Sukces czy porażka Kubicy?

Czwarte miejsce i 75 punktów w klasyfikacji generalnej kierowców Formuły 1 - to dorobek Roberta Kubicy w sezonie 2008. W stosunku do poprzedniego to awans o dwie pozycje i wejście do elity F1, ale mało brakło, a Polak zająłby miejsce w czołowej trójce. Prezentujemy krótkie podsumowanie ostatnich ośmiu miesięcy krakowskiego kierowcy BMW Sauber w F1.

Jak pojedzie Robert?

Przed początkiem sezonu 2008 wielu zastanawiało się, jak w nowej serii startów poradzi sobie Robert Kubica, mający do dyspozycji nowiutki i lśniący bolid F1.08. Opinie fachowców i kibiców nie były jednoznaczne i bywało, że znacznie różniły się między sobą.

Oczywiście najzagorzalsi i bezkrytyczni fani Polaka widzieli go na pierwszym miejscu podium po każdym wyścigu i typowali, że powinien wygrać mistrzostwo świata kierowców. Inni, którym znacznie bliższe były realia skomplikowanego sportu, jakim jest Formuła 1, ostrzegali przed hurraoptymizmem, przewidując kłopoty, które mogą spotkać Kubicę w drodze po punkty.

Reklama

Ich zdanie podzielali zagraniczni dziennikarze zajmujący się F1. Trzeźwo oceniali szanse BMW Sauber na sezon 2008, lecz zaznaczali, że ekipa powinna poprawić dorobek z poprzedniej serii Grand Prix.

"Zadaniem BMW będzie zmniejszenie luki, jaka jest między nimi, a Ferrari i McLarenem. Team nie ma w składzie gwiazd, ale Mario Theissen wierzy w Heidfelda i Kubicę" - pisał w marcu tego roku Keith Collantine z portalu www.f1fanatic.co.uk. Oceniając zaś szanse kierowców ekipy z Hinwil, wyraźnie stawiał na Polaka.

"Myślę, że Kubica ma większy potencjał. To własnie on wślizgnął się na pozycję lidera w wyścigu o GP Chin, zanim okrutna awaria okradła go z potencjalnego zwycięstwa. Na Roberta trzeba zwrócić baczną uwagę" - przewidywał Collantine.

Z kolei Christopher Hayes z portalu www.formula1.net widział BMW Sauber, jako zespół najlepszy "z reszty" teamów" tuż za Ferrari i McLarenem, a Kubicę z Heidfeldem określał mianem "jednej z najmocniejszych par" kierowców w całej stawce.

Zwycięstwo Kubicy przewidywał portal www.autoexpress.co.uk. Jego dziennikarze w podsumowaniu wszystkich ekip przed startem sezonu 2008 podkreślali, że Nick Heidfeld jest "szybki i niedoceniany", ale to o Kubicy pisali, że ma potencjał, aby wygrywać wyścigi. Hurraoptymizm tonowali pisząc, że niemiecki team miał problemy podczas testowania bolidu F1.08.

Co o nowym bolidzie mówił sam zainteresowany? Podkreślał, że jego samochód jest szybszy niż przed rokiem, ale i trudniejszy w prowadzeniu i serwisowaniu.

"Wiele rzeczy poprawiono, ale wciąż są pewne sprawy, które trudno będzie naprawić. Oczywiście samochód spisuje się lepiej. Połowa problemów odeszła w niepamięć, a druga wciąż jest obecna. Nie możemy tego poprawić, więc trzeba będzie zbalansować samochód taki, jaki jest. A nie jest to łatwe zwłaszcza przy jeździe przy dużym wietrze bocznym. Jeśli o to chodzi, to lepszy do jazdy i ustawienia był ten zeszłoroczny model".

I ruszyli...

Australia była krajem, gdzie kierowcy Formuły 1 rozpoczęli sezon 2008. Robert Kubica rozpoczął świetnie. W kwalifikacjach uzyskał drugi czas i do wyścigu przystępował z pierwszej linii, wraz z Lewisem Hamiltonem, zdobywcą pierwszego Pole Position. Niestety podczas wyścigu na ulicznym torze w Melbourne było już gorzej. Polak nie dojechał do mety. Na 47 okrążeniu wykluczyła go kolizja z Kazuki Nakajimą.

Kolejne Grand Prix odbyło się w Malezji. Odżyły nadzieje fanów, choć kwalifikacje były nieco gorsze niż poprzednio. Zamiast drugiego, szóste miejsce i trzecia linia startowa. Po wyścigu jednak już nikt nie pamiętał o kwalifikacjach. Kubica jechał wspaniale i zajął drugie miejsce, najlepsze w historii swoich startów w Formule 1.

Do głosu doszli optymiści, wieszcząc, że Robert może walczyć o mistrzostwo świata.

Kolejny wyścig zdawał się to potwierdzać. Na torze w Bahrajnie Polak szalał już w kwalifikacjach. Wywalczył historyczne Pole Position dla BMW Sauber. Wyścig nie przyniósł zwycięstwa, ale nikt nie miał prawa narzekać. Było znów podium, sześć punktów i miejsce tuż za Massą i Raikkonenem.

Następne Grand Prix (GP Hiszpanii) odbyło się w Europie. Tor w Barcelonie znów sprzyjał Polakowi. Kwalifikacje przyniosły czwarty czas, lepszy od Lewisa Hamiltona. To samo miejsce Kubica powtórzył w wyścigu, uzyskując lokatę tuż za podium i dopisując do swojego dorobku pięć "oczek".

Także pięć punktów przyniosło Kubicy Grand Prix Turcji w Stambule. Robert startował z trzeciej linii, a do mety dojechał jako czwarty.

W następnym wyścigu było jeszcze lepiej. Na torze ulicznym w Monaco, Polak po raz kolejny stanął na podium. Drugi raz w sezonie wywalczył drugie miejsce, które dało mu 8 punktów i miejsce w ścisłej czołówce klasyfikacji kierowców.

Potwierdzenie fantastycznej formy krakowianina przyszło w Kanadzie. Na torze Gilles'a Villeneuve'a, gdzie w 2007 roku Robert miał bardzo groźny wypadek, tym razem jechał wspaniale i z dużą dozą szczęścia. Skorzystał z kolizji Hamiltona z Raikkonenem i po świetnie rozegranym wyścigu dojechał do mety jako pierwszy. Było to premierowe zwycięstwo w Formule 1 zarówno dla Kubicy, jak i dla teamu BMW Sauber. Po tym wyścigu nawet najwięksi przeciwnicy Kubicy stracili wszelkie argumenty; Polak był na pierwszym miejscu klasyfikacji kierowców Formuły 1. "Musimy walczyć o tytuł i atakować. Jeśli jest się liderem po siedmiu wyścigach, to chyba naturalne" - mówił odważnie Kubica.

Na ziemię szybko sprowadził go jednak Mario Theissen.

"Jeszcze nie jesteśmy tak silni, aby w równej walce pokonać najlepszych" - asekurował się boss BMW.

Patrząc z perspektywy czasu, słowa Theissena nie dały jego kierowcom pozytywnego "kopniaka". Wręcz przeciwnie. Wyniki momentalnie się pogorszyły. Kubica w kolejnych czterech Grand Prix punktował trzy razy, ale satysfakcję mogliśmy mieć tylko po wyścigu we Francji, po zajęciu piątego miejsca. Później Wielka Brytania, Niemcy i Węgry nie przyniosły zbyt wielu "oczek" w klasyfikacji. Najpierw wycofanie się z wyścigu na Silverstone, a potem 7 miejsce na Hockenheim i ósme na Hungaroring sprawiły, że Robert spadł z pierwszego miejsca w "generalce".

Po tych trudnościach i spisaniu na straty tytułu mistrzowskiego znów przyszły dobre wyniki. W kolejnych trzech wyścigach Polak dopisał sobie 15 punktów. Robert dwukrotnie stawał na podium (w Walencji i Włoszech), a raz dojechał jako szósty (Belgia i Spa-Francorchamps).

Singapur, czyli piętnaste Grand Prix dał zaledwie 11. pozycję, ale krótko potem nadeszło kolejne podium. Świetny występ w Japonii sprawił, że krakowianin drugi raz w sezonie 2008 stanął na drugim miejscu podium i ożywił ledwo tlące się nadzieje na mistrzostwo świata. Te pogrzebało dopiero Grand Prix Chin, gdzie Kubica finiszował szósty, tuż za Heidfeldem. No cóż... trzeba było myśleć o Interlagos utrzymaniu trzeciego miejsca.

Meta w Brazylii.

Przed ostatnim wyścigiem sezonu, na torze Interlagos miało się okazać kto zostanie mistrzem świata. Świat patrzył na rywalizację Lewisa Hamiltona z Felipe Massą, zaś Polacy skupiali uwagę na rywalizacji obecnego jeszcze mistrza, Kimiego Raikkonena, który miał chrapkę na trzecie miejsce Kubicy.

Na obiekcie w Sao Paulo już od kwalifikacji nie było dobrze. Bolid BMW miał duże problemy z przyczepnością, których nikt nie potrafił rozwiązać.

"Nie udało nam się rozwiązać problemów z przyczepnością. Musimy się teraz zastanowić nad strategią Roberta. Po pierwszym pitstopie będziemy wiedzieli na co go stać" - mówił przed startem ostatniego wyścigu Mario Theissen.

Jak się jednak okazało, pierwszy raz do boksu Kubica zjechał... jeszcze przed startem wyścigu. Podczas gdy cała stawka ruszała ze swoich miejsc on zmieniał opony. Taktyka okazała się gorsza niż możnaby było się spodziewać. Kubica wyjechał na ostatnim miejscu, w dodatku jego bolid, pomimo zmian, był wolny i zupełnie mu nieposłuszny. Obrazu rozpaczy dopełniały scenki, gdy Polak długo męczył się ze słabeuszem F1, Adrianem Sutilem z Force India, nie mogąc go wyprzedzić przez kilkanaście okrążeń. Oglądaliśmy więc naszego idola jadącego na 17, 16, 15 miejscu. Widzieliśmy, jak dublują go Felipe Massa, Fernando Alonso, Kimi Raikkonen czy też Sebastian Vettel. Ostatecznie skończyło się na 11 miejscu po dobrej jeździe w końcówce, ale ten wynik nie dawał żadnego punktu. Do tego Raikkonen zajął trzecie miejsce, zrównując się z Polakiem w punktacji i zabierając mu jego pozycję w klasyfikacji konstruktorów (Fin 2 razy zwyciężał w GP w sezonie 2008 i zgodnie z regulaminem przy równej ilości punktów został sklasyfikowany wyżej).

Wyścig w Brazylii pokazał, że słowa wypowiedziane przez Kubicę przed sezonem sprawdziły się co do joty. F1.08 faktycznie był szybszy niż przed rokiem, pozwolił mu wygrać w Kanadzie i sześciokrotnie stawać na podium, ale w decydującym momencie zawiódł. Nie dał się zdiagnozować i właściwie ustawić przed najważniejszym Grand Prix w sezonie. Krnąbrna maszyna oddała walkowerem wysokie trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. A może oddało je szefostwo teamu BMW, nie nakazując Nickowi Heidfeldowi przepuszczenia Kubicy w Szanghaju? Robertowi do trzeciego miejsca zabrakło właśnie tego jednego punkcika.

To już jednak tylko teoretyczne rozważania. Wyścig na Interlagos pokazał konstruktorom z Hinwil, w którym kierunku powinni pójść, jeśli chcą naprawdę podjąć walkę z Ferrari i McLarenem. W 2008 roku faktycznie zmniejszyli lukę dzielącą ich od najlepszych, ale można było zrobić to lepiej. Teraz przez kilka (kilkanaście) tygodni muszą dopracować konstrukcję F1.09, aby w decydujących momentach więcej zależało od kierowcy, a nie bolidu. Naciskać na poprawienie bezawaryjności powinni także spece z działu marketingu bawarskiej firmy. Kolejne awarie sprawić mogą bowiem, że sprzedaż aut BMW w kraju nad Wisłą poleci na łeb na szyję. Ale to już tak pół żartem - pół serio. A na poważnie: bądźmy dumni z Roberta Kubicy. W końcu jest czwartym kierowcą świata. Tak wysoko nie zawędrował jeszcze żaden Polak.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy