamiętam niczego, co się działo - opowiadał wyraźnie szczęśliwy Massa, który miał pękniętą czaszkę po tym, jak trafił go fragment bolidu Rubensa Barrichello z Brawn GP i wskutek tego wjechał w barierę ochronną z opon.

Reklama

Massa przyznał, że liczył na triumf na Węgrzech. - To był mój wyścig, więc gdy się obudziłem, nie mogłem uwierzyć w to, co mi mówili przez telefon, że wygrał Hamilton, a Raikkonen był drugi - opowiadał ambitny kierowca.

W najbliższym wyścigu, w Grand Prix Europy w Walencji Massę zastąpi Michael Schumacher.

ASInfo/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy