"Szkoda Roberta. Z nim wynik mógł być jeszcze lepszy"

Świetny występ Witalija Pietrowa na otwarcie nowego sezonu Formuły 1 w Australii, sprawił, że w ekipie Roberta Kubicy panują wyśmienite nastroje przed kolejnym wyścigiem o Grand Prix Malezji.

Radości z trzeciego miejsca Pietrowa w inauguracji sezonu 2011 nie ukrywał James Allison, dyrektor techniczny stajni z Enstone, który był orędownikiem przedniego wydechu. "Wybraliśmy taki rodzaj wydechu po to, aby podnieść siłę docisku. Na torze w Melbourne znaczenie aerodynamiki jest całkiem spore. Dopiero po kilku wyścigach będziemy wiedzieli, jak spisuje się wydech" - zaznaczył Brytyjczyk.

Allison w jednym z wywiadów wspomina, że po sukcesie Rosjanina w pierwszym tegorocznym wyścigu na torze Albert Park do zespołu powrócił dobry duch, po tym jak wypadkowi uległ Robert Kubica.

Reklama

"Kamień spadł nam z serca. Cieszę się w imieniu całej ekipy. Ludziom naprawdę trudno wytłumaczyć, jak trudno jest przygotować samochód na początek sezonu, a w tym przypadku narodziny były szczególnie trudne. Trzecie miejsce to wspaniała nagroda dla każdego, kto pracował przy tym aucie. I dla samego Witalija, który stanął na wysokości zadania i spisał się znakomicie" - wyznał Allison.

Ekipa z Enstone, mimo dobrych nastrojów, nie zamierza spoczywać na laurach. Jak mówi Alan Permane główny inżynier stajni Lotus Renault, w dalszym ciągu trwają prace nad bolidem R31, tak aby był jeszcze bardziej konkurencyjny. "W kolejnym wyścigu przedstawimy kilka poprawek. Będziemy mieli nowe przednie i tylne skrzydło, poza tym zmodyfikowaliśmy nieco dyfuzor. Duży pakiet ulepszeń szykujemy na pierwszy europejski wyścig. Tunel aerodynamiczny produkuje mnóstwo nowych części". - zapowiada Permane

"Główny mechanik" zespołu Roberta Kubicy nie kryje żalu, że Polak nie zasiada za sterami auta, które było konstruowane głównie pod kątem lidera ekipy. "Jestem przekonany, że z Robertem bylibyśmy dalej. Nie twierdzę, że Nick nie jest do tego zdolny, ale musiał nauczyć się pewnych rzeczy i odzyskać szybkość. Szkoda Roberta, chociaż jestem pewien, że życzy nam jak najlepiej, ale to musi być dla niego frustrująca sytuacja. Z jednej strony chce, żeby nam dobrze szło, ale z drugiej zastanawia się, co mógłby zwojować w tym aucie" - podkreślił.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy