Witalij Pietrow ostro skrytykował zespół Lotus-Renault

"Ile straciliśmy w pit-stopach? Ile na złej taktyce? Popełnione błędy kosztowały nas około 10 wyścigów... jeśli nie więcej" - grzmiał kierowca Lotus-Renault Witalij Pietrow w wywiadzie przeprowadzonym przez stację telewizyjną Rossija 2. Czy to znaczy, że Pietrow opuści stajnie z Enstone?

Pietrow ostro skrytykował politykę Lotus-Renault i obarczył zespół całą winą za brak wyników w tym sezonie. Chociaż, jak sam przyznaje, nie wolno mu otwarcie mówić o błędach popełnionych przez zespół, bowiem taki punkt widnieje w jego umowie, to nie zamierza siedzieć cicho. Rosjanin większość tegorocznych niepowodzeń swojego teamu widzi w zaniechaniu bądź w niewystarczającym rozwoju bolidu R31.

"Prawie od dziesięciu wyścigów nie mamy w samochodzie niczego nowego, więc jeździmy właściwie taką samą konstrukcją, jaką rozpoczęliśmy mistrzostwa. Oczywiście podium na inaugurację czempionatu było zachęcające - zarówno dla mnie, jak i całej Rosji, każdego fana. Ale potem złościłem się dosłownie na wszystko, próbując coś zrobić. Niestety nie mogę krytykować zespołu, bo zabrania mi tego podpisany kontrakt. Ciągle nie mogę o tym mówić, ale z drugiej strony nie mogę też siedzieć cicho. Mam wszystkiego dość, nie mogę dusić żalu wewnątrz siebie" - wyznał kierowca Lotus-Renault.

Reklama

Dodatkowo Pietrow mówi otwarcie o błędach, jakie popełnia kierownictwo zespołu i sztab techniczny w trakcie wyścigowych weekendów.

"Ile straciliśmy w pit-stopach? Ile na złej taktyce? Popełnione błędy kosztowały nas gdzieś 10 wyścigów, jeśli nie więcej. Niestety udzielając wywiadu nie mogę powtórzyć, że straciliśmy czas przez złe pit-stopy, czy coś takiego" - żalił się Pietrow.

Nagły wybuch gniewu Pietrowa, może być spowodowany niepewną pozycją Rosjanina w stajni z Enstone przed sezonem 2012. Rosjanin, który do tej pory był pewniakiem w teamie prowadzonym przez Erica Boulliera, musi się liczyć z tym, że w przyszłym sezonie do zespołu najprawdopodobniej dołączy Romain Grosjean protegowany Francuza i tegoroczny zwycięzca serii GP 2. Ktoś z dwójki Pietrow - Senna będzie musiał oddać miejsce w bolidzie młodemu Francuzowi. Czyżby padło właśnie na Pietrowa? Nie można też zapominać, że według słów Boulliera zespół z Enstone wciąż czeka na swojego kierowcę numer jeden - Roberta Kubicę.

"To Formuła 1, to biznes. Tutaj pracują nad większymi dochodami, nowymi sponsorami, a może też pozyskiwaniem kolejnych zawodników. Spójrz na sytuację w Williamsie, pewnie z 20 ludzi bije się tam o drugi fotel. Dzięki Bogu, że tam nie jeżdżę. Jeśli chodzi o mnie, to sprawa jest dosyć klarowna - mam kontrakt. Ale jak powiedziałem wcześniej, nawet mistrz świata Kimi Raikkonen został poproszony o oddanie posady, dostając w zamian określoną sumę pieniędzy. W tym świecie wszystko jest możliwe i ciężko będzie się sprzeciwić, jeżeli zechcą zrezygnować z czyichś usług" - wyjaśnił Pietrow.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama