Williams zrezygnował z KERS

Team Williams-Toyota wciąż nie ukończył prac nad systemem odzyskiwania energii kinetycznej, który w tym roku ma wejść do użytku w mistrzostwach świata Formuły 1. Oznacza to, że w pierwszych startach kierowcy tej ekipy nie będą mogli korzystać z KERS.

"Na razie mogę tylko powiedzieć, że na pewno co najmniej w pierwszych sześciu wyścigach sezonu będziemy startować bez KERS. Nie wiemy też, kiedy dokładnie będziemy mogli przeprowadzić pierwsze testy tego systemu w naszych bolidach" - przyznał Niemiec Nico Rosberg w rozmowie z dziennikarzem szwajcarskiej gazety "Blick".

Kinetic Energy Recovery System (KERS) to system odzyskiwania energii kinetycznej wytworzonej podczas hamowania bolidów na wirażach, który przetwarza ją na energię elektryczną skumulowaną w specjalnie skonstruowanych akumulatorach. Z niej kierowcy będą mogli korzystać na prostych odcinkach toru do zwiększenia na kilka sekund mocy swojego pojazdu o około 90 koni mechanicznych. Większą prędkość ma im pomóc w wyprzedzaniu rywali.

Reklama

Większość ekip startujących w Formule 1 odkupiła od producenta KERS ten system i adaptuje go do swoich potrzeb. Natomiast Williams-Toyota postanowił kupić firmę zajmującą się technologiami hybrydowymi i zdecydował się wykorzystać specjalnie skonstruowane koło zamachowe, zamiast akumulatorów.

Według szefów teamu z siedzibą w Grove to rozwiązanie ma być bardziej bezpieczne i przede wszystkim tańsze od standardowego urządzenia KERS. Jednak wciąż prace nad tym rozwiązaniem trwają i nie wiadomo, kiedy rozwiązanie to zostanie zastosowane w bolidach ekipy.

Po publikacji "Blicka" rzecznik prasowy zespołu próbował zdementować te informacje, tłumacząc, że słowa Rosberga zostały wyrwane z szerszego kontekstu. Potwierdził jednak, że wciąż nie zapadła ostateczne decyzja w sprawie wprowadzenia systemu KERS do użytku, ale jedynie pewne jest, że nie nastąpi to przed wyścigiem o Grand Prix Australii, inaugurującym sezon Formuły 1 29 marca.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama