Szef Ferrari rzuca wyzwanie myśli technicznej mistrzów świata

Stefano Domenicali, szef stajni Ferrari, na kilkanaście tygodni przed rozpoczęciem sezonu Formuły 1 rzuca rękawice mistrzom świata z Red Bull Racing. Włoch jest przekonany, że rok 2012 będzie należał do Ferrari i inżynierów zatrudnionych w Maranello.

Za niespełna miesiąc poznamy nowe bolidy, w których poszczególni kierowcy będą rywalizować o indywidualny i zespołowy tytuł mistrza świata. Od dwóch lat w tej ostatniej kategorii niepodzielnie panuje team Red Bull Racing z genialnym konstruktorem - Adrianem Neweyem. W minionym sezonie zespół z Milton Keynes na trzy wyścigi przed zakończeniem sezonu zapewnił sobie obronę mistrzowskiego tytułu. Na finiszu sezony Red Bull miał 153 punkty przewagi nad drugim w klasyfikacji McLarenem i o blisko 300 oczek wyprzedził team Ferrari. Używając terminologii bokserskiej, wygrana z McLarenem była jednogłośnym werdyktem sędziów, a zwycięstwo z Ferrari było ciężkim nokautem.

Reklama

Wygląda na to, że Włosi już się pozbierali po "ciężkim laniu" i pałają rządzą rewanżu, który jak mówi szef stajni Stefano Domenicali przerwie hegemonię "Czerwonych Byków". Ma w tym pomóc nowy bolid pieszczotliwie nazywany "brzydalem". Samochód z Maranello ma być też wyzwaniem i nauczką dla ojca sukcesów Red Bull Racing - głównego inżyniera z Milton Keynes - Adriana Neweya, który kilkukrotnie odrzucał oferty pracy na rzecz Ferrari.

"W ostatnich latach Adrian Newey fantastycznie zaprezentował swoje możliwości. Zobaczymy, jak potoczy się jego przyszłość... Aktualnie koncentruję się na własnej załodze i chcę, by moi inżynierowie, dyrektorzy techniczni, czy główny projektant cisnęli, ile mogą. Pragnę pokazać Neweyowi, na co ich stać. To jest mój cel" - powiedział szef stajni z Maranello, Stefano Domenicali.

Optymistycznie w nowy sezon patrzy także Fernando Alonso, kierowca Ferrari, dwukrotny mistrz świata. Hiszpan podobnie, jak Domenicali siłę "Cavallino" widzi w sztabie inżynierów, którym przewodzi Pat Frey.

"Kiedy pojawił się Pat Frey dokonały się pewne zmiany, restrukturyzacja i trochę reorganizacji w ekipie. W kilku ostatnich miesiącach zespół pracował w bardziej efektywny i racjonalny sposób, więc myślę, że rezultaty, jeśli nadejdą, to powinny być natychmiastowe. Wiem, że będziemy mieć dużo testowania w zimie i można traktować to podobnie jak wyścigi, ale aż do Chin nie uda nam się poznać potencjału samochodu. Wszyscy jesteśmy jednak optymistami. Każdy daje z siebie wszystko, ale być może aż do Malezji lub Chin, przez wyścig, czy dwa, nie będziemy w stanie dowiedzieć się, jak dobry jest samochód" - przekonywał Fernando Alonso.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy