Vettel przeprasza Kubicę

"Byliśmy na drugiej, mocnej pozycji, ale na kilka okrążeń przed końcem przydarzył się głupi wypadek z Robertem" - relacjonuje wydarzenia z 55 okrążenia GP Australii kierowca Red Bulla, Sebastian Vettel. Niemiec przeprasza Roberta Kubicę, ale przyznaje też, że w sytuacji, w której doszło do zderzenia jego bolidu z BMW nie mógł nic zrobić.

"Kiedy wchodziłem w zakręt, byłem jeszcze z przodu, ale nie mogłem utrzymać prędkości w zakręcie, a Robert jechał na twardszych oponach, więc był szybszy. W momencie kolizji to on był z przodu, ale ja nie miałem co zrobić. Nie mogłem zatrzymać samochodu, ani skręcić w prawo. Tak jakby moich opon po prostu nie było" - tłumaczy się Vettel.

"To wielka szkoda, że tak się stało, bo oznaczało koniec wyścigu dla nas obu. Czy powinienem był go puścić? Zawsze jest walka. Może powinienem był dać mu się wyprzedzić i przywieźć do domu trzecie miejsce, ale takie jest życie. Próbowałem się bronić i udawało się to do jakiegoś czasu. Potem straciłem przyczepność i nie mogłem uniknąć kolizji. Przepraszam mój zespół, a także Roberta" - mówi skruszony i dodaje po raz kolejny: "To nie oznaczało tylko końca mojego wyścigu, ale także jego. Team wykonał dobrą robotę, pracowaliśmy bardzo ciężko w zimie i samochód był bardzo dobry. Szybkość była zadowalająca i ogólnie rzecz biorąc mamy powody do uśmiechu" - kończy optymistycznym akcentem "eliminator" Sebastian Vettel.

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy