Toyota chce się wycofać

W ostatnim czasie coraz więcej w prasie motoryzacyjnej pisze się o tym, że po zakończeniu obecnego sezonu mistrzostw świata Toyota wycofa się z dalszych startów w Formule 1. Powodem tej decyzji mają być niezadowalające wyniki kierowców tego teamu, a także zamieszanie wokół regulaminu.

Ogólnoświatowy kryzys finansowych bardzo mocno uderzył w japoński przemysł samochodowy, a gwałtowny spadek sprzedaży aut zmusił w grudniu Hondę do wycofania się z tej prestiżowej rywalizacji. Bardzo możliwe, że w jej ślady tuż po kończącej sezon Grand Prix Abu Zabi pójdzie Toyota.

Jej szefowie spodziewali się, ze w tym sezonie kierowcy: Włoch Jarno Trulli i Niemiec Timo Glock zdołają wreszcie stanąć na najwyższym stopniu podium. Jednak po dość udanych pierwszych startach, w ostatnich dwóch wyścigach obaj wypadli poniżej oczekiwań. Jeśli tak będzie dalej japoński koncern może zrezygnować z dalszego utrzymywania zespołu w Formule 1.

Reklama

Jest to scenariusz bardzo realny, bowiem w obliczu konfliktu pomiędzy Międzynarodową Federacją Samochodową (FIA) i Stowarzyszeniem a Związkiem Zespołów Formuły 1 (FOTA) dotyczącego niekorzystnych dla większości ekip zmian regulaminowych, nie zgłoszenie aplikacji na przyszłoroczne mistrzostwa świata nie wzbudziłoby większego zdziwienia w środowisku. Tym bardziej, że termin upływa w piątek o północy.

W piątek szefostwo toru Fuji Speedway, którego większościowym właścicielem jest Toyota, ogłosiło, że mimo kryzysu i sporych strat, jakie odnotował w ostatnich miesiącach ten koncern, potwierdziło, że w przyszłym roku będzie gościć Grand Prix Japonii.

Dwie ostatnie edycje tego wyścigu odbyły się właśnie na Fuji Speedway, ale w tym roku kierowcy wystartują w październiku na torze Suzuki pod Nagoyą, należącym do Hondy. Zgodnie z umową zawarta z FIA obydwa obiekty będą od tego sezonu organizować imprezę na przemian.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy