Szaleństwo Roberta Kubicy

Nie wszyscy współczują polskiemu kierowcy Robertowi Kubicy, który wczoraj uległ poważnemu wypadkowi podczas rajdu Ronde di Andora. Niektórzy nazywają jego zachowanie szaleństwem czy wręcz głupotą. Eric Boullier, szef Roberta w stajni Lotus Renault, odpiera te wszystkie zarzuty.

Znany brytyjski komentator telewizyjny i były zawodnik F1 Martin Brundle przyznał na swoim koncie na Twitterze, że według niego udział Kubicy w rajdzie przed "kluczowymi" testami nowego bolidu był "czymś szalonym".

Fotograf Darren Heath, zajmujący się od lat profesjonalną obsługą fotograficzną świata F1, posuwa się w swoich ocenach jeszcze dalej.

"Czy jazda w F1 nie wystarcza Kubicy? Wypadek w regionalnym rajdzie to coś całkowicie nieodpowiedzialnego. Nie wydaje mi się, aby Alonso, Vettel czy też Hamilton byli aż tak głupi" - stwierdził Darren Heath

Reklama

Szef Roberta Kubicy ze stajni Lotu Renault Eric Boullier tłumaczy kolejny raz, dlaczego Robert ma zgodę i prawo do ścigania się w rajdach samochodowych. Jednocześnie Francuz odpiera wszystkie zarzuty, kierowane w kierunku Roberta i zespołu z Enstone.

"Te sprawy nie mają ze sobą nic wspólnego. Robert ma pozwolenie na robienie czegoś takiego, ponieważ rajdy są bliskie jego sercu. Dla niego to kluczowa sprawa, to jego sposób na równowagę. Co do tego aspektu zgodę wyraziły obie strony. Oczywiście także zdawaliśmy sobie sprawę z ryzyka. Nie chcemy robota czy też kierowcy korporacyjnego" - tłumaczy Boullier

Inną kwestią wzbudzającą kontrowersje jest to, że nasz rodak wystartował w feralnym rajdzie autem marki Skoda, a nie jak dotychczas Renault. Na początku tego roku, 26-latek z Krakowa miał wziąć udział w słynnym rajdzie Monte Carlo. Robert ostatecznie nie uczestniczył w tym wyścigu, bowiem według niektórych opinii, szefostwo Renault nie zgodziło się jazdę Roberta w konkurencyjnym samochodzie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy